Wydać się w ręce Boga - 7 XI 2021
32. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Marka 12, 38-44
W chrześcijaństwie nie chodzi o wielkie czyny, a tym bardziej o czyny na pokaz. Swego czasu popularna była piosenka religijna rozpoczynająca się od słów: Oj nie czekaj, aż czyn wielki spełnić będziesz mógł, żeby rzesze za twym blaskiem szły… Świat tymczasem gloryfikuje właśnie wielkie dokonania i widowiskowe sukcesy. Zwłaszcza w naszych czasach, w których dominującą rolę odgrywają media, wszyscy jesteśmy pod presją, żeby się pokazać, żeby coś zrobić czy powiedzieć, by być zauważonym. Ta presja istniała zawsze, także w czasach Pana Jezusa, choć inne mieli ludzie wtedy możliwości. Dziś nie zwróci się na siebie uwagi swą religijnością. Wręcz przeciwnie! Dlatego wielu stara się zwrócić na siebie uwagę poprzez swą antyreligijność wyrażającą się w skandalach moralnych, bluźnierstwach i atakach na kościoły czy przedmioty kultu. Oczywiście, ma to swoje tło i przyczyny duchowe, ale tymi nie chcę się tu zajmować, bo nie to jest treścią dzisiejszej Ewangelii.
W Izraelu w czasach Pana Jezusa było dokładnie odwrotnie. To właśnie religijnością można było zwrócić na siebie uwagę i ówcześni celebryci nią się posługiwali, żeby zdobyć poklask wśród ludzi. Pan Jezus z całą mocą piętnuje takie postawy, pokazując ich obłudę. Oczywiście i dziś, w niektórych – raczej wąskich - kręgach można i w ten sposób zdobywać popularność, więc ta Jego krytyka jest nadal aktualna.
Nie znaczy to, że chrześcijan nie powinien dokonywać wielki czynów albo że ma się ich wręcz wystrzegać. Sam Jezus przecież dokonywał wielkich czynów. Również w historii Kościoła, także tej najnowszej, znajdziemy bardzo wielu świętych, których dokonania zmieniły bieg historii i którymi chlubimy się do dziś. Powtórzymy jednak jeszcze raz z mocą, że nie o te wielkie dokonania chodzi przede wszystkim. Zarówno w życiu Jezusa, jak i świętych dokonania te są owocem czegoś, co pozostaje niewidoczne dla oczu. Co więcej, wydaje się wręcz godne pominięcia. Tymczasem to właśnie jest w centrum chrześcijaństwa. Symbolem tego jest uboga wdowa, którą Pan przeciwstawia tym, którzy dokonują rzeczy widowiskowych. Jak czytamy: wielu bogatych wrzucało wiele do skarbony świątynnej. Ta zaś uboga wdowa wrzuciła tylko jeden grosz. Przy światowej mentalności można było nad tym faktem tylko pokiwać głową z politowaniem albo ze współczuciem. Tymczasem Jezus wygłasza jej pochwałę mówiąc, iż ona wrzuciła najwięcej ze wszystkich: Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała… I by zrozumieć głębię Jezusowych słów musimy tu sięgnąć do oryginału greckiego, bo polskie tłumaczenie – całe swoje utrzymanie - bardzo spłaszcza ten tekst. Czytamy tam: holon ton bion autēs co dosłownie oznacza: całe swoje życie fizyczne. O to chodzi w chrześcijaństwie, o to chodziło też w życiu Jezusa i świętych: wrzucić do Bożej skarbony całe swoje życie. Święty Ignacy Loyola użyje tu zwrotu: wydać się w ręce Boga. My to nazywamy zaufaniem albo zawierzeniem… To jest największy, choć niewidoczny czyn chrześcijanina, bez którego chrześcijaństwo to tylko gra pozorów.