Jeden ciałem i duszą
Człowiek, stworzony na obraz Boży, "jest równocześnie istotą cielesną i duchową"[1]. To słowa naszego Katechizmu. Autor biblijny tę samą prawdę wyraża językiem symbolicznym i mówi, że Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego człowiek stał się istotą żywą[2]. Możemy zatem powiedzieć, że człowiek jest z woli Bożej istotą złożoną: że ani nie jest duszą uwięzioną w ciele, ani też ciałem przez duszę opanowanym. Jest zatem człowiek stworzeniem złożonym z duszy i ciała.
Powołuje się nasz Katechizm na źródła biblijne i stwierdza jednoznacznie, że "pojęcie dusza często oznacza w Piśmie świętym życie ludzkie[3] lub całą osobę ludzką[4]. Oznacza ono także to wszystko, co w człowieku najbardziej wewnętrzne[5] i najbardziej wartościowe[6]; to, co sprawia, że człowiek jest w sposób najbardziej szczególny obrazem Pana Boga: dusza oznacza zasadę duchową w człowieku"[7].
Ale dodaje nasz Katechizm, że "ciało uczestniczy w godności obrazu Bożego; jest ono ciałem ludzkim właśnie dlatego, że jest ożywiane przez duszę duchową, i cała osoba ludzka jest przeznaczona, by się stać w Ciele Chrystusa świątynią Ducha"[8]. W konstytucji Gaudium et spes czytamy: "Człowiek jeden ciałem i duszą przez to samo, że jest ciałem, zbiera w sobie elementy świata materialnego, tak by przez niego mogły one dosięgnąć szczytu własnego i wznieść głos ku dobrowolnej chwale Stwórcy. Nie wolno więc człowiekowi gardzić życiem ciała, lecz przeciwnie, ma on obowiązek ciało swoje uważać za dobre i godne szacunku, ponieważ jest przez Boga stworzone i ma być wskrzeszone w dniu ostatecznym"[9].
W tej wypowiedzi Soboru niezwykle ważne jest dla nas wyrażenie człowiek jeden ciałem i duszą. Nawiązuje ono bowiem bezpośrednio do biblijnych pojęć i do biblijnego języka. Zgodnie z filozofią grecką, zwłaszcza z filozofią Platona i Arystotelesa, twierdzimy, że człowiek składa się z ciała i duszy. Filozofia ta "nie tylko rozróżnia, lecz oddziela duszę od ciała. Dusza jest duchem i pochodzi z wyższej sfery, podczas gdy ciało należy do niższej sfery materii"[10]. Stąd przekonanie, że to ciało jest źródłem grzechu, a dusza ─ jak idea platońska ─ jest w nim uwięziona i czeka na wyzwolenie, którym w ujęciu chrześcijańskim może być tylko zbawienie.
Pismo święte inaczej rozumie człowieka, według niego bowiem człowiek z woli Boga i mocą Bożego słowa jest stworzoną jednością. Autor biblijny w zdaniu tchnął w jego nozdrza tchnienie życia użył hebrajskiego wyrazu nefesz. Jest jednak pewna drobna, ale bardzo istotna różnica w użyciu naszego wyrazu dusza i biblijnego wyrazu nefesz. My zgodnie z naszym sposobem myślenia musimy powiedzieć, że człowiek ma duszę, a nie wolno nam powiedzieć, że człowiek jest duszą. Z użyciem wyrazu nefesz jest przeciwnie: człowiek jest nefeszem - nie można jednak powiedzieć, że człowiek ma w sobie nefesz. Ale jeżeli tak, czyli jeżeli cały człowiek jest nefeszem, to skutki tego są bardzo poważne, zgrzeszył bowiem cały człowiek, możemy powiedzieć nawet, że zgrzeszył nefesz ─ i to nefesz na pierwszym miejscu musi doznać skutków swego grzechu, przede wszystkim śmierci jako kary za grzech. I wynika z tego rzecz, która może zaskoczyć niejednego: Hebrajczycy ─ w czasach kiedy pisano Księgę Rodzaju ─ przyjmowali, że owo nefesz jest śmiertelne i że umiera razem z ciałem. Nefesz bowiem oznacza element życia w człowieku w najszerszym znaczeniu: nefesz odczuwa głód[11], brzydzi się[12], nienawidzi[13], gniewa się[14], kocha[15], przeżywa często wielki smutek[16], a przede wszystkim może umrzeć[17], to znaczy wyjść[18], a niekiedy także wrócić[19].
Nie oznacza to jednak, że Hebrajczycy tamtych czasów nic nie wiedzieli o nieśmiertelności. O Henochu - a jest to jedna z najstarszych tradycji biblijnych - czytamy tak: Żył więc Henoch w przyjaźni z Bogiem, a następnie znikł, bo zabrał go Bóg[20]. Trzeba nam pamiętać, że były to zaledwie początki objawienia Bożego i że dopiero "nieśmiało i bardzo powoli rodziła się nadzieja, że Pan Bóg nigdy, nawet w chwili śmierci, nie opuści pobożnego i że wspólnota z Pomocnikiem i Odkupicielem, Bogiem, także w chwili śmierci nie zostanie zniszczona"[21]. Stopniowo to przekonanie pod wpływem proroków i autorów psalmów przemienia się w ufne oczekiwanie, że cały człowiek powróci po śmierci do Pana Boga. Oto psalm 73: Prowadzisz mnie według swojej rady i przyjmiesz mnie na koniec do swojej chwały[22]. Oto psalm 49: Lecz Bóg wyzwoli moją duszę z mocy szeolu, bo mnie zabierze[23]. Jak Henocha zabrał, oczywiście. Oto wreszcie wypowiedź Izajasza proroka o Słudze Pana przede wszystkim, ale także pośrednio o wszystkich sprawiedliwych: Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie. Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy i posiądzie możnych, jako zdobycz za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami[24].
I tak się to objawienie Boże rozwijało do czasów Nowego Testamentu, kiedy to już bardzo wielu pobożnych Żydów oczekiwało "wskrzeszenia zmarłych, odbudowy całego człowieka i nowego życia tego całego człowieka z mocy i życia Bożego"[25]. Chrześcijaństwo jednak zostało rzucone w grecki przede wszystkim świat pogański, w którym panowała dość powszechnie filozofia platońska, i tą właśnie filozofią się na początku zauroczyło ─ może dlatego, że jest to system, w którym się mówi wiele i pięknie o Bogu jako o dobrym Rzemieślniku-Demiurgu, a to przecież tak łatwo można było skojarzyć z Bogiem wczesnego Starego Testamentu, który jak garncarz z gliny lepił ludzkie ciało. W tym ujęciu jednak hebrajski wyraz nefesz musiał ustąpić greckiemu wyrazowi psyche, a grecka psyche to coś całkowicie innego niż ciało i równocześnie coś szlachetniejszego niż samo ciało. Nic dziwnego zatem, że w chrześcijaństwie zaczęto mówić o duszy jako o prawdziwym człowieku, dla którego ciało jest tylko doczesnym ciężarem. I właśnie wtedy zaczęto się domyślać, że dusza może istnieć także poza ciałem człowieka. Uważano jednak ─ słusznie zresztą, ─ że to istnienie duszy poza ciałem sprawia, iż jest ona jakby czymś niekompletnym i że pełnię istnienia otrzyma dopiero po zmartwychwstaniu ciał. Do mniej więcej trzynastego wieku jednak nikt właściwie nie wiedział, jak to jest możliwe. Dopiero w trzynastym wieku święty Tomasz z Akwinu do chrześcijaństwa genialnie zastosował arystotelesowski system filozoficzny i stwierdził, że w człowieku dusza tak się ma do ciała jak w każdym innym bycie forma do materii[26]. Celowo pomijam wyjaśnienie tego bardzo trudnego stwierdzenia, żeby je bowiem zrozumieć trzeba dobrze znać przynajmniej podstawy filozofii arystotelesowskiej i Tomaszowej łącznie z późniejszą tomistyczną. Wystarczy stwierdzić, że Sobór Powszechny w Vienne, który obradował w latach 1311-1312, wypowiedział się tak: "Ktokolwiek odważyłby się twierdzić, bronić lub zuchwale utrzymywać, że dusza rozumna, czyli intelektualna, nie jest prawdziwie, sama przez się i z istoty swej formą ludzkiego ciała, powinien być uważany za heretyka"[27]. Ostatecznie Sobór Laterański V w roku 1513 określił, jako dogmat wiary, że dusza ludzka jest nieśmiertelna[28].
Platonizujące pojęcie duszy długo się utrzymywało i jeszcze dzisiaj się utrzymuje w ascezie kościelnej przede wszystkim. Na przykład założyciel mojego zakonu, święty Ignacy Loyola, w swoich Ćwiczeniach duchownych pisze o duszy "jakby uwięzionej w tym mogącym się zepsuć ciele"[29]. I tak do dzisiaj postępuje wielu autorów. Nie można tu, co prawda, mówić o wielkim błędzie teologicznym, jest to jednak powiedzenie niedokładne, za grzech człowieka bowiem odpowiada zarówno dusza, jak ciało.
Toteż na zakończenie dzisiejszych naszych rozważań przywołajmy jeszcze dwa stwierdzenia naszego Katechizmu: "Jedność ciała i duszy jest tak głęboka, że można uważać duszę za formę ciała; oznacza to, że dzięki duszy duchowej ciało utworzone z materii jest ciałem żywym i ludzkim; duch i materia w człowieku nie są dwiema połączonymi naturami, ale ich zjednoczenie tworzy jedną naturę"[30]. Inaczej mówiąc, człowiek jest jeden ciałem i duszą, za swoje postępowanie, zatem odpowiada cały człowiek wobec Pana Boga. I drugie stwierdzenie: "Kościół naucza, że każda dusza duchowa jest bezpośrednio stworzona przez Boga - nie jest ona produktem rodziców – i jest nieśmiertelna; nie ginie więc po jej oddzieleniu się od ciała w chwili śmierci i połączy się na nowo z ciałem w chwili ostatecznego zmartwychwstania".[31].
[1]KKK 362.
[2]Rdz 2,7.
[3]Por. M 16,25-26; J 15,13.
[4]Por. Dz 2,41.
[5]Por. Mt 26,38; J 12,27.
[6]Por. Mt 10,28; 2 Mch 6,30.
[7]KKK 363.
[8]KKK 364.
[9]GS 14.
[10]Schelkle Karol Herman: Teologia Nowego Testamentu. 1. Stworzenie. świat, czas, człowiek. Kraków 1983, str. 101. Cały wywód o duszy w ujęciu Starego Testamentu opieram na tym autorze.
[11]Pwt 12,15.
[12]Lb 21,5; Ez 23,18.
[13]2 Sm 5,8.
[14]Sdz 18,25.
[15]Rdz 44,30.
[16]Jr 13,17.
[17]Lb 23,10; Sdz 16,30.
[18]Rdz 35,18.
[19]1 Krl 17,21n; por. na ten temat Gerhard von Rad: Teologia Starego Testamentu. Przełożył Bogusław Widła. Warszawa 1986, str. 128.
[20]Rdz 5,24.
[21]Schelkle, dz. czyt., str. 102.
[22]Ps 73,24.
[23]Ps 49,16.
[24]Iz 53,10-12.
[25]Schelkle, dz.. cyt., str. 103.
[26]Eric Lionel Mascall: Teologia chrześcijańska a nauki przyrodnicze. Przełożył Tomasz Górski. Warszawa 1968, str. 218. Cały ten wywód zresztą o platonizmie i arystotelizmie w chrześcijaństwie na tej właśnie książce oparłem.
[27]BF V 34.
[28]DS 1440.
[29]Św.. Ignacy Loyola: Ćwiczenia duchowne. Kraków 1996, nr 47, str. 32.
[30]KKK 366.
[31]KKK 366.