Kościół na ziemiach zachodnich

04 sie 2015
Filip Musiał
 

Jednym z efektów II wojny światowej była zmiana granic Polski. Ta „ludowa” w porównaniu z II Rzeczpospolitą przesunięta została na zachód. Pierwsze deklaracje w sprawie przyszłych granic Polski zapadły już z końcem 1943 r., w czasie konferencji Wielkiej Trójki – czyli USA, Wielkiej Brytanii i ZSRS – w Teheranie.

Przyjęto wówczas formułę, że ognisko państwa i narodu polskiego powinno znajdować się między tak zwaną linią Curzona, a linią rzeki Odry z włączeniem w skład Polski Prus Wschodnich i prowincji opolskiej. Z początkiem 1945 r., w czasie kolejnej konferencji w Jałcie, potwierdzono polską granicę wschodnią, definitywnie przesądzając o utracie Kresów na rzecz Sowietów. Natomiast decyzją konferencji w Poczdamie, na przełomie lipca i sierpnia 1945 r., pod administrację „ludowej” Polski oddano tereny do Odry i Nysy Łużyckiej, a także byłe Wolne Miasto Gdańsk i obszar Prus Wschodnich na południe od linii Braniewo-Gołdap. Ostateczne potwierdzenie granicy odłożono jednak do powojennej konferencji pokojowej. Ta jednak nigdy się nie odbyła…

 

Tymczasowa administracja

Zdecydowało to o swoistej tymczasowości ziem uzyskanych przez „ludową” Polskę kosztem III Rzeszy. Komunistyczny rząd zabiegał więc o uznanie zachodniej granicy. Sytuację skomplikowało powstanie w 1949 r. dwóch państw niemieckich: demokratycznej Republiki Federalnej Niemiec – nazywanej potocznie Niemcami Zachodnimi i komunistycznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej – nazywanej Niemcami Wschodnimi. To drugie stało się państwem „frontowym”, najbardziej na zachód wysuniętym terenem sowieckiego imperium. W interesie Moskwy, ale także komunistycznych włodarzy NRD, była więc stabilizacja nowo powstałego państwa. Dlatego m.in. już w lipcu 1950 r. w przygranicznym Zgorzelcu między PRL a NRD zawarto układ potwierdzający przebieg granicy.

Decyzje konferencji poczdamskiej z 1945 r. nie tylko uruchomiły proces tworzenia cywilnej administracji komunistycznej, ale także spowodowały konieczność stworzenia na przyłączonych do „ludowej” Polski ziemiach administracji kościelnej. Jednak ze względu na brak układu granicznego Stolica Apostolska nie mogła ustanowić tam stałych diecezji – te można lokować tylko na ziemiach, których status międzynarodowy jest uregulowany. Dlatego powołano administratury apostolskie – a więc rodzaj administracji tymczasowej – we Wrocławiu, Gdańsku, Gorzowie Wielkopolskim, Opolu i Olsztynie. Komuniści, choć w zasadzie dążyli do zniszczenia Kościoła, w wypadku ziem zachodnich i północnych „ludowej” Polski stosowali odmienną taktykę, domagając się od prymasów – najpierw kard. Augusta Hlonda, a później kard. Stefana Wyszyńskiego – ustanowienia tam stałych diecezji. Liczyli, że pozwoli to na silniejsze związanie tych ziem z pozostałą częścią kraju i wpłynie na wzmocnienie ich polskości.

 

Groźba schizmy

Podpisanie układu z NRD w 1950 r. stało się więc pretekstem do kategorycznych żądań powołania biskupstw na „Ziemiach Odzyskanych” – jak nazywano je w komunistycznej propagandzie. Jednak z punktu widzenia Watykanu układ z NRD nie był wystarczający, Stolica Apostolska oczekiwała potwierdzenia zachodniej granicy także przez RFN. Komuniści, straszący konsekwentnie niemieckim rewizjonizmem i snujący wizje utraty uzyskanych ziem, zdecydowali się na radykalne rozwiązanie. W styczniu 1951 r. ogłosili likwidację tymczasowości władzy kościelnej na „Ziemiach Odzyskanych”. Ingerując w politykę personalną Kościoła, usunęli urzędujących tam administratorów apostolskich, jednocześnie zaś zmusili kapituły do wyboru wikariuszy. Działania te realizowane były przede wszystkim przez Urząd do spraw Wyznań oraz Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, które nadało im kryptonim „akcja B”. Ustępujących administratorów usiłowano zmusić do podpisania deklaracji mówiącej m.in.: Zakomunikowaną mi w dniu dzisiejszym deklarację Rządu w sprawie likwidacji instytucji Administratorów Apostolskich na Ziemiach Odzyskanych przyjąłem do wiadomości. Rozumiem i uznaję motywy, które podyktowały ten krok i uważam, że odpowiadają one polskiej racji stanu oraz interesom samego Kościoła.

By uniknąć schizmy, prymas kard. Wyszyński udzielił jurysdykcji narzuconym przez władze wikariuszom kapitulnym, mimo że rekrutowali się oni z grona duchownych współpracujących z reżimem bądź względem niego spolegliwych. W tym kontekście szczególnie niepokojąco brzmiało pismo Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego do szefów urzędów wojewódzkich UB, w którym podkreślano, że kontakt wikariusza kapitulnego z UB nie może być w żadnym wypadku zdekonspirowany.

 

Koniec sporu

Ostateczne zażegnanie sporu dotyczącego statusu administracji kościelnej na ziemiach zachodnich i północnych „ludowej” Polski stało się możliwe dopiero 20 lat później. Z początkiem grudnia 1970 r. podpisany został układ o normalizacji stosunków między PRL a RFN, którego elementem było uznanie polskiej granicy zachodniej. Układ został ratyfikowany w połowie 1972 r., co otworzyło drogę do utworzenia stałych diecezji na terenach przyłączonych do Polski po wojnie. W czerwcu 1972 r. w wyniku starań prymasa Wyszyńskiego i Episkopatu Polski, popartych zadziwiającą aktywnością dyplomatyczną władz PRL, Paweł VI bullą Episcoporum Poloniae coetus erygował stałe diecezje. Reaktywowana została wówczas metropolia i archidiecezja wrocławska, a także diecezja warmińska. Utworzone zostały również diecezje: gorzowska, szczecińsko-kamieńska, koszalińsko-kołobrzeska i opolska.

W ten sposób zlikwidowano jeden z głównych punktów napięć między państwem a Kościołem, a tym samym zniknął powód, dla którego prymasa i Episkopat nazywano w komunistycznej propagandzie „rewizjonistyczną agenturą Watykanu”.

 

Warto odwiedzić