Pragnę...
Przewlekłe czekanie jest raną dla duszy, ziszczone pragnienie jest drzewem życia. Prz 13, 12
Ludzkie serce zawiera wiele tajemnic. Do nich należą pragnienia. Mogą one być małe i wielkie, te największe często skrywane są zazdrośnie na samym dnie, gdyż odkryte, mogą narazić na zranienie, odrzucenie... One zarezerwowane są tylko dla tego, kogo darzy się bezgranicznym zaufaniem, miłością...
Pan Jezus podczas swego ziemskiego pielgrzymowania i nauczania też mówi o swoich pragnieniach, a raczej o pragnieniu tym najistotniejszym, bo motywującym Jego Wcielenie, Jego przyjście do ludzi: Przyszedłem ogień rzucić na ziemię, i jakże pragnę, ażeby już zapłonął (Łk 12, 49). Tym pragnieniem dzieli się z człowiekiem, który jedynie może je zaspokoić, może na nie odpowiedzieć miłością. Bo o jakiż inny ogień może chodzić Zbawicielowi? Jego miłość często ukazuje się w symbolu ognia, do którego jest porównywana. W ten sposób łatwiej wyrazić i opisać jej naturę, charakter, działanie... I jak ogień pragnie się ona rozprzestrzeniać, obejmując coraz więcej ludzkich serc...
Jakże dziwnie jednak brzmią słowa Nauczyciela: Czyż myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? (...) Odtąd pięcioro będzie podzielonych w jednym domu... (Łk 12, 51n). Może wyrażonego przez Pana Jezusa pragnienia ludzie nie rozumieli, bo Jego słowa pojmowali zbyt dosłownie? A może było ono za bardzo wymagające i trudne? Bo zamiast miłości, którą Pan pragnął obudzić, coraz wyraźniejszy stawał się rozłam pomiędzy ludźmi i jedni stawali przeciwko drugim. Całkowite fiasko Nauczyciela? Zmarnowany trud zbawczy?
Oto szczyt Golgoty, a na nim trzy krzyże. Pod krzyżem Jezusa – tym pośrodku – grupka osób: Jego Matka, Maria Magdalena, umiłowany uczeń Jan, kilka kobiet... Ci, którzy wytrwali przy Nim do końca. Bo oto tu kres ziemskiej wędrówki Jezusa; tu, na krzyżu, przygotowanym przez ludzi zaślepionych nienawiścią, złością, grzechem, ma dokończyć swego życia. Kona w straszliwych mękach, odrzucony, wzgardzony, a świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: „Pragnę”. Podają Mu gąbkę nasączoną octem... Odpowiedź człowieka.
Czyż nie szanuje się ostatniej woli człowieka? Czyż nie spełnia się ostatniego życzenia skazańca?
Dokonało się! Opadła głowa, zamilkło serce...
A pragnienie? Nie, nie przepadło. Miłość tliła się jasnym płomykiem wzniecona w sercach na początku niewielu... Dlatego rozłamy, niepokój, sprzeciwy. Ale jak rozbiegają się iskry po ściernisku, tak żar miłości ogarnia szerzej i bardziej. Jedno Serce może rozpalić wiele; wystarczy pragnienie, prawdziwe pragnienie.
Któż nie widział znaku serca okolonego cierniem, zwieńczonego krzyżem w płomieniu. Wszystkie elementy tego obrazu są dla nas czytelne i zrozumiałe, wiemy, co oznaczają. I wiemy z całą pewnością, że jest to Serce Pana Jezusa, który przez krzyż, w ogromie swej miłości, wierny pragnieniu swego Serca, nas zbawił.
Warto jednak powrócić do źródła... Trzeba bowiem nam stanąć pod krzyżem, i usłyszeć: Pragnę!, by na to pragnienie odpowiedzieć.