Ziarno i zasiew modlitwy - 23 VII 2023

23 lip 2023
ks. Robert Więcek SJ
 

16. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Mateusza 13, 24-43

Modlitwa jest jak ziarnko gorczycy. Nie trzeba od razu wielu godzin jej poświęcać. Ona, jeśli pozwolimy, potrafi się wpasować w codzienność. Ale nie może być siana gdziekolwiek.

Najwłaściwszą przestrzenią jest rola, którą mam do dyspozycji. I jak z ziarnem się czyni, trzeba ją wziąć i posiać – trzeba się modlić. Bez podjęcia nie będzie modlitwy. Bez stworzenia przestrzeni i czasu, nie będzie życia modlitewnego. Gdy ją podejmujemy, wtedy okazuje się w czasie, że choć ziarnko gorczycy jest najmniejsze ze wszystkich nasion, to wyrośnie, i jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem. Dokonuje się to w czasie! Nie od razu.

Modlitwa jest podobna do zaczynu. Nie trzeba jej nie wiadomo ile, by nabrało smaku wszystko dookoła. Ona być może ginie w całej liście innych rzeczy do zrobienia, jednak bez niej ciasto się nie zakwasi. Na zakwasie jest najzdrowszy chleb. Trzeba się wystrzegać, by nie zrezygnować z zaczynu (wszak niesie w sobie fakt, że od niego się zaczyna), by modlitwa nie zginęła jako jedna z wielu i na dodatek bezproduktywna. Bo ona w swej istocie nie jest działaniem, a byciem. Zakwas po prostu jest, i jeśli go włożymy do życia codziennego, to wszystko się zakwasi. Zostanie przeniknięte.

Święty Paweł mówi krótko i dobitnie o roli Ducha Świętego (Rz 8, 26-27). Duch Święty przychodzi z pomocą naszej słabości. Co jest tą słabością? Nieumiejętność w i na modlitwie. Zniechęcamy się trudnościami. Tyle spraw do załatwienia, a jeśli nawet uda się stanąć do modlitwy, to przychodzą rozproszenia i tyle w nas niesmaku, bo widzimy jakieś ale. Słyszymy, że gdy nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Trudność także w nieznajomości własnego serca. Nie wiemy, o co i jak się modlić. Nie bójmy się trudności, bo przez nie wchodzi się do królestwa Bożego.

Staramy się siać dobre nasienie na swej roli. Tak jak potrafimy, modlimy się. Lecz kiedy ludzie śpią, przychodzi nieprzyjaciel natury ludzkiej i sieje chwast między pszenicę. I odchodzi. Największym bowiem sukcesem złego ducha jest to, że nie wierzymy w jego istnienie. Odchodzi do czasu. Bo przyjdzie na czas żniw po plon jemu należny. Posialiśmy dobre ziarno. Dbamy o glebę i niemiła niespodzianka nas spotyka, bo… okazuje się, że pośród kłosów zbóż pojawił się i chwast. Rozkładamy bezradnie ręce. To nie tak miało być. Nie o to chodziło. Skąd więc wziął się chwast? Skąd rozproszenia? Z takimi pytaniami trzeba udać się do Pana Jezusa; nie podejmować ich samemu. Bo tylko Bóg może nam nie tyle wyjaśnić, co nauczyć żyć z chwastem obok. Dla przykładu weźmy wyobraźnię, która jest producentem różnego rodzaju wyobrażeń, rozproszeń. Można ją wykorzystać, albo dać się prowadzić za nos. Święty Ignacy Loyola uczy, że wyobraźnia może stać się pomocą w modlitwie. Odpowiednio ukierunkowana pomoże w czasie trwania modlitwy. Nie skupiajmy się zbytnio na chwaście, bo powyrywamy razem z nim i pszenicę.

Przyjdzie czas żniwa… i da się oddzielić ziarno od plew… Oby spichlerze były pełne pszenicy modlitwy. Nie o ilość chodzi w tym, a o serce włożone. Jakość modlitwy nie mierzy się bowiem ilościowo. Ktoś lubi proste trwanie, ktoś inny różaniec, jeszcze inny litanię czy rozważanie słowa Bożego. Ważne, by znaleźć właściwy sposób modlitwy dla mnie (osobistej), także sposób przeżywania modlitwy wspólnotowej (Eucharystia, rodzinna). Obyśmy zajaśnieli jak słońce w królestwie Ojca naszego.

 

Warto odwiedzić