Chrystus Bolesny i mistyka średniowieczna

14 wrz 2016
Maria Szcześniak
 

Umęczone ciało Zbawiciela nie pozwala przejść obojętnie. Rzeźba z warszawskiego Muzeum Narodowego do dziś krzyczy o ofierze Boga-Człowieka.

Chrystus Bolesny na Drzewie życia, znajdujący się pierwotnie we wrocławskim kościele Bożego Ciała, jest dziełem anonimowym. Powstał około 1360 r. i stanowi niezwykle przejmujący obraz agonii Boga-Człowieka.

Postaw sobie przed oczyma Mój krzyż ogołocony z wszelkiej pociechy, przejmij się do głębi Moją gorzką męką (Henryk Suzo, Księga Mądrości Przedwiecznej).

Konwulsyjnie wygięte ciało Chrystusa jest skrajnie wyniszczone. Tułów odchyla się od krzyża, podkreślając niezwykłe napięcie utrzymujących ciężar całego ciała ramion. Nogi są podkurczone, kolana zgięte. Głowa Zbawiciela przechyla się na prawe ramię. Kosmyki włosów opadają na plecy i wydętą klatkę piersiową. Wyraz nieludzkiego cierpienia widocznego na twarzy osiągnięty jest poprzez rozchylenie ust powodujące jednocześnie zapadnięcie policzków, dramatyczny rysunek stromo opadających brwi, przymknięte oczy, z których spływają krwawe łzy układające się na wzór wachlarza. Wychudłe ciało pokryte jest licznymi broczącymi krwią ranami tworzącymi niemal dekoracyjną sieć oplatającą Zbawiciela. Apogeum dekoracyjność ta osiąga w ranie przebitego boku i prawej dłoni o konwulsyjnie wygiętych palcach. Niezwykle dekoracyjnie potraktowane jest też perizonium, którego końce opadają symetrycznie po obu stronach figury. Ekspresję dzieła wzmaga sieć nabrzmiałych żył, wyraźny rysunek żeber i zapadnięty brzuch. Wstrząsający obraz umęczonego ciała jest osiągnięty również za sprawą pewnego naruszenia proporcji i naturalistycznej polichromii. Figura Chrystusa najprawdopodobniej zawieszona była na krzyżu w typie Drzewa życia, a więc o ukośne układających się ramionach-konarach, tak też jest teraz eksponowana. Przez to całość kompozycji zyskuje większy dynamizm. Ten dramatyczny skos jest kolejnym ekspresyjnym rysem dzieła

Bóg umarł

Wrocławska rzeźba należy do jednego ze wspanialszych przykładów krucyfiksów mistycznych. W tego typu przedstawieniach szczególnie podkreślony był bezmiar cierpienia, przez które przejść musiał Zbawiciel, stąd też określenie crucifixus dolorosus, a więc bolesny. Najwcześniejsze przedstawienia Ukrzyżowanego ukazywały młodego, żyjącego Chrystusa nie naznaczonego piętnem cierpienia. Był to triumfator, zwycięzca śmierci, nierzadko w koronie na głowie. Z czasem jednak Chrystus zaczął być przedstawiany jako umarły lub konający z twarzą ściągniętą bólem. Nurt ten znalazł swoje apogeum w krucyfiksach mistycznych, których pierwowzorem był krucyfiks z kościoła St. Maria im Kapitol w Kolonii (przed 1304 r.).

Wiek XIII był czasem narodzin nowego typu pobożności, który swoją pełnię osiągnął w kolejnym stuleciu i którego wyrazem była omawiana grupa krucyfiksów. Podkreślano człowieczą naturę Chrystusa i kładziono nacisk na Jego mękę. Rozważanie cierpień Zbawiciela zalecał św. Franciszek, który pragnął osobistego dialogu z Mężem Boleści. Także dominikanie rozwijali duchowość pasyjną, żywiąc m.in. specjalną cześć dla korony cierniowej. Trudna sytuacja gospodarcza wieku XIV w całej Europie (epidemie, głód, wojny) przyczyniła się do szczególnego kultu męki Pańskiej. Był to moment rozwoju kultu ran Chrystusa i kontemplacji scen męki, niezwykłej intensyfikacji praktyk pokutnych.

Mistyczne zjednoczenie

Jednak tym, co najistotniejsze dla powstania typu krucyfiksów bolesnych była działalność mistyków nadreńskich – Mistrza Eckharta (zm. 1328), Jana Taulera (zm. 1361) i Henryka Suzona (zm. 1366). Rozważali oni mękę Pańską, a towarzyszyło temu uczucie serdecznego rozrzewnienia. Kładli nacisk na osobistą modlitwę, medytację. Cierpienie Chrystusa jest najpełniejszą wykładnią miłości Bożej, dlatego powinno być jawne. Bolesny Zbawiciel w swojej prostocie porusza serce każdego człowieka, jest zrozumiały dla wszystkich. Okrucieństwo i osamotnienie krzyża nie pozwala nikomu przejść obojętnie wobec ofiary Boga-człowieka. Według Henryka Suzona najszybszą drogą do świętości było częste rozważanie męki Pańskiej, wpatrzenie w cierpiącego Chrystusa winno być ośrodkiem życia wewnętrznego. Patrz, oto wdzięk Mojego ciała zginął bez śladu, jakbym nie był piękną Mądrością, lecz trędowatym – mówiła Mądrość Przedwieczna do mistyka. Wisiałem, tracąc powoli siły (...). Wśród tych kaźni gorąca Moja krew tryskała gwałtownie z wielu miejsc. Sam Suzo zachęcał swoją duszę: Oderwij się od wszystkich rzeczy zewnętrznych (...), zatop się w głębokim milczeniu żarliwego skupienia, a potem rzuć się z całej siły przed siebie i zatrać wśród dzikiej pustyni nieskończonej boleści serca. Wszystkie te czynniki wpłynęły na rozpowszechnienie się krucyfiksów mistycznych z wyraźnie zaznaczonymi śladami umęczenia. Dumanie nad pasją Jezusa, osobisty kontakt z Ukrzyżowanym miał doprowadzić do idei naśladowania Jego życia. Serca miały stać się pokorne, łagodne – na wzór serca Zbawiciela, który tyle wycierpiał z miłości do człowieka. Chodziło o mistyczne zjednoczenie, do którego dojść można było, pobudzając swą żarliwość, rozpamiętując cierpienia Golgoty i wpatrując się w wizerunki Umęczonego.

Drzewo życia

Ciekawym wątkiem obecnym w krucyfiksie z kościoła Bożego Ciała jest warty chociaż krótkiej wzmianki temat Drzewa Życia. Legenda łącząca się z pochodzeniem takich przedstawień opiera się na przekonaniu, że skoro człowiek dostał się do niewoli grzechu za sprawą drzewa rajskiego, to jego wybawienie dokona się także na drzewie. Drzewo poznania dobra i zła było zestawione z Drzewem krzyża, pierwsze przyniosło śmierć, drugie zaś – ratunek. Dzięki ofierze drugiego Adama przekleństwo grzechu zostało złamane, a krzyż stał się narzędziem zwycięstwa i symbolem życia, nie zaś śmierci i upadku.

Niezwykła siła wyrazu wrocławskiego krucyfiksu sprawia, że pozostawia on niezatarte wrażenie na każdym widzu. W tym dziele związki mistyki i sztuki przyjmują wspaniałą formę, pełną ekspresji i dramatyzmu.

 

Przeczytaj także

Papież Franciszek
św. Maksym
ks. Ottavio De Bertolis SJ
ks. Jacek Poznański SJ
ks. Marek Wójtowicz SJ
ks. Stanisław Biel SJ

Warto odwiedzić