Nędza i miłosierdzie - 7 IV 2019
5. Niedziela Wielkiego Postu;
Ewangelia według św. Jana 8, 1-11
Na kilka dni przed śmiercią Jezus musi ponownie zmierzyć się z ludzką obłudą i hipokryzją. „Specjaliści od wyszukiwania zła u innych” (faryzeusze) przyprowadzili do Jezusa grzeszną kobietę, którą zastali na cudzołóstwie. W Starym Testamencie za cudzołóstwo groziła kara śmierci. Kara ta nie była od dawna stosowana. Ale w tym wypadku miała posłużyć jako pułapka. ks. Stanisław Biel SJ
A co czyni Jezus? On nie ocenia kobiety ani nie wydaje wyroku, chociaż On jeden ma do tego prawo. Pochyla się i kreśli na ziemi jakieś znaki. Milczy. Zwróćmy uwagę na wagę tego momentu. Milczenie Jezusa uspokaja emocje tłumu żądnego krwi. Milczenie sprawia, że na tę zalęknioną kobietę spływa pokój i łaska.
W milczeniu, w prawdzie o sobie stają również faryzeusze. Zapomnieli oni, że prawo pochodzi od Boga, a więc z miłości, i ma służyć człowiekowi, a nie stawać się celem samym w sobie. Zapomnieli także, że prawo dotyczy wszystkich. Widzieli cudzy grzech, a nie dostrzegali własnej pychy. Widzieli drzazgę w oku bliźniego, a nie widzieli belki we własnym oku.
Głębokie milczenie Jezusa dało im możliwość wsłuchania się w wewnętrzny głos, który tłumili. Jezus daje im czas. Ten czas jest potrzebny, by przenieść wzrok z innych na siebie. By przyznać, że jest się takim samym, a może nawet większym grzesznikiem, jak człowiek, którego się osądza.
Najbardziej wyzwalające jest w tej scenie spojrzenie Jezusa. Dzięki niemu faryzeusze odkrywają prawdę o sobie. Wnikają w siebie. Gdy Jezus mówi: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień, odchodzą jeden po drugim, począwszy od najstarszych; najbardziej winnych, a może najbardziej skruszonych łaską.
Również kobieta zawdzięcza swoje życie i zbawienie spojrzeniu Jezusa. Do chwili spotkania z Jezusem doświadczała dwóch rodzajów spojrzeń: z jednej strony pragnienia, pożądania; a z drugiej odrzucenia, potępienia. Teraz jej oczy spotykają się z Człowiekiem, który patrzy na nią inaczej. Jest to spojrzenie miłosiernej miłości. Miłości, która nie osądza ani nie potępia. Nie jest też obojętna. Niczego nie wymusza, daje wolność, ale równocześnie pragnie dobra osoby. Kocha ją taką, jaką jest.
Czy nie próbuję manipulować innymi ludźmi? Czy nie „zastawiam na nich pułapek (intelektualnych, emocjonalnych, psychicznych…)? W jakich sytuacjach pozwalam się zapędzić w „ślepą uliczkę”? Kogo osądzam? W jaki sposób osądzam? Czego nie akceptuję u innych? Kogo najbardziej w życiu zraniłem? Kogo powinienem dziś przeprosić? W jaki sposób Bóg prowadzi mnie do skruchy? Jakie jest moje spojrzenie?