Prorok odbudowy świątyni
Tak mówi Pan Zastępów: Ten lud powiada: „Jeszcze nie nadszedł czas, aby odbudowywać dom Pański”. Wówczas Pan skierował te słowa przez proroka Aggeusza: „Czy to jest czas stosowny dla was, by spoczywać w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach?”.
Niewola babilońska się skończyła. Izrael powrócił do Ziemi Obiecanej. Nie odzyskał wprawdzie pełnej wolności, ale jednak uzyskał sporą autonomię. Stał się prowincją wielkiego imperium perskiego, a Persowie w przeciwieństwie do Babilończyków byli bardzo liberalni w stosunku do podporządkowanych sobie narodów. Dotyczyło to także ich religii. Wyraźnym tego dowodem jest dekret perskiego króla Cyrusa, w którym nie tylko pozwolił Izraelitom wrócić do ojczyzny, ale nadto zadbał o odnowienie kultu Boga Izraela. Nie przypadkiem też aż dwa razy w Biblii przytoczona jest treść tego dekretu: Tak mówi Cyrus, król perski: Wszystkie państwa ziemi dał mi Pan, Bóg niebios. I On mi rozkazał zbudować Mu dom w Jerozolimie w Judzie. Jeśli z całego ludu Jego jest między wami jeszcze ktoś, to niech Bóg jego będzie z nim; a niech idzie do Jerozolimy w Judzie i niech zbuduje dom Pana, Boga izraelskiego – ten to Bóg, który jest w Jerozolimie. A co do każdego z pozostających jeszcze przy życiu – to współmieszkańcy wszystkich miejscowości, gdzie taki przebywa, mają go wesprzeć srebrem, złotem, sprzętem i bydłem – oprócz darów dobrowolnych dla domu Bożego w Jerozolimie (Ezd 1, 2-4; por. 2 Krn 36, 23). Niezwykłą pochwałę tego króla wygłosił też prorok Izajasz, nazywając go wprost pomazańcem Pańskim (por. Iz 45, 1-6).
Współcześni historycy, dla których Bóg nie jest Panem historii, starając się tłumaczyć tę życzliwość królów perskich – Cyrusa i jego następcy Dariusza – dla Izraelitów, doszukują się czysto politycznych motywów ich działania. Według nich chodziło o zabezpieczenie południowo-zachodnich rubieży imperium perskiego przez przywrócenie tam ludu, który z wdzięczności za odzyskaną ojczyznę miał stanowić zaporę przed potencjalnym zagrożeniem ze strony Egiptu. Nawet gdyby tak było, to wielokrotnie okazało się w historii także naszego narodu, że Bóg pisze prosto na krzywych czy raczej pokrętnych liniach ludzkich motywacji. Faktem jest, że Izrael zgodnie z proroctwami powrócił do swego kraju i wspomagany przez ówczesnych władców rozpoczął jego odbudowę. Na pierwszym miejscu zgodnie z dekretem królewskim miała stać odbudowa świątyni, i tak też się stało. Rzeczywiście Izraelici przystąpili z zapałem do jej odbudowy, lecz zapał ten szybko ostygł. Przedsięwzięcie to bowiem okazało się nie tylko praco-, ale i czasochłonne. A przecież powracający wygnańcy musieli też zadbać o domostwa swoje i swoich bliskich. Je też trzeba było odbudowywać. Co więcej, pojawiły się także spory własnościowe, gdyż po dziesięcioleciach niewoli często było niejasne, co do kogo ma należeć. Niektóre z nich trzeba było nawet rozstrzygać na drodze sądowej.
Cały ten splot wydarzeń i powodów sprawił, że Izraelici stali się wręcz doskonałą ilustracją tej rzeczywistości duchowej, o której wieki później będzie mówił Jezus w przypowieści o siewcy: To [ziarno], co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu (Łk 8, 14). Na dodatek – podobnie jak i w naszych czasach – zaczęto wyszukiwać sobie różne uzasadnienia faktu, iż nie odbudowują świątyni, w rodzaju znanych i nam argumentów, że przecież nie samym słowem Bożym żyje człowiek, ale i chlebem… Niektórzy odwoływali się nawet do proroka Jeremiasza, w którego księdze czytamy: Słowo, które Pan skierował do Jeremiasza: „Stań w bramie świątyni i głoś następujące słowa: Słuchajcie słowa Pańskiego, wszyscy z Judy, którzy wchodzicie tymi bramami, aby oddać pokłon Panu. To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Poprawcie postępowanie i wasze uczynki, a pozwolę wam mieszkać na tym miejscu. Nie ufajcie słowom kłamliwym, głoszącym: Świątynia Pańska, świątynia Pańska, świątynia Pańska!” (Jr 7, 1-4).
Prorok Jeremiasz nie krytykował samej świątyni, ale hipokryzję Izraelitów swoich czasów, którzy, owszem, nawiedzali świątynię i składali ofiary Bogu, ale życie ich było zaprzeczeniem Bożego prawa. Jednak słowa proroka można było sobie i tak zinterpretować, że ważne jest właściwe życie i to, co ma się w sercu, a nie świątynia. Ponadto po okresie niewoli Izraelici mieli też i to doświadczenie, że przecież będąc na wygnaniu przez dziesiątki lat, nie mieli świątyni i kultu, a mimo to wierzyli, modlili się do Boga i Bóg ich wysłuchiwał. Po co więc cały ten trud i odbudowa świątyni? Wszystkie te argumenty, choć wydawały się racjonalne, nie podobały się Bogu. Człowiek bowiem w swej nawet najintymniejszej relacji do Boga, ale i do drugiego człowieka, potrzebuje jej zewnętrznego wyrazu. Potrzebuje ich jako jednostka, ale też jako wspólnota i naród. Nie jest przecież tylko duchem, ale i ciałem. Co więcej, jest jednością obydwu. Pokusa ich rozdzielenia to zawsze wielkie niebezpieczeństwo duchowe.
Dlatego Pan Bóg posyła proroka Aggeusza, aby wyrwać Izraela ze stanu, w którym się znalazł. Jego imię hebrajskie Chagaj oznacza „urodzony w święto” albo „syn święta” i już samo w sobie oznacza wezwanie do wspólnego kultu i świętowania. Księga Aggeusza zawiera tylko dwa krótkie rozdziały i jest ustawicznym wzywaniem do odbudowy świątyni. Prorok kieruje je zarówno do przywódców narodu: Zorobabela – namiestnika Judy i arcykapłana Jozuego, jak i do całego ludu. Pokazuje im zarazem, jak ich staranie o własne domostwa i dobrobyt nie przynoszą oczekiwanych owoców. A oto jego słowa: Rozważcie tylko, jak się wam wiedzie! Siejecie wiele, lecz plon macie lichy; przyjmujecie pokarm, lecz nie ma go do sytości; pijecie, lecz nie gasicie pragnienia; okrywacie się, lecz się nie rozgrzewacie; ten, kto pracuje, aby zarobić, pracuje odkładając do dziurawego mieszka! (Ag 1, 5b-6).
Dzieje się tak, bo w gruncie rzeczy nie ufają Bogu i nie są otwarci na Jego błogosławieństwo. Owszem, chcieliby Bożego błogosławieństwa, może się o nie modlą, ale ich serca są zamknięte na Boga, skupione tylko na ich własnych sprawach, a Jego błogosławieństwo miałoby służyć jedynie ich małym celom. Tymczasem Bóg powołał ich do rzeczy wielkich, zapowiedzianych już przez proroków, te jednak są poza linią ich widnokręgu i jakby ich nie było. Dlatego potrzebne są im i trudne doświadczenia, i głos proroka, który wzywa i do ufności, i do działania zgodnie z Bożym słowem. Słuchając go, nabierają ducha i ruszają do pracy. Dzieło, które stworzą, przetrwa ponad 500 lat, o ponad 100 lat dłużej niż pierwsza świątynia zbudowana przez króla Salomona, i sięgnie aż czasów Jezusa Chrystusa.
To też znak: ta pierwsza świątynia była budowana w czasach świetności Izraela, ta druga – w biedzie i trudzie, w walce z przeciwnościami zewnętrznymi i wewnętrznymi, ale w posłuszeństwie i ufności Bogu, i to ona okazała się trwalsza. Tak jest i z naszym budowaniem…