Społeczny wymiar grzechu

03 paź 2013
ks. Stanisław Łucarz SJ
 

Zdobycie Jerycha przez Izraelitów odsłania jeszcze jeden, często zapominany duchowy wymiar naszego życia i postępowania. Nikt nie jest samotną wyspą. Od poczęcia po wieczność żyjemy w relacjach międzyosobowych.

Siódmy rozdział Księgi Jozuego opowiada historię grzechu, który miał pozostać ukryty przed oczyma wszystkich. Otóż, pewien Izraelita – Akan, syn Karmiego – postanowił przywłaszczyć sobie cenne przedmioty obłożone klątwą. Krzywdy nikomu nie wyrządził. Zgorszenia też by nie było, bo przedmioty te ukrył i zapewne wydobyłby je dopiero wtedy, kiedy nikt już nie byłby w stanie skojarzyć, że ich posiadanie łączy się ze złamaniem prawa, które Bóg przekazał Jozuemu. Nikt niczego nie zauważył, nikt o niczym nie wiedział. Grzech dokonany w tajemnicy miał wszelkie szanse, że pozostanie w tajemnicy. Tak by też było, gdyby Bóg się o ten grzech nie upomniał, a uczynił to w sposób bardzo dziwny. Przecież mógł ukarać samego Akana i sprawa byłaby załatwiona. Panu Bogu jednak nie chodzi o karę w sensie odwetu czy zemsty na grzeszniku. Tak postępują ludzie. Bóg jest Miłością, dlatego wykorzystuje grzech Akana do objawienia fundamentalnej prawdy duchowej, o której często nie myślimy albo wręcz nie jesteśmy jej świadomi.

Bóg pozwala odczuć konsekwencje ukrytego grzechu najpierw nie tyle Akanowi, ile całemu ludowi. Otóż próba zdobycia kolejnego miasta kananejskiego – Aj okazuje się klęską. Całemu ludowi „rzuca się w oczy” dramatyczna różnica: cudownie zdobyte Jerycho i sromotna klęska pod Aj. Wszyscy się pytają: Czemu Bóg nam nie błogosławi? Jozue modli się do Boga i otrzymuje odpowiedź: Ktoś z ludu złamał Boży zakaz! Po osobliwie prowadzonym śledztwie, w którym też widać Boże działanie, Izraelici znajdują winowajcę. Akan przyznaje się do grzechu, wskazuje miejsce, gdzie ukrył przywłaszczone sobie drogocenne przedmioty i zostaje ukarany przez cały lud ukamienowaniem. Tę karę Pan Bóg dopuszcza, aby lud zobaczył ciężar grzechu.

Całe to zajście uświadamia Izraelowi, i nam, że nie ma grzechów popełnionych w zupełnej samotności. Tak naprawdę nigdy nie jesteśmy sami. Zawsze funkcjonujemy w sieci relacji międzyosobowych. Ludzka społeczność: naród, Kościół, wspólnota, rodzina są rodzajem naczyń połączonych. Trucizna grzechu, który pojawia się w jednym z jego członków, dociera też do innych, i im szkodzi. Starożytni Izraelici, gdy to zobaczyli, zareagowali w typowy dla tamtych czasów i ich rozwoju duchowego sposób: zabili Akana – źródło trucizny. Uświadomili sobie jednak, że nie ma ukrytych grzechów. Ta prawda będzie im później towarzyszyła. Nam też powinna towarzyszyć, abyśmy nie dali się zwieść pokusie, iż nasz grzech nikomu – poza nami samymi – nie szkodzi.

Jest jednak inny jeszcze aspekt odróżniający nas od naszych poprzedników w wierze. Chrześcijanin – idący za Jezusem Chrystusem – nie kamienuje winowajcy. Jezus powie w Kazaniu na Górze: Nie opierajcie się złu (Mt 5, 39), a św. Paweł rozwinie te słowa, pisząc do Rzymian: Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12, 21). To różni nas od zdobywców Jerycha i Aj. Nie powinna nas jednak różnić świadomość społecznych skutków każdego naszego grzechu, nawet tego – w naszym przekonaniu – najbardziej ukrytego. Sam Pan nas ostrzega: Nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome (Łk 8, 17).

 

Przeczytaj także

ks. Stanisław Łucarz SJ
ks. Stanisław Łucarz SJ
ks. Stanisław Biel SJ
ks. Stanisław Groń SJ
ks. Artur Wenner SJ
ks. Artur Wenner SJ
ks. Stanisław Łucarz SJ
ks. Stanisław Biel SJ

Warto odwiedzić