Ignacjańskie korzenie reformy Kościoła papieża Franciszka (cz. I)

08 wrz 2016
ks. Antonio Spadaro SJ
 

15 sierpnia 1537 r. św. Ignacy z Loyoli i jego pierwszych sześciu towarzyszy złożyli ślub na Montmartre w Paryżu, by poświęcić swe życie dla pożytku i pomocy duszom (św. Ignacy, Autobiografia nr 85).

Już od dwudziestu lat chrześcijaństwo było rozdarte z powodu buntu przeciwko Kościołowi Rzymskiemu, zapoczątkowanego w roku 1517 przez Marcina Lutra publikacją 95 tez skierowanych przeciwko papieskim odpustom. Luter umarł w 1546 r., kilka miesięcy po otwarciu Soboru Trydenckiego (1545-1563).

Od początku Soboru byli na nim obecni niektórzy jezuici,  jako eksperci teolodzy. Posiadamy list, w którym Ignacy daje instrukcje swoim współbraciom co do tego, jak się mają zachowywać podczas Soboru. Interesujące jest to, że nie porusza on żadnych zagadnień doktrynalnych ani teologicznych, lecz troszczy się o świadectwo życia, jakie jezuici powinni dawać; to pokazuje, jak Ignacy pojmował reformę Kościoła. Jemu nie chodzi o poruszanie w nim struktury, ale o reformę osoby od wewnątrz. Zaleca np., aby odwiedzać chorych w szpitalach, w miarę możności należy biednym coś przynieść, pocieszając ich i spowiadając oraz zachęcając do modlitwy w intencji Soboru (Instrukcja dla teologów na Sobór Trydencki).

Po śmierci Juliusza (1555 r.) na papieża został wybrany Marcello Cervini, kardynał Santa Croce. Był on jednym z legatów papieskich na Sobór Trydencki, gdzie mógł poznać jezuickich teologów. Cervini utrzymywał, że reforma Kościoła nie może polegać jedynie na usunięciu jakichś nadużyć, ale winna być radykalna, powinna wychodzić od samoodnowienia się papieża i kurii. Widział jednak jasno, że takie samoodnowienie się musi iść równolegle z reformą soborową. Świat nie może być zawiedziony reformą, której oczekujemy od Soboru, w przeciwnym razie ostatni błąd będzie gorszy niż pierwszy. Ignacy w kilku listach skierowanych do całego Towarzystwa z okazji wyboru Cerviniego lepiej wyraża swoje rozumienie reformy Kościoła. Pragnieniem Ignacego było, aby papież odprawił całe Ćwiczenia duchowe. Możliwe, że kardynał Cervini na Soborze w Trydencie, będąc w kontakcie z jezuitami Laínezem oraz Salmerónem, zapoznał się, a może i odprawił Ćwiczenia, przynajmniej w części. W każdym razie jego duch był doskonale z nimi zgodny.

Ignacy był przekonany, że wychodząc od „reformy własnego życia”, i mając przed oczyma przykład Chrystusa ubogiego i upokorzonego, nie można nie dojść z konieczności także do jakiejś reformy struktur.

Ignacy i Franciszek

Papież Franciszek jest jezuitą, a jego idea reformy Kościoła odpowiada wizji ignacjańskiej. Reforma jest procesem prawdziwie duchowym, który zmienia również struktury z samej swej natury, tak jak papierek lakmusowy zmienia kolor w naturalny sposób, ponieważ ulega zmianie poziom kwasowości albo zasadowości roztworu, w którym jest zanurzany. Jednym z inspirujących Jorge Bergoglio jest jezuita św. Piotr Faber, którego Michel de Certeau SJ określił jako „kapłana zreformowanego”. Dla Fabera wewnętrzne doświadczenie, jego wyraz dogmatyczny i reforma strukturalna są blisko i nierozerwalnie związane. To do tego dąży papież Franciszek.

Jak wyjaśnia Franciszek ten ignacjański korzeń w swoim sposobie interpretowania siebie samego, także jako papieża?

Po południu 19 VIII 2013 r. wszedłem po raz pierwszy do pokoju papieża Franciszka w Domu św. Marty. Zgodził się, abym tego dnia przeprowadził z nim wywiad, który potem ukazał się w „Civilta Cattolica” i w innych czasopismach jezuickich. Pierwsze pytanie, które do niego skierowałem, choć nie było zapisane w moich notatkach, brzmiało: Kim jest Jorge Mario Bergoglio?

On, pamiętam, wpatrywał się we mnie w milczeniu. Myślałem, że zrobiłem jakiś niestosowny krok. Szybkim gestem dał mi do zrozumienia, że odpowie, a potem powiedział powoli: Nie wiem, jaka mogłaby być najwłaściwsza definicja… Jestem grzesznikiem. To jest najtrafniejsza definicja. Nie jest to jakaś figura, jakiś rodzaj literacki. Jestem grzesznikiem. Kontynuując swoją refleksję, mówił: Tak, ale najlepszą syntezą, która wypływa z mojego wnętrza i którą postrzegam jako najprawdziwszą, jest właśnie ta: Jestem grzesznikiem, na którego spojrzał Pan.

Słuchając tych słów, zdałem sobie sprawę, że Papież dał mi podwójną odpowiedź. Pierwszą jest ta, którą niesie bezpośredni sens słów: on postrzega siebie jako zbawionego grzesznika. Ale mówiąc do mnie, tak jak on jezuity, odpowiedział mi, definiując się w świetle swojej duchowości i swojego wyboru życia jako właśnie jezuita. Faktycznie, w roku 1974 o. Jorge Mario Bergoglio brał udział w 32. Kongregacji Generalnej Towarzystwa Jezusowego. Pierwszy dekret z tego światowego zgromadzenia reprezentantów zakonu rozpoczyna się pytaniem: Co oznacza być jezuitą dzisiaj? Odpowiedź brzmi: Być jezuitą to wiedzieć, że wprawdzie jest się grzesznikiem, ale powołanym przez Boga, podobnie jak niegdyś Ignacy, by być towarzyszem Jezusa Chrystusa. Papież Franciszek mówił mi o sobie w świetle charyzmatu, który głęboko dotyka jego tożsamości.

Duchowość ignacjańska jest więc swego rodzaju camera oscura głębokiego przetworzenia, powiedziałbym „chemicznego”, doświadczeń Bergoglio, i jego posługi najpierw biskupiej, a potem Piotrowej. Papież Franciszek jest „owocem” Ćwiczeń duchowych, a jego wizja reformy Kościoła jest zakorzeniona w „reformie życia”, która również jest owocem Ćwiczeń.

„Ogołocony”

Jeśli przeczytamy to, co Franciszek powiedział o jezuitach, zrozumiemy, w jaki sposób pojmuje on potrzebę bycia człowiekiem „ogołoconym”. W swojej homilii w kościele del Gesu, 3 I 2014 r., powiedział: Serce Chrystusa jest sercem Boga, które z miłości się „ogołociło”. Każdy z nas, jezuitów, który naśladuje Jezusa, powinien być gotowy do ogołocenia samego siebie. Jesteśmy powołani do takiego uniżenia: bycia „ogołoconymi”; do bycia ludźmi, którzy nie mają się koncentrować na samych sobie, gdyż w centrum Towarzystwa jest Chrystus i Jego Kościół. Bóg zaś jest Deus semper maior, Bogiem wciąż nas zaskakującym. A jeśli Bóg niespodzianek przestaje być w centrum, wówczas Towarzystwo traci orientację. Dlatego bycie jezuitą znaczy bycie osobą niedokończonej myśli, myśli otwartej, gdyż ktoś taki myśli zawsze spoglądając na horyzont rosnącej chwały Bożej, która bezustannie nas zaskakuje. Oto niepokój naszej otchłani. Niepokój święty i wspaniały!

Towarzystwo Jezusowe zostało założone przez św. Ignacego Loyolę i przez jego pierwszych towarzyszy. Ogołoceni ze swoich planów, oddali siebie na służbę papieżowi, aby zostać posłanymi wszędzie tam, gdzie pojawiłyby się większe pilne potrzeby. Ta bezpośrednia dyspozycyjność względem namiestnika Chrystusa, która została wyrażona w „czwartym ślubie” posłuszeństwa, jest uzasadniona faktem, że Ojciec Święty jest tym, który ma najbardziej uniwersalną wizję i zna potrzeby Ecclesia universa, gdziekolwiek by się wyłoniły. Reforma dla Franciszka zakorzenia się w ogołoceniu siebie. Gdyby tak nie było, gdyby to była jedynie idea, idealny plan, owoc własnych pragnień, choćby tych dobrych, stałaby się kolejną ideologią zmiany.

 

La riforma della Chiesa secondo Francesco. Le radici ignaziane, w: „La Civilta Cattolica”, 24 X 2015
Przełożył: ks. Jacek Poznański SJ

 

Warto odwiedzić