Obecne tu i teraz - 3 II 2013
4. Niedziela zwykła
Ewangelia: Łk 4, 21-30
Czytając Ewangelię o nauczaniu Jezusa w synagodze, możemy zastanawiać się, co spowodowało tak gwałtowną zmianę w słuchaczach. Przeszli oni od postawy fascynacji i zasłuchania do chęci i działań zmierzających do zabicia Nauczyciela.
Podczas tego spotkania Jezus nie tylko wyjaśnia słowo, które przeczytał, ale czyni je obecnym i działającym tutaj i teraz. Jest to aktualizacja, która nie polega na dostosowaniu Bożego słowa do współczesnych czasów, ale na uczynieniu go aktualnym, czyli działającym dzisiaj.
Spotkanie z takim słowem zmusza słuchacza do działania, zmiany, wyzwolenia z tego, co nie pozwala mu stać się dzieckiem Bożym. Wolimy jednak odłożyć to na jutro. Łatwiej jest pielęgnować oczekiwanie na Królestwo Boże, niż uznać fakt, że Królestwo jest między nami i teraz my musimy podjąć wysiłek jego urzeczywistnienia, jego odsłaniania. Dzisiaj przychodzi zawsze zbyt szybko, przychodzi wówczas, gdy go nie oczekujemy lub nie chcemy. Jego przyjęcie powinno nastąpić teraz; nie można tego odkładać na później. A my próbujemy go unikać, bo zmusza do opowiedzenia się i do działania.
Podczas spotkania w synagodze Jezus mówił także o miłości. Opowiedział o Bogu kochającym tych, których nikt nie kocha. Powiedział, że łaska przychodzi do każdego człowieka, nie tylko do wybranych. Nie tylko do Izraela, ale także do Syryjczyka Naamana i do poganki z Sarepty. Powiedział, że kocha wszystkich bez względu na wszystko, że dla Niego każdy jest wybranym. U „sprawiedliwych” słowa te wywołały chęć zamknięcia Mu ust – zabicia Go.
A moja reakcja? Ja Go nie zabijam, tylko czasami się gorszę i pytam, dlaczego żyjąc blisko Boga, doświadczam zła, trudności i cierpienia? Dlaczego ktoś bliski dotykany jest trudem i przeciwnościami, a inni… mają lepiej? Nie zabijam Go, ale pozwalam, aby we mnie sączył się „jad” przekonania, że może dalej od Boga jest lepiej, że może „po mojemu” jest lepiej...