Proces Kurii krakowskiej

04 sty 2013
Filip Musiał
 

Ksiądz Józef Lelito obiema rękami kurczowo ściskał mównicę, lekko zgarbiony, z nienaturalnie przekrzywioną głową stał na środku wypełnionej ludźmi zakładowej auli zaadaptowanej tymczasowo na salę sądową.

Podniesiony głos zdradzał ogromne napięcie, gdy mówił: Przedstawiało mi się to w ten sposób, że ta grupa działa samodzielnie na obczyźnie, że po prostu dąży do obalenia ustroju, ale żeby ta grupa zdradę stanowiła w najczarniejszym punkcie – jak to się przekonałem o tym w więzieniu – w tym nie orientowałem się. Wkrótce został przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie skazany na karę śmierci. Choć był wikariuszem z Rabki, stał się głównym oskarżonym w tzw. procesie Kurii krakowskiej

 

Ksiądz w podziemiu

Ksiądz Józef Lelito (ps. „Starowolski”, „Szymon”) miał znaczne zasługi w walce o niepodległość. Jeszcze w czasie wojny został kapelanem Narodowej Organizacji Wojskowej. Po podboju Polski przez Armię Czerwoną pozostał w konspiracji, przez krótki czas kierując nawet powiatową komendą NOW w Skawinie. Choć Skawina nie była miastem powiatowym, struktury NOW były tam tak silne, że zdecydowano o powołaniu takiej komendy. Po serii aresztowań i rozbiciu organizacji ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem (jako ks. Józef Nowak) na Ziemiach Zachodnich. Następnie skorzystał z ogłoszonej przez komunistów amnestii, ujawnił się i wyszedł z podziemia. Został wikarym w Rabce.

Wkrótce okazało się, że jego zwierzchnik z konspiracji, Jan Szponder (ps. „Janusz”), zdołał uciec z „ludowej” Polski do wolnego świata. Na zachodzie Szponder nawiązał kontakt z polskimi władzami na uchodźstwie i rozpoczął współpracę z emigracyjną Radą Polityczną. Prowadziła ona tzw. Akcję na Kraj – czyli pozyskiwała informacje o sytuacji w „ludowej” Polsce bezcenne dla zachodniego świata, pokazujące sposoby sowietyzowania kraju. Szponder zbudował własną sieć „punktów informacyjnych”, w przeważającej części złożoną z jego dawnych znajomych z rodzinnych Liszek oraz podwładnych z NOW. Na tej zasadzie nawiązał też współpracę z ks. Lelitą oraz Edwardem Chachlicą („Arturem”) i Michałem Kowalikiem („Wołodyjowskim”).

Komunistyczna bezpieka rozbiła sieć współpracowników Rady Politycznej jesienią 1952 r., a ks. Lelito stał się – mimowolnie – pretekstem, który pozwolił UB uderzyć w krakowską Kurię. Wykorzystano jego służbowe relacje z notariuszami krakowskiej Kurii, ks. Witem Brzyckim oraz ks. Janem Pochopieniem, do wkroczenia do pałacu biskupiego w Krakowie. Bezpieka zarekwirowała dokumenty personalne duchownych oraz sprawozdania nadsyłane do archidiecezji z parafii. Podczas drugiej rewizji zagarnęła pieniądze nadsyłane przez Polonię na cele charytatywne oraz rozmaite pamiątki rodzinne, przedmioty codziennego użytku, biżuterię, a także dzieła sztuki, zdeponowane w pałacu biskupim przez rody arystokratyczne spokrewnione z nieżyjącym już wówczas kard. Adamem Stefanem Sapiehą. Komuniści odkryli także ukryte w kurii dokumenty, korespondencję i rzeczy osobiste polskich oficerów zamordowanych w Katyniu, które pochodziły z ekshumacji prowadzonych przez Czerwony Krzyż w 1943 r. W konsekwencji tych rewizji aresztowano kolejnych księży. Na kilkanaście dni internowano także abpa Eugeniusza Baziaka i bpa Stanisława Rosponda, których następnie wygnano z diecezji krakowskiej.

 

Przed komunistycznym trybunałem

Zebrany przez funkcjonariuszy UB materiał pozwolił na przygotowanie propagandowego procesu, który trwał od 21 do 27 stycznia 1953 r. w dawnej fabryce Zieleniewskiego w Krakowie. Na ławie oskarżonych posadzono współpracujących z uchodźstwem politycznym ks. Lelitę, Chachlicę i Kowalika, kurialnych notariuszy – księży Brzyckiego i Pochopienia, a także drugiego wikarego z Rabki – i przyjaciela ks. Lelity – ks. Franciszka Szymonka oraz przyrodnią siostrę Jana Szpondera Stefanię Rospond. Zarzucono im udział w „siatce szpiegowskiej” stworzonej i kierowanej przez ks. Lelitę. W rzeczywistości dla celów propagandowych na ławie oskarżonych posadzono osoby prowadzące działalność niepodległościową – uznaną przez komunistów za „szpiegostwo” – oraz niepowiązanych z nimi organizacyjnie notariuszy kurialnych, ks. Szymonka i Stefanię Rospond. Stawiane im zarzuty miały zohydzić polskie uchodźstwo polityczne i działające wciąż za granicą władze polskie, a przede wszystkim skompromitować Kościół. Większość oskarżonych zeznawała „pod dyktando” funkcjonariuszy MBP, ich naciskom oparł się ks. Brzycki i Chachlica oraz młodziutka Rospond. Przyznania się do winy kolejnych księży robiły wrażenie nawet na krakowskim duchowieństwie. Mało kto zdawał sobie wówczas sprawę z tego, co działo się za kulisami, w jaki sposób łamano oskarżonych i zmuszano do uległości. Ksiądz Lelito pisał: śledztwo prowadzone było przez kilka tygodni bez ustanku w dzień i w noc bez snu. Dodawał: boleści dochodziły do tego stopnia, że zdawało mi się, iż z każdą chwilą najbliższą nadejdzie kres mojego życia. (…) Nie pozwalano mi zmienić pozycji, mimo że wiłem się w strasznych boleściach, a na moją prośbę oficer śledczy MBP Midro Leon odpowiadał, że stołek mi przyrośnie do d…, a nie zezwoli na żadną ulgę, dopóki nie będę zeznawał tego czego on chce…

Był styczeń 1953 r., komuniści prowadzili decydującą – jak sądzili – rozprawę z Kościołem. W kolejnych miesiącach wydali dekret o obsadzie stanowisk duchownych – odbierający Kościołowi niezależność w prowadzeniu polityki personalnej – a później w propagandowym procesie skazali ordynariusza kieleckiego bpa Czesława Kaczmarka i internowali prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego…

 

Warto odwiedzić