Jezus uwalnia nas od lęku - 7 V 2023
5. Niedziela Wielkanocna;
Ewangelia według św. Jana 14, 1-12
Pan Jezus – jak czytamy w Liście do Hebrajczyków – przyjął nasze człowieczeństwo, aby przez swoją śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i by uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli (Hbr 2, 14-15).
Przez wszystkie niedziele wielkanocne, począwszy od tej pierwszej – najważniejszej – Pan Jezus przez swoje słowo usiłuje rozmontować nasze lęki, które nosimy w sobie i poprzez które zwykle nieświadomie stajemy się zakładnikami złego ducha. Może nie zawsze udaje się złemu duchowi doprowadzić nas do upadku w grzech, ale jakże często poprzez lęki skutecznie ogranicza nasze możliwości czynienia dobra, a zwłaszcza tego najważniejszego dobra, którym jest głoszenie Ewangelii, czyli Miłości Boga, i świadczenie o niej życiem. To zaś świadectwo jest zawsze jakąś formą oddawania życia za tych, których Pan Bóg nam na różne sposoby powierza. Jest zatem rzeczą oczywistą, że lęk, zwłaszcza ten podstawowy, o którym mowa w zacytowanym powyżej fragmencie Listu do Hebrajczyków, blokuje nas w tym względzie.
We fragmencie Ewangelii czytanym w 5. Niedzielę Wielkanocną do tego lęku właśnie Pan nasz się odnosi. Nie przypadkiem też Kościół daje nam tę Ewangelię jako część liturgii pogrzebowej, kiedy w sensie najbardziej dosłownym mamy śmierć przed oczyma – często śmierć bliskiej, kochanej osoby. Słyszymy wtedy, ale i w tę niedzielę słowa Pana: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. To nie tylko wezwanie, by się nie bać, ale przede wszystkim prośba o wiarę w Niego. Samo: Nie bój się! niewiele daje. Pan wie o tym doskonale. Dlatego prosi: „Zaufaj Mi! Przyjmij moją miłość do ciebie”, bo tylko „doskonała miłość”, czyli miłość Boża „usuwa lęk”. Te słowa Pana padają w czasie Ostatniej Wieczerzy, a więc jeszcze przed męką i zmartwychwstaniem Jezusa, czyli przed Jego zwycięstwem nad śmiercią. Zostały jednak zapisane przez św. Jana już po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Jezusa, co więcej, po zesłaniu Ducha Świętego. Gdyby się to wszystko nie wydarzyło, któż by o nich pamiętał? One tętnią radością oraz nadzieją zmartwychwstania i wniebowstąpienia. Uzupełniają je jeszcze słowa: Ja jestem drogą, prawdą i życiem czy jak niektórzy je tłumaczą: „Ja jestem prawdziwą drogą do życia”. Jezus prosi: „Zaufajcie Mi, przylgnijcie do Mnie, a będziecie tam, gdzie Ja idę, bo tego właśnie pragnę, abyście byli tam, gdzie Ja jestem na wieczność…”.
I jeszcze jeden lęk pragnie z nas – swoich uczniów - usunąć Pan w tej Ewangelii. Ów lęk, który pojawił się w raju po grzechu pierworodnym, gdy Adam usłyszał kroki Boga przechadzającego się po ogrodzie i ze strachu przed Nim ukrył się w zaroślach (por. Rdz 3, 8) – lęk przed Bogiem. Na prośbę Apostoła Filipa ujawniającą nieznajomość Boga: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy, pada zaskakująca odpowiedź: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. W tym Jezusie, który oddaje za nas swoje życie i dla nas zmartwychwstaje, widać Boga Ojca. To ta sama natura, ta sama Miłość… Jakżeż można się bać miłości, i to właśnie takiej miłości? Owszem, trzeba się bać, ale żeby jej nie utracić, żeby w nią nie zwątpić… To jest prawdziwe niebezpieczeństwo. Z bojaźnią i ze drżeniem sprawujcie zbawienie wasze (Flp 2, 11) – pisze Apostoł, aby wam go nie odebrał ten, który jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! (1 P 5, 8b-9a).