Prawda zawarta w Prologu - 2 I 2022
2. Niedziela po Bożym Narodzeniu;
Ewangelia według św. Jana 1,1–18
Aż trzy razy w okresie Bożego Narodzenia Kościół podaje nam do czytania tę Ewangelię: w dzień Bożego Narodzenia, w siódmy dzień oktawy Bożego Narodzenia - 31 grudnia oraz w 2. Niedzielę po Bożym Narodzeniu.
Opis narodzenia Pana Jezusa, zawarty w Ewangelii św. Łukasza, czytamy w tym czasie tylko na pasterce. Czemu ten tekst, zwany Prologiem Ewangelii św. Jana, czytany jest w tym czasie tak często? Przecież jest tekstem bardzo trudnym, choć, owszem, pięknym. Lecz i Łukaszowy opis narodzenia Pana Jezusa jest piękny. Ma on jednak pewną „wadę”… Łatwo zrobić z niego folklor, co się nam zresztą świetnie udaje. Oczywiście, nie chodzi o to, żeby krytykować nasze szopki, jasełka, pastorałki, obsypywanie się życzeniami i prezentami oraz inne zwyczaje bożonarodzeniowe… To wszystko jest nie tylko piękne, ale i bardzo potrzebne, lecz jakże często pozbawione głębi. To taka złota rama, dla niektórych już pozbawiona obrazu, a dla wielu innych wciąż jeszcze z obrazem, ale bardzo wyblakłym. Dlatego aż trzykrotnie otrzymujemy ten niezwykły tekst, którego nie da się przerobić na folklor.
Z pozoru jest on abstrakcyjny, niepoddający się nawet najbujniejszej wyobraźni, ale kryje w sobie niesłychaną głębię. Mamy wobec niego dwie możliwości: albo puścić go mimo uszu, zapamiętując może jedno czy drugie piękne sformułowanie, albo zanurzyć się w te głębiny Miłości Boga i Jego działania od początków kosmosu aż po naszą osobistą historię. W tym tekście każde zadanie, każde słowo jest ważne. Wieczność Boga przeplata się w nim z konkretną historią każdego i każdej z nas. Nie jest to tekst tylko do czytania, on zmusza nas do medytacji, do zadania sobie pytań: kto do mnie przychodzi? w jakiej postaci? czy jestem gotów/gotowa Go przyjąć? i czy w związku z tym godzę się na to, że przekształci On zupełnie moje życie? Prolog Ewangelii św. Jana nie ukazuje nam Dzieciątka narodzonego w Betlejem, ale Boga, przez którego „wszystko się stało” i który przychodzi jako światłość. Owszem, nie przeczy, że przybywa On jako dziecko, ale także jako dziecko jest światłością rozświetlającą ciemności świata, również moje ciemności. Staje się On ciałem i przychodzi dziś do swoich, czyli do nas.
Tekst ten jednak ostrzega nas, że kiedyś owi „swoi” Go nie przyjęli. A czy my chcemy Go przyjąć z tym wszystkim, kim jest, czy też chcemy pozostać tylko przy kwilącym Dzieciątku, które tak tkliwie porusza nasze uczucia? Czy jesteśmy otwarci na to, że zmieni On gruntownie nasze życie – da nam moc, abyśmy się stali dziećmi Bożymi, czyli abyśmy otrzymali nową naturę – naturę samego Boga, którą jest Miłość. Zapewne myślimy, że dziećmi Bożymi staliśmy się przez Chrzest św. Owszem, to prawda, ale to był początek drogi, bo trzeba nam być otwartymi na ten dar na co dzień, kiedy On przychodzi.
Bardzo głęboką i poetycką medytację nad tym tekstem podjął już ponad 200 lat temu wychowanek jezuitów poeta Franciszek Karpiński (1741–1825) i napisał słowa do tej, którą nazywamy „królową polskich kolęd”, Bóg się rodzi. Żeby podkreślić nie tylko piękno, ale i wagę zawartych w niej prawd, nasi przodkowie użyli jako jej melodii poloneza koronacyjnego królów polskich, pochodzącego jeszcze z czasów Stefana Batorego (XVI w.). Wejdźmy więc w medytację tego tekstu, wspomagając się także tą piękną kolędą.