Ku życiu wiecznemu - 10 XI 2013
32. Niedziela zwykła
Ewangelia: Łk 20, 27-38
Być może spory pomiędzy faryzeuszami i saduceuszami oraz między Jezusem a saduceuszami na temat zmartwychwstania już nie rozpalają dziś naszych emocji, a kwestia końca życia i tego, co będzie po śmierci, jest coraz bardziej spychana na margines.
Spotykamy się dziś coraz częściej z postawą nie tylko lęku przed śmiercią, ale i z negowaniem starości, która jest zapowiedzią zbliżającego się końca tego życia. Mamy za to kult wiecznej młodości i niedojrzałości jako stanu, który usprawiedliwia każde szaleństwo i poszukiwanie nowych wrażeń. Ale polityka strusia i ucieczka od trudnego tematu śmierci nigdy nie sprawi, że tym samym ta śmierć przestanie być kresem ludzkiego życia na ziemi. Temat tego, co będzie po śmierci, dojrzewał w refleksji Izraela i stopniowo prowadził do przekonania, że śmierć nie może być ostatnim słowem ludzkiego życia. Prawda o wszechmocy Boga, który stworzył świat z niczego, prowadzi do prawdy, że Bóg może także zmarłych przywrócić do życia. A jeżeli nie ma na tym świecie sprawiedliwości i nieraz dobrzy cierpią, a źli korzystają ze swej nieprawości, to musi gdzieś być ostateczny osąd ludzkiego życia, jeśli ten świat ma mieć sens. To prowadziło do zrozumienia, że jest życie po śmierci.
A ja czy mam nadzieję na życie wieczne? Czy akceptuję, że z każdym rokiem przybliżam się do chwili mej śmierci i przygotowuję na to przejście?
Perspektywa zmartwychwstania to także świadomość konieczności zdania sprawy z całego mojego życia na ziemi. Nie muszę tutaj na ziemi chciwie poszukiwać i polować na wciąż nowe wrażenia. Nie muszę wszystkiego zobaczyć i wszystkiego przeżyć już teraz. Chrześcijanin ma czas. Ma przed sobą całą wieczność. Natomiast czas dany mi tutaj jest czasem uczenia się odpowiedzialności i dojrzewania do pełnej miłości. To czas, kiedy w mojej wolności mogę opowiedzieć się za Bogiem i dać świadectwo mojej wierze. Jak przeżywam moje życie na ziemi, jako czas używania czy jako czas służby i świadectwa?