Wyrok na biskupa
Rząd polski uważa przeprowadzenie publicznego procesu sądowego grupy [bp. Czesława] Kaczmarka za przedsięwzięcie całkowicie na czasie i uzasadnione. Bez wątpienia proces pomoże zdemaskować w oczach wierzących Polaków antyludową działalność reakcyjnego kierownictwa katolickiego duchowieństwa.
Jednocześnie rząd polski uważa, że proces wywoła reakcję międzynarodową, która może zaszkodzić wspólnej polityce obozu pokoju, ukierunkowanej na osłabienie napięcia międzynarodowego. Z tego powodu rząd polski chciałby otrzymać radę rządu ZSRR w sprawie celowości przeprowadzenia procesu (…) jeśli w Moskwie dojdą do wniosku o celowości [procesu], to będzie można delegować do Moskwy wiceministra bezpieczeństwa publicznego [Romana] Romkowskiego, nadzorującego przebieg śledztwa w sprawie Kaczmarka. Romkowski mógłby udzielić niezbędnych wyjaśnień w celu bardziej wnikliwego zaznajomienia z materiałami przygotowywanego procesu – zapewniał Bolesław Bierut ambasadora Związku Sowieckiego w Warszawie Arkadija Sobolewa.
Między Wehrmachtem a imperializmem
W Moskwie doszli do wniosku, że proces jest celowy. Bowiem 22 września 1953 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie ogłosił wyrok skazujący bp. Czesława Kaczmarka, ordynariusza diecezji kieleckiej, oraz skarbnika tamtejszej kurii ks. Jana Danilewicza, a także ks. Józefa Dąbrowskiego – kapelana biskupa – na 9 lat więzienia, prokuratora seminarium duchownego w Kielcach ks. Władysława Widłaka na 6 lat więzienia, a s. Walerię Wiklewską na 5 lat w zawieszeniu.
Oskarżonym zarzucano działalność na niekorzyść Związku Sowieckiego, dywersję, szpiegostwo, kontakty z podziemiem, a ordynariuszowi diecezji kieleckiej także współpracę z Niemcami w czasie wojny… Był to pierwszy – i ostatni – proces biskupa w „ludowej” Polsce.
Przeprowadzony w trybie pokazowym stał się pretekstem do potężnego ataku propagandowego na Kościół. Dla jego skuteczności niezwykle ważne było, by obok reżimowych dziennikarzy i „autorytetów” w kampanię włączyli się także katolicy. Zadanie to zrealizowali działacze proreżimowego Stowarzyszenia PAX.
Jan Dobraczyński i Mieczysław Kurzyna w „Tygodniku Powszechnym” – przejętym przez PAX od prawowitej redakcji – pisali: Proces ks. biskupa Kaczmarka jest jednym z elementów wielkiej sprawy międzynarodowej, charakteryzującej się tym, że walczące o panowanie Stany Zjednoczone starają się wykorzystać dla swoich celów wszystkie czynniki, a zwłaszcza autorytet Kościoła Katolickiego i przekonania religijne katolików (…). Jednocześnie dodawali: (…) surowo osądzać trzeba drogę ks. biskupa Kaczmarka, która osłabiała jedność narodu i służyła tym, którzy odbudowując Wehrmacht wskazali mu drogę na Wschód, a więc przede wszystkim na Polskę (…). Natomiast Tadeusz Mazowiecki we „Wrocławskim Tygodniku Katolickim” przekonywał: ludowa ojczyzna przywróciła godność milionom prostych ludzi, w olbrzymiej większości wierzących, przekraczając raz na zawsze stosunki społeczne (…) i buduje w niezwykle trudnych warunkach powojennego życia podstawy lepszego bytu. Odnosząc się zaś do procesu, tłumaczył: Ku tej szkodliwej działalności kierowały ks. bp. Kaczmarka i współoskarżonych poglądy prowadzące do utożsamiania wiary ze wsteczną postawą społeczną, a dobra Kościoła z trwałością i interesem ustroju kapitalistycznego. Po czym dodawał: proces ks. bp. Kaczmarka udowodnił również naocznie, i to nie po raz pierwszy, jak dalece imperializm amerykański, pragnący przy pomocy nowej wojny, a więc śmierci milionów ludzi, narzucić panowanie swojego ustroju wyzysku i krzywdy społecznej krajom, które obrały nową drogę dziejową, usiłuje różnymi drogami oddziaływać na duchowieństwo oraz ludzi wierzących i kierować ich na drogę walki z własną ojczyzną, stanowiącą wspólne dobro wszystkich obywateli.
Element planu
Biskup Kaczmarek został aresztowany w styczniu 1951 r. Przez blisko trzy lata znajdował się w areszcie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Poddawany zróżnicowanej presji kapłan ostatecznie skapitulował i przyznał się do stawianych mu fikcyjnych zarzutów. Można przyjąć, że aresztowanie bp. Kaczmarka rozpoczęło decydującą ofensywę antykościelną, zaś jego proces przypadł na jej apogeum. Komuniści już wcześniej uderzyli w zaplecze personalne Kościoła, likwidując niższe seminaria duchowne i nowicjaty zakonne. Usiłowali także wpływać na jego politykę personalną. W 1951 r. usunęli z ziem uzyskanych kosztem III Rzeszy administratorów apostolskich, na których miejsce – pod naciskiem władz – wybrano spolegliwych wobec reżimu wikariuszy kapitulnych; następnie wygnali biskupów katowickich – zastępując ich kapłanami współpracującymi z komunistami, wreszcie w grudniu 1952 r. usunęli także biskupów krakowskich. W styczniu kolejnego roku przeprowadzili głośną rozprawę propagandową nazywaną „procesem kurii krakowskiej”. Decydującym ruchem było wprowadzenie miesiąc później dekretu o obsadzie stanowisk kościelnych, w którym – już całkiem otwarcie – władze reżimu przyznały sobie prawo do ingerowania w mianowanie duchownych na funkcje administracyjne w Kościele. Zapisano w nim między innymi: Objęcie duchownego stanowiska kościelnego wymaga uprzedniej zgody właściwych organów państwowych. Przewidywano także, że kapłani mają składać ślubowanie na wierność Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Gwałtowny sprzeciw Episkopatu, wyrażony w głośnym memoriale Non possumus i zdecydowana postawa prymasa Stefana Wyszyńskiego były symbolem niezłomności Kościoła. Kolejnym uderzeniem stał się więc proces bp. Kaczmarka, a tuż po nim internowanie kard. Stefana Wyszyńskiego.