Przebaczać jak Bóg – 11 IX 2011
24. Niedziela zwykła
Ewangelia: Mt 18, 21-35
Piotr, stawiając Jezusowi pytanie o granicę dla przebaczenia, mówi: Czy aż siedem razy? To pytanie ujawnia ludzki opór, trud wobec perspektywy przebaczenia drugiemu człowiekowi, który jawi się jako winowajca.
Życie duchowe, życie chrześcijańskie można przeżywać przede wszystkim w optyce obowiązku, nakazów i zakazów, które są ciężarem dla człowieka. Wtedy uczestnictwo w Eucharystii, modlitwa, niesienie pomocy drugiemu tylko uwiera. Brak jest radości, spontaniczności. Tak dzieje się, jeśli człowiek nie odkryje wartości, dobra i piękna postawy bycia dla Boga i dla drugiego człowieka. Najbardziej ciąży człowiekowi jego egoizm, który nie pozwala dawać siebie. Jak ja przeżywam własną wiarę? Czy potrafię z serca przebaczyć?
Podstawowym grzechem sługi z przypowieści jest jego niewdzięczność i małostkowość. Człowiek, któremu darowano tak ogromny dług, że nie mógłby spłacić go przez całe życie, jest bezwzględny wobec swego dłużnika, który jest mu winien o wiele, wiele mniej. Grzechem tego człowieka jest także wielka ślepota duchowa i krótka pamięć. Nie potrafi on dostrzec zależności między otrzymanym przebaczeniem a zaproszeniem do dzielenia się tym darem z innymi. Chce zachować swe przebaczenie dla siebie. Nieraz bezwzględność wobec innych jest wyrazem nieakceptacji sytuacji bycia dłużnikiem, w której zraniona miłość własna prowadzi do upokarzania innych. Czy potrafię dostrzec w sobie niszczycielskie przejawy zatwardziałości serca? Przebaczenie jest bardzo trudne, zwłaszcza gdy trzeba wiele razy przebaczyć, gdy winowajca nie uznaje swej winy, gdy czujemy się bardzo skrzywdzeni.
Przebaczenie jest naszym uczestnictwem w Bogu bogatym w miłosierdzie, który sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi (Mt 5, 45).