Gorliwość misjonarska św. Franciszka Ksawerego

09 gru 2023
Papież Franciszek
 

O świętym Franciszku Ksawerym jako wzorze entuzjazmu i gorliwości apostolskiej mówił papież Franciszek podczas audiencji ogólnej (17 V  2023). Zwrócił uwagę, że jest on uważany za największego misjonarza czasów nowożytnych i jest patronem misji katolickich.

W historii było wiele kobiet i wielu mężczyzn gorliwie apostołujących i ewangelizujących, którzy czynili to we wzorcowy sposób. Dziś na przykład wybieramy jako wzór św. Franciszka Ksawerego, uważanego, jak mówią niektórzy, za największego misjonarza czasów nowożytnych. Nie można jednak mówić, że ktoś jest większym, a ktoś jest mniejszym. Bowiem jest wielu ukrytych misjonarzy, którzy także dziś czynią o wiele więcej niż św. Franciszek Ksawery. Franciszek Ksawery jest patronem misji, podobnie jak św. Tereska od Dzieciątka Jezus. A misjonarz jest wielkim, kiedy wyrusza na misje. I jest wielu, wielu księży, świeckich, sióstr wyruszających na misje. (…) Widzę to na przykład, kiedy pojawia się historia jakiegoś kapłana, będącego kandydatem na biskupa: spędził dziesięć lat jako misjonarz, w takim czy innym miejscu. To jest coś wielkiego: opuścić ojczyznę, aby głosić Ewangelię. To jest gorliwość apostolska. Musimy ją niezwykle kultywować, a patrząc na postaci tych kobiet i mężczyzn, możemy uczymy się od nich.

Franciszek Ksawery urodził się w zubożałej rodzinie szlacheckiej w Nawarze, w północnej Hiszpanii, w 1506 roku. Udał się na studia do Paryża - jest światowym młodym człowiekiem, inteligentnym, odważnym. Tam spotyka Ignacego z Loyoli. Dzięki niemu odprawia Ćwiczenia duchowe i zmienia swoje życie. Porzuca całą swą światową karierę, aby zostać misjonarzem. Zostaje jezuitą, składa śluby. Następnie zostaje kapłanem i wyrusza ewangelizować, posłany na Wschód. W tamtych czasach podróże misyjne na Wschód były posłaniem w nieznane. Franciszek w tę podróż wyrusza, ponieważ przepełnia go apostolska gorliwość. Wyrusza jako pierwszy z licznej grupy pełnych zapału misjonarzy czasów nowożytnych, gotowych znosić ogromne trudy i niebezpieczeństwa, docierać do krain i spotykać się z ludami o zupełnie nieznanej kulturze i języku, misjonarzy pobudzonych jedynie bardzo silnym pragnieniem, aby głosić Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelię.

W ciągu nieco ponad jedenastu lat dokonuje niezwykłego dzieła. (…) Rejsy morskie były w tamtych czasach bardzo trudne, niebezpieczne. Wielu umierało w drodze z powodu rozbicia się okrętów lub chorób. (…) Ksawery spędził na statkach ponad trzy i pół roku, czyli jedną trzecią całego okresu trwania swojej misji. Spędził ponad trzy i pół roku na statkach, by dotrzeć do Indii, a potem z Indii do Japonii. (…)

Dociera on do Goa w Indiach, stolicy Portugalskiego Wschodu, stolicy kulturalnej i także handlowej. Tam zakłada swoją bazę. Stamtąd wyrusza, by ewangelizować ubogich rybaków z południowego wybrzeża Indii, uczy dzieci katechizmu i modlitwy, chrzci i leczy chorych. Podczas którejś nocnej modlitwy przy grobie Apostoła św. Bartłomieja czuje, że musi podążać poza Indie. Pozostawia w dobrych rękach dzieło, które było już rozpoczęte (...) i odważnie wyrusza na Moluki, najdalsze wyspy archipelagu indonezyjskiego. Dla ludzi, takich jak on, nie istniał horyzont, oni go przekraczali. Jakąż odwagę mieli ci święci misjonarze! Także ci dzisiejsi, którzy nie podróżują statkiem przez trzy miesiące, ale samolotem przed 24 godziny, ale reszta pozostaje bez zmian. Muszą się tam udać, przemierzyć wiele kilometrów, zagłębić się w lasy... Tak to wygląda. To właśnie tam, na Molukach, przełożył katechizm na miejscowy język i nauczył go wyśpiewywać, a on przyjął się wraz ze śpiewem. Uczucia Franciszka poznajemy z listów, jakie pozostawił. Pisze następująco: Niebezpieczeństwa i cierpienia, przyjęte dobrowolnie i wyłącznie z miłości i służby Bogu, Panu naszemu, są skarbami pełnymi wielkich pociech duchowych. Tutaj w ciągu kilku lat można by wypłakać oczy od nazbyt wielu łez radości! (20 stycznia 1548). Płakał z radości, widząc dzieła Pańskie.

Pewnego dnia spotkał w Indiach Japończyka, który opowiedział mu o swoim dalekim kraju, gdzie jeszcze nie dotarł żaden misjonarz europejski. I towarzyszył Ksaweremu niepokój apostoła, niepokój, by podążać dalej, jeszcze dalej. Postanowił więc wyjechać jak najszybciej i dotarł tam po pełnej przygód podróży na dżonce Chińczyka. Trzy lata w Japonii były bardzo trudne, ze względu na klimat, przeciwieństwa i nieznajomość języka, ale nawet tutaj zasiane ziarna przyniosły wielkie owoce.

W Japonii wielki marzyciel Ksawery zrozumiał, że decydującym dla misji w Azji był inny kraj – Chiny, które ze swoją kulturą, historią, wielkością sprawowały de facto dominację nad tą częścią świata. Także dziś Chiny są centrum kultury z wielką i piękną historią. Franciszek powrócił więc do Goa i wkrótce potem wyruszył ponownie w podróż, mając nadzieję, że będzie mógł wkroczyć do Chin. Jego plan się jednak nie powiódł: umiera u bram Chin, na małej wyspie Sancian u wybrzeży Chin, na próżno czekając, by mógł zejść na ląd w pobliżu Kantonu. Umiera 3 grudnia 1552 roku w całkowitym opuszczeniu, stoi przy nim tylko Chińczyk, który czuwa nad nim. Tak kończy się ziemska wędrówka Franciszka Ksawerego. Czy zdążył się zestarzeć? Ile miał lat? Czy był osiemdziesięciolatkiem? Nie, miał zaledwie czterdzieści sześć lat, spędził życie na misji, pełen gorliwości. Wyruszył z bogatej kulturowo Hiszpanii i dotarł do najbardziej wówczas rozwiniętego kraju na świecie - do Chin.  Umarł naprzeciw tych wielkich Chin, mając u swego boku Chińczyka. To wszystko jest symboliczne.

Jego niezwykle intensywna działalność była zawsze połączona z modlitwą, z mistycznym i kontemplacyjnym zjednoczeniem z Bogiem. Nigdy nie porzucił modlitwy, ponieważ wiedział, że w niej jest siła. Gdziekolwiek się znajdował, otaczał wielką troską chorych, ubogich i dzieci. Nie był misjonarzem „arystokratą”: przebywał zawsze z najbardziej potrzebującymi, z dziećmi, które najbardziej potrzebowały wychowania, katechezy. Z ubogimi, z chorymi... Udawał się wręcz na granice niesionej pomocy. I tam wzrastał w wielkości. A umiłowanie Chrystusa było siłą, która prowadziła go do najdalszych granic, w ciągłym trudzie, wśród niebezpieczeństw, przezwyciężając niepowodzenia, rozczarowania i zniechęcenie, rzeczywiście, dając mu pociechę i radość w naśladowaniu i służeniu Jezusowi aż do końca.

Niech św. Franciszek Ksawery, który dokonał tej wielkiej rzeczy, w tak wielkim ubóstwie i z taką odwagą, udzieli nam nieco tego zapału, zapału do życia Ewangelią i głoszenia Ewangelii. Tylu młodych, tak wielu młodych ludzi doświadcza dziś jakiegoś niepokoju, i nie wiedzą, co z tym niepokojem począć. Spoglądajcie na Franciszka Ksawerego, patrzcie na horyzonty świata, patrzcie na narody tak bardzo potrzebujące, na tak wielu ludzi, którzy cierpią, na tak wielu ludzi, którzy potrzebują Chrystusa. I wyruszajcie; miejcie odwagę. Także dziś nie brak odważnych młodych ludzi. Myślę o wielu misjonarzach, np. w Papui Nowej Gwinei, myślę o moich przyjaciołach, młodych, którzy znajdują się w diecezji Vanimo, o tych wszystkich, którzy wyruszyli... O młodych ludziach, którzy wyruszyli, aby ewangelizować na wzór Franciszka Ksawerego. Niech Pan da nam wszystkim radość ewangelizowania, radość niesienia tego pięknego przesłania, które czyni nas i wszystkich szczęśliwymi.

 

Warto odwiedzić