Wejście do Ziemi Obiecanej
Czterdzieści lat Izraelici błąkali się po pustyni, póki cały naród nie wymarł, ponieważ nie słuchali głosu Pana. Na ich miejsce wzbudził ich synów i tych Jozue obrzezał. Nie byli oni obrzezani, w drodze bowiem ich nie obrzezano. Joz 5, 6-7
Wejście Narodu Wybranego do Ziemi Obiecanej kojarzy nam się zwykle z cudownym przejściem przez Jordan, kiedy to kapłani niosący Arkę Pana weszli do wezbranej rzeki i wody się zatrzymały, a Izraelici mogli przejść po suchym dnie na drugą stronę. Z punktu widzenia duchowego jednak nie ten cud jest najważniejszy, choć robi wielkie wrażenie. Najważniejsze jest to, co nastąpiło potem. Pokolenie, które wyszło z Egiptu, mimo że doznało tylu cudów Bożej Opatrzności, mimo że otrzymało Prawo na Synaju, mimo że prowadził ich Mojżesz, okazało się ostatecznie pokoleniem buntowników. Tekst święty mówi krótko: Nie słuchali głosu Pana. Mieli swoje pomysły na życie i błąkali się po pustyni. To los wszystkich mądrzejszych od Boga. Zostają im bezdroża ich rozumu, ideologii czy uczuć. Pan Bóg ich kocha; i leczy ich w ten sposób, że ich nie leczy… Pozwala im wymrzeć. Do Ziemi Obiecanej wejść nie mogą, bo nawet w nią nie wierzą.
Głębię upadku tych ludzi pokazuje znamienny fakt: w czasie swej drogi przez pustynię nie obrzezywali swoich dzieci. Zaniedbali więc znak przymierza, który Bóg dał już Abrahamowi. Pan Bóg, ucząc Abrahama wiary, uczył go zarazem, że przekazywanie życia następnym pokoleniom nie jest sprawą instynktu czy ludzkich machinacji, ale bardzo głęboko związane jest ono z wiarą, czyli z relacją z Bogiem. Obrzezanie jako znak przymierza dokonywane na narządzie służącym do przekazywania życia mocno to przekazywanie życia z wiarą wiąże. Fakt, że Izraelici w czasie drogi przez pustynię zapomnieli o tym znaku, oznacza też, że zapomnieli o tym przymierzu, że zaczęli znów cofać się w mroki pogaństwa. Zaniedbanie Bożych praw dotyczących przekazywania życia niechybnie sprowadza śmierć.
Izrael, wchodząc do Ziemi Obiecanej, widział to wyraźnie. Dlatego Pan daje mu najpierw potężny znak przejścia suchą nogą przez wezbrany Jordan, przypominający przejście przez Morze Czerwone, a potem dokonuje poprzez Jozuego oczyszczenia całego ludu poprzez obrzezanie synów tamtych, wymarłych już buntowników. To moment słabości Izraela, bo przez kilka dni nie są oni zdolni do walki zbrojnej, ale też moment mocy. Bóg znów wchodzi w ich życie. Słabość ludzka okazuje się bramą dla mocy Boga. Dopiero po tych wydarzeniach Izrael świętuje pierwszą paschę w Ziemi Obiecanej, korzystając już z plonów tej ziemi. Manna ustaje, a Ziemia Obiecana wraz z jej owocami staje otworem. Owszem, czekają ich jeszcze liczne walki, ale to Bóg będzie przez nich i w nich zwyciężał.
Pogaństwo jest ciągle czyhającą pokusą. Może przybierać bardzo różne formy, ale zawsze zanieczyszcza, a niekiedy zatruwa źródło życia. Czasami wręcz, jak to dzieje się i w naszych czasach, zmienia je w miejsce śmierci. Jedynym ratunkiem, jak w przypadku Izraela wchodzącego do Ziemi Obiecanej, jest powrót do pierwotnego przymierza. Dla nas chrześcijan tym pierwotnym przymierzem jest chrzest i wynikające z niego dziecięctwo Boże. Dopiero wtedy można korzystać z Paschy, czyli zwycięstwa nad śmiercią, dopiero wtedy ziemia obiecana stoi otworem, dopiero wtedy można kosztować jej owoców.