Wstawiać się przed Bogiem - u Boga - 27 VI 2021

26 cze 2021
ks. Robert Więcek SJ
 

13. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Marka 5, 21-43

Mamy ojca, przełożonego synagogi, imieniem Jair i kobietę cierpiącą od lat. Ten pierwszy przychodzi i wstawia się za swoim dzieckiem. Ta druga przychodzi i wstawia się za siebie. To modlitwa wstawiennicza, której istotą jest niesienie pomocy – odkrycie swej i innych bezradności i przyjście z tym do Boga. Wstawiennik już zderzył się ze ścianą niemożliwości.

Ile takowych wydarzeń wokół nas. Intuicja wiary Jaira i kobiety podpowiada, że nie trzeba nie wiadomo co mówić. Ojciec prosto się zwraca: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. Kobieta w sercu wyznaje wiarę: Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa.

Treścią modlitwy jest więc to, czym żyję, to, co wydarza się we mnie i wokół mnie. To jest wypełnienie przykazania miłości. Trzeba się modlić za siebie i za innych! Jair musiał zostawić dziecko, a kobieta konwenanse, aby przyjść do Boga, aby złożyć w dłoniach Boga to, co człowieka przerasta.

Mamy być świadomi, przed Kim stajemy. Nie w postawie żebraka, wierzącego, który przychodzi do Ojca prosić. Jakże różne – rzekłbym spersonalizowane – są sposoby podejścia. Modlitwa jest osobistym aktem i każdy inaczej się modli.

Postawa mówi o tym, kim jest dla mnie ten, przed kim staję. Przełożony synagogi upatruje w Jezusie ostatniej nadziei w walce człowieka ze śmiercią. Dla kobiety, która wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej Pan Jezus jest ostatnią nadzieją. Naprawę trzeba przyjrzeć się własnym postawom na modlitwie – tej osobistej i tej we wspólnocie Kościoła. Czy wypływają z serca?

Boga ujmujemy naszą obecnością. Cieszy się nami. Rozpoznaje nas. Zna po imieniu i wie, z czym przyszliśmy. Raduje się naszą obecnością tutaj, każdą chwilą, którą Mu poświęcamy. Wbrew pozorom jest Żebrakiem Miłości.

Pan Jezus nie jest strażakiem, którego wzywamy do pożaru. On chce być z nami w naszych radościach i smutkach, w naszej walce, porażkach i zwycięstwach. Nie po to, by się wtrącać. Na prośbę Jaira poszedł z nim, a kobiecie – gdy się Go dotknęła – zaraz ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości.

Nie wierzymy? Tyle razy prosiliśmy i tego nie doświadczyliśmy. Na pewno? Ruszyłem z wiarą, że On idzie ze mną? Dotknąłem się Go w słowie Bożym, adoracji, Eucharystii, w drugim człowieku? Jesteśmy jak niedowiarki czyniące hałas i zamieszanie. Jak uczniowie rozglądający się za cudami, a nie dostrzegający tych najprostszych, a jakże potężnych uzdrowień…

Nie mamy biegać za cudami, bo przerodzi się to w cudaczność. Tak samo nie mamy siedzieć zamknięci w naszych komorach celnych, bo to skończy się uduszeniem we własnym sosie. Rusz się, bracie i siostro. Przyjdź do Jezusa. Przyjdź do Jego Serca ze swoimi sprawami i sprawami Twoich najbliższych. Przed Bogiem nie musisz się ukrywać.

Modlitwa, a więc i Eucharystia, nie jest akcją ratunkową. Przecież możemy przychodzić codziennie do Niego i codziennie opowiadać o tym, co się wydarza, z czym sobie nie radzimy. Codziennie odkrywać, że Bóg jest z nami, że nam towarzyszy, także w cisnącym się tłumie ludzi czy myśli. Usłysz, nie bój się, tylko wierz. Usłysz, mówię ci, wstań.

 

Warto odwiedzić