Prorok Amos
Amazjasz [kapłan z Bettel] rzekł do Amosa: «”Widzący", idź, uciekaj sobie do ziemi Judy! I tam jedz chleb, i tam prorokuj! A w Betel więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i królewską budowlą». I odpowiedział Amos Amazjaszowi: «Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i rzekł do mnie Pan: "Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego!". Am 7, 12-15
Spoganienie Izraela dotknęło wszystkich aspektów jego życia, gdyż pogaństwo to nie tylko religia, to także sposób myślenia i widzenia świata oraz Boga. Stąd też można być spoganiałym żydem czy spoganiałym chrześcijaninem. Mówi się o tym i pisze dziś szeroko. Jednym z tych, którzy bodaj jako pierwsi bardzo mocno postawili ten temat w naszych czasach, był wtedy jeszcze młody ksiądz i profesor teologii Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI. W 1958 roku pisał: Nazywana chrześcijańską Europa od ponad czterystu lat stała się siedliskiem nowego pogaństwa rosnącego niepowstrzymanie w sercu Kościoła i grożącego drenażem od wewnątrz. To zjawisko pojawiło się już w Izraelu. Prorocy Eliasz i Elizeusz walczyli z pogaństwem w Izraelu wyrażającym się wprost w kulcie obcych bogów. Ale pogaństwo wcisnęło się i do kultu Boga Izraela. Najpierw dotknęło ono królestwa północnego, potem z czasem i królestwa południowego. W czasach panowania Jeroboama II, królestwo północne przeżywało swoisty czas prosperity. Ogólnie dobrze się wiodło Izraelitom. Także od strony religijnej wyglądało wszystko bardzo okazale. Obydwa miejsca kultu w Gilgal i w Betel były bardzo piękne, a kult kwitł. Ale tak naprawdę była to tylko zewnętrzna, łudząca fasada.
Nad całą religijnością i starotestamentalną i nowotestamentalną unoszą się słowa Boga: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz! (Kpł 19, 2). To one porządkują i nadają sens różnorakim przepisom kultycznym i moralnym zawartym w Księdze Kapłańskiej. Celem kultu tak żydowskiego, jak i chrześcijańskiego jest świętość, objawiana stopniowo w Starym i Nowym Testamencie. Ostatecznie w Jezusie Chrystusie staje się jasne, że ta świętość polega na miłości, ale już w Starym Testamencie Izrael poznając Boga widzi, że kult to nie tyle zewnętrzne formy, ile wewnętrzna relacja miłości z Bogiem, wyrażająca się w miłości do bliźniego. Aby Izraelici o tym nie zapomnieli, pięć razy dziennie mieli recytować Shema, czyli przykazanie mówiące nie tylko o tym, że Bóg jest jedyny, ale że mają Go miłować całym swoim sercem, całym swym umysłem i ze wszystkich sił… To miała być i jest odtrutka na pogańskie sprawowanie kultu Boga prawdziwego. Trudno powiedzieć, czy o tym przykazaniu w tamtych czasach zapomnieli, ale na pewno umknęła im jego prawdziwa treść i „klepali je” jak nic nie znaczącą formułkę. Ich kult stał się czysto zewnętrzny, taki, jaki poganie składali swoim bogom. Owszem, sprawowali go, i to w sposób bardzo okazały, ale on nie zmieniał ich życia, ani o jotę nie zbliżał ich do świętości Boga, czyli do Miłości. Dlatego Bóg posyła im szczególnego proroka – Amosa.
Jego hebrajskie imię Amosyah oznacza Jahwe podnosi, Jahwe niesie, i już w nim zawarta jest silna relacja z Bogiem i wiara, że Bóg jest siłą proroka. Pan Bóg wybiera tego człowieka, choć patrząc czysto zewnętrznie, nie nadaje się on do tego zadania. Po pierwsze, nie pochodzi z królestwa północnego, ale z Judei (jego miejsce pochodzenia - Tekoa leży blisko Betlejem), jest więc obcy w miejscu, gdzie ma głosić słowo Boga. Po drugie, nie pochodzi z elity narodu, a raczej z „dołów społecznych”, bo - jak sam wyznaje - jest pasterzem i nacinaczem sykomor, a więc zarabiającym na życie pracą rąk własnych. A po trzecie, nie ma za sobą żadnej szkoły prorockiej, a więc jest niewykształcony. Jedyną jego legitymacją jest to, że Bóg go powołał i posłał, a siłą właśnie to, że Bóg go niesie. I to przeciwstawia politycznymi i religijnym elitom Izraela. Jego słowa są niesamowicie mocne: Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii, książętom pierwszego z narodów, których słucha dom Izraela. (…) Leżą na łożach z kości słoniowej i wylegują się na dywanach; jedzą oni jagnięta z trzody i cielęta ze środka obory. Fałszywie śpiewają przy dźwiękach harfy i jak Dawid obmyślają sobie instrumenty do grania. Piją czaszami wino i najlepszym olejkiem się namaszczają, a nic się nie martwią upadkiem domu Józefa (Am 6, 1.4-6). Na czym polegał fałsz śpiewu tych ludzi? Otóż, nie na braku słuchu muzycznego czy braku doskonałości w śpiewie. Ów fałsz polegał na tym, że ich wnętrze i ich życie stało w sprzeczności z tym, co śpiewali. Owszem, śpiewy ich były piękne, ale życie im zaprzeczało. Bóg nie znosi fałszu religijnego. Dlatego mówi przez proroka: Nienawidzę, brzydzę się waszymi świętami. Nie będę miał upodobania w waszych uroczystych zebraniach. Bo kiedy składacie Mi całopalenia i wasze ofiary, nie znoszę tego, na ofiary biesiadne z tucznych wołów nie chcę patrzeć. Idź precz ode Mnie ze zgiełkiem pieśni twoich, i dźwięku twoich harf nie chcę słyszeć (Am 5, 21-23). Po Amosie i inni prorocy będą krytykować obłudę religijną. Także Pan Jezus z wielką mocą będzie ją piętnował u faryzeuszów i uczonych w Piśmie.
Jednocześnie prorok zapowiada straszliwe konsekwencje takiego życia w Izraelu. Będą nimi przerażająca klęska i wygnanie Izraela ze swojej ziemi. Oczywiście, zapowiedzi te nie są wyrazem Bożej zemsty, gdyż Amos wzywa Izraela przede wszystkim do nawrócenia. Tak mówi Pan do domu Izraela: Szukajcie Mnie, a żyć będziecie. Nie szukajcie zaś Betel i do Gilgal nie chodźcie! (…) Albowiem Gilgal pójdzie do niewoli, a Betel zniknie. Szukajcie Pana, a żyć będziecie! Szukajcie dobra, a nie zła, abyście żyli. Wtedy Pan, Bóg Zastępów, będzie z wami, tak jak to mówicie. Miejcie w nienawiści zło, a miłujcie dobro! (Am 5, 4-6a. 14-15a). Świadom swego odrzucenia, wie, że konsekwencje te niechybnie nadejdą, lecz nie będzie to zagłada Izraela. Jego proroctwo kończy się nadzieją. Po bolesnym czasie oczyszczenia Bóg okaże miłosierdzie swojemu ludowi: Uwolnię z niewoli lud mój izraelski, odbudują miasta zburzone i będą w nich mieszkać; zasadzą winnice i pić będą wino; założą ogrody i będą jeść z nich owoce. Zasadzę ich na ich ziemi, a nigdy nie będą wyrwani z ziemi, którą im dałem - mówi Pan Bóg twój (Am 9, 14-14). Wróćmy na koniec do słów Josepha Ratzingera, które brzmią bardzo podobnie do proroctwa Amosa: Z dzisiejszego kryzysu powstanie Kościół, który wiele utracił. Stanie się mały, w wielu wypadkach będzie musiał zaczynać wszystko od początku. (…) Wraz z liczbą swoich członków utraci wiele swoich przywilejów w społeczeństwie. (…) Kościół [jednak] na nowo odnajdzie swoją istotę w tym, co zawsze było jego centrum – w wierze w Trójjedynego Boga, w Jezusa Chrystusa, wcielonego Syna Bożego, w wierze w obecność i pomoc Ducha Świętego, która będzie trwała aż do końca czasów. […] Nie będzie mu łatwo, gdyż proces krystalizacji i oczyszczenia będzie kosztował go wiele wysiłku. Stanie się Kościołem ubogim, Kościołem „maluczkich”.