Jezus nadchodzi, aby sądzić ziemię

07 sty 2018
Ojciec Jerzy
 

Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie pozostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Łk 21, 5

Śmiało możemy powiedzieć, że weszliśmy już w czasy ostateczne. Przygotowujemy się do czasu  żniwa, kiedy to Jezus osądzi, co ludzkość zrobiła z Bożym ziarnem, jakie On rzucił w ziemię naszych serc. Sprawdzi, czy w ogóle pozwoliliśmy mu się zakorzenić, a my przekonamy się, z jakim owocem przed Nim staniemy.

Czas między pierwszym a powtórnym przyjściem Jezusa jest czasem Kościoła, a nasi duszpasterze spełniają rolę Bożych siewców i żniwiarzy. Dla duszpasterza nie ma chyba większej radości nad świadomość, że dobre ziarno, jakie zasiewa w sercach powierzonych mu ludzi, jest życzliwie przyjmowane i przynosi dobry owoc. Nie wystarczy jednak tylko siać, trzeba też czuwać i obserwować, co się z tym Bożym nasieniem dzieje.

Nie tylko Jezus posługuje się ludźmi, których nazywa przyjaciółmi, naśladowcami i współpracownikami. Zły duch też ma na tym świecie swoich emisariuszy, zatroskanych o to, żeby w ludzkich sercach nie przyjęło się i nie zaowocowało ziarno prawdziwego dobra. Mają oni swoje diabelskie metody, aby ludzie nie podejmowali wysiłku do należytego usposobienia gleby swoich serc na przyjęcie ziarna Bożego słowa. Zły duch niekoniecznie kusi wprost do zła. Jemu na początek wystarcza osłabienie woli człowieka i to, że nie podejmie on troski o większe dobro, ale zatrzyma się na tym, co osiągnął do tej pory. Pokusa złego ducha jest bardzo prosta. Otóż wmawia on człowiekowi, że dobro, które ten chciałby w sobie rozwinąć, jest albo niepotrzebne, albo niemożliwe. To bardzo subtelna pokusa. Zły duch wmawia człowiekowi, że nie musi się wysilać, że w porównaniu z innymi i tak jest lepszy, że wobec tego ma prawo do zajęcia się sobą i korzystania z życia; troska o większe dobro jest mu niepotrzebna. Druga pokusa jest jeszcze bardziej subtelna. Bazuje na fałszywej pokorze, ukazując człowiekowi, że przecież tyle razy w przeszłości próbował być lepszym, ale się nie udało. Teraz dochodzi do przekonania, że jest za słaby. Wobec tego nie ma co podejmować dalszych prób, bo i tak nic z tego nie będzie; to po prostu niemożliwe.

A my tak omotanym ludziom mamy pomagać uwierzyć w to, że jedynie Bóg może im dać prawdziwe dobro. Uwierzyć w to, że wokół nich żyje dużo dobrych ludzi, gotowych im pomagać. Uwierzyć w siebie, że są zdolni do większego dobra, dlatego nie powinni ulegać pokusie zniechęcenia.

Czas powtórnego przyjścia Jezusa zbliża się nieubłaganie. Mamy już tego widoczne znaki. Pojawiają się ludzie, którzy usiłują wmówić współczesnemu człowiekowi, że nadszedł czas nowoczesnego spojrzenia na życie, że trzeba szukać szczęścia tu na ziemi, a oni oczywiście pokażą, gdzie i jak można je znaleźć. Jezus jednak przestrzega: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono i dlatego nie idźcie za nimi.

Pan zapowiada też inne znaki, a wystarczy mieć oczy szeroko otwarte, by je dostrzec: wojny i przewroty powstanie naród przeciw narodowi. Będzie silne trzęsienie ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie (por. Łk 21, 5-11). To jednak jeszcze nie koniec. Dlatego nie wolno nam tracić nadziei i trzeba starać się pomagać tym, którzy ją tracą. Nie wolno nam ustać w przekonywaniu ludzi o tym, że ten świat jest Boży i do Boga zmierza. Najbardziej możemy pomóc ludziom narażonym na niszczące wpływy świata, gdy nalegać będziemy w porę i nie w porę, czyli nawet wtedy, gdy tego nie będą chcieć słuchać, żeby wytrwali w nauce Bożej. Tyle tylko, że najpierw sami musimy być o tym przekonani.

 

Warto odwiedzić