Ziarno niepodległości
„Piłsudski w stolicy”… Trudno opisać entuzjazm tłumów wciąż zapełniających ulice… „Wrócił komendant! Władzę Piłsudskiemu! Precz z niemieckimi regentami!”. Gdyby Piłsudski przypadkiem ukazał się w tym dniu na ulicach Warszawy, niewątpliwie groziłoby mu niebezpieczeństwo uduszenia przez rozentuzjazmowany tłum – tak wspominał 10 listopada 1918 r. Marian Romeyko. Dzień później marszałek Józef Piłsudski objął władzę na skrawkach wyzwolonej spod zaborów Polski.
Od niepodległości do niewoli
By ostatecznie ukształtować jej granice, trzeba było jeszcze powstania wielkopolskiego, trzech powstań śląskich, walk z Ukraińcami, wojny z bolszewicką Rosją i konfliktu zbrojnego z Czechosłowacją. Mimo to dzień 11 listopada stał się narodowym świętem, symboliczną datą oddzielającą zaborczą niewolę od wolności. Niepodległość II Rzeczpospolitej wyrąbywano szablami, bój o granice okupiono krwią. Być może dlatego wolność była dla mieszkańców odrodzonej Polski wartością najwyższą. Byli jej spragnieni, swoje dzieci wychowywali w poczuciu obowiązku wobec Ojczyzny, z przesłaniem, że państwowa suwerenność jest warta złożenia daniny życia.
W czasie II wojny światowej w konspiracji przysięgali, że będą walczyć o odzyskanie niepodległości „aż do utraty życia”. Znaczna część tej patriotycznej elity została wymordowana przez Niemców i Sowietów, a symbolem tej planowo przeprowadzonej przez obu okupantów zbrodni stały się Palmiry i Katyń. Ci, którzy przeżyli wojnę, padli ofiarą komunistycznego reżimu ustanowionego w Polsce przez Sowietów. By komuniści i wspierający ich koniunkturaliści mogli zawładnąć Polską, trzeba było dobić patriotyczną elitę. Najmłodsi, ci, którzy w czasie wojny byli dziećmi, do podziemia zeszli na przełomie lat 40. i 50. Pokolenie młodszych braci – zapatrzonych w ojców służących w Armii Krajowej i starsze rodzeństwo walczące w Szarych Szeregach – zapłaciło za „gen wolności”. Przez więzienia, w tym cieszące się złą sławą Jaworzno, przeszło ponad 10 tys. działaczy młodzieżowej konspiracji niepodległościowej. Straty wojenne, po których nastąpiły represje pierwszej dekady „ludowej” Polski, skutecznie spacyfikowały pokolenie II Rzeczpospolitej. Ci, dla których niepodległość nie była pustym słowem, zostali wymordowani, zamknięci w więzieniach, spacyfikowani terrorem…
Hasła wolnościowe powróciły w czasie rewolty w Poznaniu w czerwcu 1956 r. Jednak po jej krwawym stłumieniu PZPR zdołała skanalizować społeczny ferment w obrębie systemu. Idea niepodległościowa znajdowała się w odwrocie, ale nie zamarła. Poczucie podmiotowości odradzało się wśród katolickiej większości – animowanej przez prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego. Niebagatelne znaczenie dla tego procesu miała Wielka Nowenna Tysiąclecia i obchody Milenium Chrztu Polski. Działalność konspiracyjna zeszła w tym czasie na dalszy plan, choć co roku bezpieka likwidowała kilkanaście organizacji. Z pewnością najważniejszą z nich – odwołującą się wprost do idei niepodległościowej – był działający od połowy lat 60. „Ruch”.
Między wolnością a demokratyzacją
Dążenie do niezależności od reżimu powróciło po raz kolejny w marcu 1968 r. Zainicjowany w Warszawie przez partyjnych rewizjonistów strajk studencki zaktywizował także tych, którzy komunizmu nie chcieli naprawiać, ale go w całości odrzucali. Na te dążenia władza odpowiedziała pałkami i relegowaniem niepokornych studentów z uczelni. Dwa lata później liberalizacji systemu domagali się także robotnicy Wybrzeża w grudniu 1970 r. Doczekali się czołgów przed stocznią i salw z ostrej amunicji.
Przełomem była połowa lat 70., gdy po kolejnej robotniczej rewolcie zaczęły powstawać liczne organizacje opozycyjne, w tym te odwołujące się wprost do niepodległości, jak Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Konfederacja Polski Niepodległej czy Studencki Komitet Solidarności, a później Ruch Młodej Polski. Stanowiły one przeciwwagę dla nurtu reformatorskiego – w którym istotną rolę odgrywali byli marksiści – zmierzającego do naprawy systemu. Podział na zwolenników budowy nowego suwerennego kraju w oderwaniu od PRL i zwolenników jej demokratyzacji był szczególnie wyraźny najpierw w Komitecie Obrony Robotników, a później w „Solidarności”. Z całą mocą ukazał się w latach 1988-1989, gdy reformatorzy w rozmowach „okrągłego stołu” widzieli szansę na zmianę, a niepodległościowcy – uznający rozmowy z reżimem za zdradę ideałów – przestrzegali, że ich efektem będzie konserwacja niektórych elementów systemu.
Zgładzona elita
Dzieje XX wieku szczególnie boleśnie dotknęły patriotyczną elitę. Niezłomni obrońcy idei niepodległości wykrwawiali się przez dekady. Wzmocnieniu ulegała za to frakcja „realistów”, akcentujących konieczność ustępstw w obliczu warunków geopolitycznych. Jak pączki w maśle mieli się koniunkturaliści oddający się na usługi zwycięzców. Efektem półwiecza totalitaryzmu stało się więc wzmocnienie środowisk skłonnych do uległości, co niosło za sobą także marginalizację dorobku pokolenia wolnej Polski i uznanie jego poświęcenia za śmieszne. To między innymi dlatego żołnierzy powstania warszawskiego i powojennego podziemia przedstawiano jako oszalałych straceńców – zapominając, że pokolenie, które przywróciło Polskę na mapę Europy w 1918 r., wierzyło, iż można wykuwać swój los, zmieniać świat, a nie tylko dostosowywać się do sytuacji. W 1989 r. zabrakło tamtej determinacji. Sukces wyborów z czerwca został przyćmiony następującą po nim falą uległości wobec komunistów. Wybór modelu ewolucji, a nie odrzucenia PRL jest przyczyną tego, że ugrzęźliśmy w postkomunizmie, wciąż pytając, kiedy wreszcie będzie normalnie…