Wyjaśnienie papieskich intencji AM - grudzień 2006
Ogólna na grudzień:
Aby Chrystus cichy i pokornego serca, natchnął przywódców państw mądrością i odpowiedzialnością w sprawowaniu władzy.
Władza i autorytet - to dwie różne sprawy. Pierwsze z tych pojęć będzie obciążone znaczeniem negatywnym, jeśli będzie się kojarzyć wyłącznie z narzucaniem swojej woli innym. Autorytet natomiast osoba posiadająca władzę ma wtedy, gdy inni uznają, że służy ona dobru wspólnemu.
Oba te wyrażenia często są używane zamiennie, bo w istocie ludzie sprawujący władzę powinni posiadać autorytet. Obserwując reakcje ludzi podlegających władzy widzimy, że jeśli dany przedstawiciel rządzących nie ma autorytetu, to jego działania są oceniane negatywnie i przyjmowane z oporami.
W ustroju demokratycznym władza przekazywana jest ludziom wybranym przez elektorat. Szczególnym przypadkiem, którego tutaj szerzej nie omówimy, jest rodzicielstwo. Tylko rodzicom władza nad dziećmi i autorytet przysługują z racji ich urodzenia. Ojciec i matka ponoszą odpowiedzialność za swoje dzieci, w związku z czym są oni zobowiązani do tego, żeby nieustannie poddawać się ocenie innych ludzi.
Natomiast w życiu politycznym, ekonomicznym i społecznym ten, kto posiada władzę i autorytet, musiał posiąść zaufanie wyborców i przekonać ich, że jest uczciwy, kompetentny i odpowiedzialny.
Ludzie mający władzą podejmują decyzje obowiązujące innych. Niestety można tej władzy nadużyć. Dzieje się tak wtedy, gdy - na przykład - urzędnik samowolnie poszerza swoje kompetencje, gdy podejmuje decyzje bez uwzględniania woli wyborców albo gdy działa na własną korzyść lub faworyzuje osoby przez siebie wybrane. Nazywa się to «przekraczaniem uprawnień» albo «korupcją». Jest to plaga w działalności politycznej i społecznej.
Jedyną ochroną przed żądzą władzy i uleganiem pokusie jej nadużywania jest oddawanie czci Bogu w słowie i w czynie. Przykładem i gwarantem właściwego sprawowania władzy jest Jezus, który powiedział, że nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć.
Misyjna na grudzień:
Aby misjonarze na całym świecie z radością i entuzjazmem przeżywali swoje powołanie, wiernie naśladując Chrystusa.
Wezwanie do niesienia Dobrej Nowiny na cały świat wynika w sposób naturalny z powołania do świętości, czyli do życia zgodnego we wszystkim z wolą Boga.
Autentycznym misjonarzem jest tylko ten, kto na co dzień troszczy się o rozwój swego życia duchowego i łączy swoją modlitwę z pracą, czyli jest kontemplatywny w działaniu.
W trzecim tysiącleciu misyjne zaangażowanie Kościoła mogą poprawić tylko jego święci wysłannicy. Nie wystarczy dostosowywanie metod duszpasterskich, lepsze organizowanie i koordynowanie finansów czy głębsze wnikanie w biblijne i teologiczne podstawy wiary. Najbardziej potrzebny jest nowy zryw świętości, zarówno u głosicieli Ewangelii, jak i we wspólnotach kościelnych, zwłaszcza u osób blisko współpracujących z misjonarzami.
Trzeba tutaj wspomnieć gorliwość pierwszych chrześcijan. Pomimo zagrożenia, w jakim żyli, i ubogich środków, jakimi dysponowali, w krótkim czasie dotarli oni z Ewangelią do krańców znanego wówczas świata. Mieli zaś do przekazania - i to po raz pierwszy w historii ludzkości - wieść niesłychaną, bo skandaliczną dla Żydów i głupią dla pogan: o Człowieku straconym na krzyżu, którego Bóg wskrzesił do życia.
Podstawą ich misyjnego dynamizmu była świętość pierwszych chrześcijan. W Encyklice pt. "Misja Zbawiciela", Jan Paweł II zwrócił się do młodych, zwłaszcza do tych ze wspólnot Kościoła działających na terenach misyjnych. Nazwał ich «nadzieją Kościoła». Napisał: "Ponieważ młoda jest wasza wiara, powinniście być jak pierwsi chrześcijanie, promieniując entuzjazmem i odwagą w hojnym darze siebie Bogu i bliźnim; podejmijcie drogę świętości. Tylko tak będziecie znakiem Boga w świecie i ożywicie w waszych krajach misyjną epokę pierwotnego Kościoła. Staniecie się zaczynem misyjnego ducha dla starszych".