Grzech Dawida
Na początku roku, gdy królowie zwykli wychodzić na wojnę, Dawid wyprawił Joaba i swoje sługi wraz z całym Izraelem... [sam] natomiast pozostał w Jerozolimie. 2 Sm 11, 1
Tak wiele dobrego słyszeliśmy i czytaliśmy o Dawidzie, że może on się wydawać człowiekiem bez skazy. Rzeczywiście, do pewnego momentu Pismo Święte tak go przedstawia: piękny, utalentowany, inteligentny, dzielny, mądry, świetny strateg, a do tego pobożny. Jednym słowem – ideał... Jednak w Bożym Objawieniu nie ma ideałów. Ideały wymyślił pogański filozof Platon. Dawid nie jest ideałem. Jest człowiekiem z krwi i kości, a jego życie jest ciągłym bojowaniem. On w tej walce zwycięża, ale nie tyle z racji wspomnianych zalet, lecz dlatego że opiera się na Bogu. To jest najgłębsza tajemnica jego zwycięstw. Owo pasmo sukcesów sprawia, że staje się potężnym królem, mieszka w pięknym pałacu, posiada cały aparat państwowy do swej dyspozycji z licznym wojskiem i jego dowódcami... Może sobie pozwolić niemal na wszystko, czego dusza zapragnie.
W tej sytuacji przychodzi mu poniekąd oczywista myśl, że teraz już nie musi walczyć. Kiedy więc rozpoczyna się kolejna wojna, wyprawia na nią swe wojsko z Joabem jako dowódcą, a sam pozostaje w pałacu. Niech walczą młodzi. On już „swoje zrobił”. Przecież jego wojennymi dokonaniami można by obdzielić wielu, i to obficie. Za tym niby słusznym rozumowaniem kryje się jednak bardzo podstępna pokusa, która w analogicznych okolicznościach przychodzi do każdego z nas. Jej ostrze polega na tym, że usypia czujność. Pismo Święte mówi: bojowaniem jest życie człowieka na ziemi (Hi 7, 1). Wróg natury ludzkiej nie śpi i jest jego wielkim sukcesem, gdy uda mu się uśpić czujność człowieka. Wtedy najmocniejsi i najpobożniejsi stają się jego łupem. Tak też dzieje się z Dawidem. Gdy jego żołnierze walczą na wojnie, on spędza ten czas pośród pałacowych wygód. Pewnego wieczoru wychodzi na taras swego pałacu i widzi na tarasie sąsiedniego domu kąpiącą się młodą kobietę. Zauroczony jej pięknem wypytuje swoje sługi, kim ona jest. I choć dowiaduje się, że to żona jednego z jego żołnierzy, każe ją sprowadzić do siebie.
Dawid stracił czujność, i to do tego stopnia, że nawet potem nie miał wyrzutów sumienia, iż popełnił grzech cudzołóstwa.
Wszystko by pewnie pozostało pałacową tajemnicą, gdyby nie fakt, że z tego cudzołóstwa poczęło się nowe życie. Gdyby Dawid żył w naszych czasach, pewnie opłaciłby aborcję i tak pozbyłby się problemu, ale wtedy nie było takich możliwości medycznych. A skąd przypuszczenie, że tak by postąpił? Skoro nie wahał się wydać wyroku śmierci na męża kobiety, z którą cudzołożył, po to, by ukryć swój grzech, to o ileż łatwiej byłoby mu go ukryć na dzisiejszy sposób.
Dawid przez brak czujności wchodzi w straszliwą spiralę grzechu, która sprowadza śmierć. To ostrzeżenie i dla nas. Pan mówi: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie (Mt 26, 29). Walka duchowa trwa nieprzerwanie. Trwa ona, a może nawet się wzmaga wtedy, gdy inne walki ustają. Czujność jest tu szczególnie ważna. Nie przypadkiem stawia ją Pan na pierwszym miejscu, przed modlitwą, bo kiedy się ją traci, może się okazać, że i modlitwa zostanie wplątana w sieci zła i nie przyniesie pożądanych owoców.