Apostolstwo Modlitwy w Rytrze 1990-2024

01 kwi 2025
Krystyna
 

Mijają lata od założenia Grupy Apostolstwa Modlitwy przy Parafii św. Józefa Robotnika w Rytrze w roku 1990. Początkowo byłam tylko ja i sąsiadka Helena.

W następnych latach grupa powiększała się bardzo szybko, do kilkunastu osób; potem osiągnęła maksymalną liczbę członków – ponad 30 osób. Wszystkie sprawy organizacyjne i te związane z działalnością w parafii były uzgadnianie z ks. Proboszczem. W 1992 roku 12-osobowa grupa została uroczyście przyjęta do Apostolstwa Modlitwy przez ks. Proboszcza Franciszka Klaga i o. Tadeusza Kiersztyna SJ. W roku 1993 do naszej grupy wstąpiło kolejne 15 osób. Wielką pomocą dla nas okazał się ks. Jubilat Józef Woźnicki.

Jestem szczęśliwa, Kochany Panie Jezu, że mimo przeróżnych chwil, ataków zwątpienia, cierpienia i łez, gdy zły duch chciał, bym zrezygnowała, ja odrzucałam je, klękając przy Twoim Sercu, ze łzami w oczach, wpatrując się w Ciebie. Zły podpowiadał mi: Co ci daje modlitwa? Inni się nie modlą, a żyją sobie spokojnie… Ja nie przejmowałam się jego podpowiedziami, błagałam Cię, Ukochany Jezu, byś dał mi światło i wskazał, co mam robić. Działałeś również w siostrach z Apostolstwa Modlitwy, które się bardzo modliły o pomoc dla mnie. Panie Jezu, różnie było. Ty wszystko wiesz, że zły nie ustawał w kuszeniu, by zostawić spotkania modlitewne, a ja nieustannie nocą wołałam do Ciebie, by mnie nikt i nigdy nie mógł oddzielić od Ciebie. W tych momentach starczało mi sił, by spojrzeć na Twoje Serce przebite moimi grzechami i słabościami i wtulona w Twoich ramionach nieustannie błagałam Ciebie, Jezu, i Twoją ukochaną Matkę Maryję, by była przy mnie jak za młodych lat. Pamiętam dzień mojego ślubu, kiedy klęczałam na modlitwie w parafii Wniebowzięcia w Piwnicznej Zdroju i odmawiałam Litanię do Matki Najświętszej. Prosiłam wtedy usilnie Matuchnę, by od tej chwili szła ze mną przez całe życie. Jestem szczęśliwa, że do tej pory w radościach i smutkach jest zawsze przy mnie. W modlitwie, w dzień i w nocy, dziękuję Jej za to, zwłaszcza w modlitwie różańcowej.

Wracając do opisu mojej obecności w Apostolstwie Modlitwy, stwierdzam, że to jest i był piękny czas. Tak jak wspomniałam, były różne upadki, ale były też wzloty. Za to wszystko dziękuję Panu Jezusowi, a za upadki i błędy nieustannie przepraszam Serce Jezusa. Jednym z przykładów, jak wiele łask i pomocy doznawaliśmy od Jezusa, była pielgrzymka animatorów do Rzymu na kanonizację św. Klaudiusza la Colombière. Stojąc w zadumie i zamyśleniu na Placu św. Piotra w Rzymie, poczułam ogromne pragnienie służenia Jezusowi i dawania siebie innym, bycia bliżej słabszych, chorych i opuszczonych, niesienia im wszelkiej pomocy modlitewnej i materialnej. Przed oczyma stanął mi w tym świętym miejscu Kościół, zrozumiałam, jak wielką ma wartość. Cieszę się, że jestem w nim!

Panie Jezu, czasami, gdy wracały dni oschłości, na modlitwie słyszałam Twój głos: Co z moim Sercem? W opamiętaniu wołałam: Jezu, nie mogę Cię zostawić! Czym mogę Ci odpłacić? Tylko wiernością i miłością do Ciebie, Jezu! Zastanawiałam się wielokrotnie, czy wybrałabym powtórnie drogę służby Tobie i ludziom. Tak, Panie Jezu – droga pójścia za Tobą jest piękna, chociaż czasami trudna. Jestem szczęśliwa przy Sercu Twoim i pragnę być przy Tobie do ostatniego mego tchnienia i w wieczności.

Cudowną dla mnie i innych była wymodlona comiesięczna adoracja w pierwszy czwartek miesiąca po wieczornej Mszy św. Wraz z nami zostawali na adoracji wierni, by razem z nami się modlić. To było naszą ogromną radością. Trudno nie wspomnieć też, jak Jezus działał przez nas przy organizacji pielgrzymek. Były to wspaniałe chwile i radość z bycia razem z innymi parafianami. Niejednokrotnie zebrały się po dwa autokary, a celem pielgrzymek były: Częstochowa, Niepokalanów, Czerna, Dukla, Miejsce Piastowe, Dębowiec, Rusinowa Polana, Krzeptówki i wiele innych miejsc. Mimo licznych obowiązków, bo były to sezony wakacyjne, a ja przyjmowałam gości, Jezus przysyłał mi dobrych ludzi, którzy poradzili sobie sami z posiłkami, a wieczorami wychodzili naprzeciw, zdawali mi relacje z całego dnia. Z pielgrzymek wracaliśmy ubogaceni modlitwą i radością, a co najważniejsze - Matka Najświętsza zawsze była z nami, wpierała nas i prowadziła ku wielkiej chwale Pana Boga. Wszystko odbywało się szczęśliwie, bez żadnych zasłabnięć, choroby czy nieszczęść. Zawsze czuliśmy wielka opiekę Matuchny i Jezusa. Na koniec każdej pielgrzymki na postoju robiliśmy agapę: było ciasto, coś do picia, krótki odpoczynek i pytania: Kiedy następna pielgrzymka? W różańcu na zakończenie była modlitwa dziękczynna.

Jeszcze inną nasza radością jako członków Apostolstwa Modlitwy była służba bliźnim przez odwiedzanie chorych, robienie stroików świątecznych na Boże Narodzenie. Szliśmy wtedy do lasu po gałązki jedliny, często w śniegu i mrozie, aby wykonać naturalne stroiki, które po wigilijnym obiedzie zaproszeni goście mogli zabrać do swoich domów. Na Wielkanoc piekłyśmy baranki, które przystrajaliśmy i przekazywaliśmy samotnym, chorym i starszym. Na spotkaniach była cudowna atmosfera – radość, radośc, radość… i łzy szczęścia! Wracając do domu po takich spotkaniach, nie wiedziałam, jak dziękować za to Jezusowi, co zdziałał w nas; chciałam przez całą noc śpiewać Mu: Jak dobryś Ty, Jak dobryś Ty!

Lata 90. i późniejsze były bardzo trudne, zwłaszcza dla rodzin wielodzietnych. Postanowiliśmy zorganizować dla nich zbiórkę odzieży, obuwia, żywności i innych gospodarczych urządzeń. To był trafny cel. Chwała Panu! Co do pomocy w różnych ciężkich przypadkach, to kwestowaliśmy na dzieci chore, na ich leczenie. Pomagaliśmy również w organizacji przyjęć komunijnych dla dzieci.

Kochani, chciałoby się krzyczeć na głos, jak dobry jest Pan. I chciałoby się nieustannie dziękować Jezusowi, że posłużył się nami, tak słabymi i nieudolnymi, by służyć innym. Brak mi słów, by to wyrazić. Łzy mi się cisną do oczu… Cieszę się, że Serce Jezusa jest zawsze przy mnie, obym nigdy, przenigdy nie zwątpiła.

 

Warto odwiedzić