Żyć teraźniejszością - 24 IX 2023

24 wrz 2023
ks. Robert Więcek SJ
 

25. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Mateusza 20, 1-16a

Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – mówi Pan.

Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi (Iz 55, 8-9). Oto najprostszy komentarz do przypowieści o gospodarzu i pracy w winnicy.

Jakaż niesprawiedliwość! I to w biały dzień! Czy na pewno niesprawiedliwość? Z jakiego punktu widzenia? Mojego? Zaiste, nasze myśli w tak wielu przypadkach nie mają nic wspólnego z Bożym myśleniem. Chcielibyśmy patrzeć na Boga naszymi oczyma i by On chodził, a dokładnie tańczył tak, jak Mu zagramy. Co to byłby za Bóg?

Ta przypowieść objawia nam, jakim spojrzeniem jesteśmy otoczeni przez Boga. Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry? Czy przez to można komuś zrobić krzywdę? Bóg jest dobry, miłosierny, łaskawy. A jak ja Go widzę? Niesprawiedliwy. Niewspółczesny. Zaściankowy. Konserwatywny. Co byś jeszcze dołożył? Pamiętaj, że taką miarę przykładasz do swojego Boga. I nie wmawiaj sobie, że to nie chodzi o Boga, a o Kościół, wszak stanowisz jego część, a więc i ty, i ja tacy jesteśmy.

Istotną sprawą jest to, że uczestniczę w życiu cały. Bycie-w-winnicy to gros czasu, który spędzamy w życiu. Nie pracują tu tylko ręce albo tylko głowa. Cały człowiek żyje. Nie tylko jego serce albo stopy. Żyjemy i umieramy cali, a nie tylko w trzech czwartych, w połowie czy w jednym procencie.

Tego mamy się uczyć. Nie patrzeć tylko i wyłącznie na początek. Nie porównywać się z innymi, bo mają więcej. Czy to jest naprawdę właściwe myślenie? Skoro cali, to i w całości. Każde wydarzenie jest tam wpisane: to, że mam pracę od samego rana i to, że szukam jej jak po omacku. Ona jest konieczna, ale… czy za wszelką cenę?

Praca nie jest całym życiem. Jest jego częścią i jako taka winna być traktowana. Jest potrzebna do płacenia rachunków, utrzymania rodziny i domu. Jednakże potrzebna jest, i to o wiele bardziej, więź małżeńska i rodzinna od zaharowywania się, by ciągnąć kolejny etap, by więcej pieniędzy na konto wpłynęło itp.

Należy nam się zastanowić nad tym jednym zwrotem: Umówił się z robotnikami o denara za dzień… To godziwa zapłata. Ówczesna dniówka, która wystarczała na utrzymanie rodziny. Nie chwila i nie miejsce, by roztrząsać, ile dziś winna wynosić dniówka. Rozbudzone apetyty wymagają większej gotówki. Problem poważniejszy jest w żądaniu, by spełniały się już, teraz, natychmiast.

Ewangelia powiada nam o włożonym trudzie. Pierwsi od wczesnego rana w ciężkiej pracy. Ostatni od wczesnego rana w trudnym oczekiwaniu i przemożnej niepewności o pracę. Bez potu do niczego nie dojdziemy. I nie chodzi o zaharowanie się na śmierć, bo będziemy podobni do bogatego głupca, który nazbierał, wybudował spichlerze i kiedy chciał świętować, zażądano jego duszy.

Żyjmy z pokorą każdego dnia i każdym dniem. Żyjmy, znosząc ciężar dnia i spiekotę. Żyjmy tym, co mamy pod ręką, i ucieszmy się tym, a nie szemrajmy przeciw wszystkim! Bo z chęcią bierzemy i nawet do końca „dziękuję” nie powiemy, a już żądamy więcej i więcej. Ucieszmy się teraźniejszością, nawet jeśli wymaga wylania potu. Niedziela niech będzie zaczynem świętowania, prostego, ale rodzinnego, razem, a nie każdy osobno przed swoim „ekranikiem”.

 

Warto odwiedzić