Życie na walizkach - 17 XI 2013
33. Niedziela zwykła
Ewangelia: Łk 21, 5-19
Zbliżamy się do końca roku liturgicznego. W liturgii słowa pojawiają się teksty eschatologiczno-apokaliptyczne. W dzisiejszej Ewangelii Jezus zapowiada zburzenie Jerozolimy, które miało miejsce w 70 roku, oraz znaki końca świata. Jezus jednak nie wskazuje żadnych dat ani precyzyjnych sygnałów ostrzegawczych.
Wojny, rewolucje, katastrofy naturalne, głód, zarazy, prześladowania są znakami wszystkich czasów. Wobec niewiadomej godziny końca życia na ziemi chrześcijanin powinien być zawsze gotowy. Powinien czuwać, wykazywać się odwagą, wiernością, nie poddawać się sugestiom różnych mistyfikatorów czy jasnowidzów.
Życie w perspektywie eschatologicznej prowadzi do wolności. Wiemy, że wszystko jest względne, przemijające, a nasza ojczyzna jest w niebie (Flp 3, 20). Nie musimy więc nadmiernie się lękać o rzeczywistość tymczasową. Powinniśmy być raczej „w drodze” i żyć niejako „na walizkach”. Nie absolutyzować świata ani jego wartości; czynić wszystko w wolności, z dystansem wewnętrznym.
Z drugiej strony żyjemy w świecie, w czasie, w historii. I nie możemy uciekać od niej, trwając w iluzjach i kwietyzmie. Można wtedy pod fałszywym pretekstem poddawać się lenistwu, uciekać od trudu i zaangażowania codziennego, pogardzać tym co przemijające… Jezus nie chce, byśmy uciekali od świata, ale żyli w nim i przemieniali go od wewnątrz sprawiedliwością, pokojem, miłosierdziem i miłością.
Życie na co dzień Ewangelią jest trudem i wymaga odwagi. Jest nim przeżywanie dnia po dniu, w cierpliwej wierności Bogu, własnemu sumieniu, obowiązkom. Taka wierność Bogu i sobie jest nieraz „prawdziwym męczeństwem”. Jakie reakcje wywołuje we mnie myśl o końcu świata? Czy nie żyję nowinkami, wątpliwymi przepowiedniami i objawieniami? Czy nie uciekam od rzeczywistości w iluzje? Co dla mnie jest „największym męczeństwem”? Jak je przeżywam? Czy czerpię nadzieję i odwagę od Jezusa?