Tradycja apostolska
Słowo Boże objawione nam ustami patriarchów, proroków i innych ludzi, a przede wszystkim ustami samego Jezusa Chrystusa, który jest przecież wcielonym Słowem Bożym, przekazane nam zostało do wiadomości przez Apostołów. Święty Paweł pisze wyraźnie, że Bóg pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy[1].
Nasz Katechizm wyprowadza z tego wniosek, że jest rzeczą konieczną, "by Chrystus był głoszony wszystkim narodom i wszystkim ludziom i by w ten sposób objawienie docierało aż na krańce świata"[2]. Na wiele lat przed Katechizmem tę samą prawdę tak oto sformułował Sobór Watykański II w konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym Dei Verbum: "Bóg najłaskawiej postanowił, aby to, co dla wszystkich narodów objawił, pozostało na zawsze zachowane w całości i przekazywane było wszystkim pokoleniom"[3].
Przedmiotem tego przepowiadania jest zawsze objawione Słowo Boże, którego szczytem i dopełnieniem jest Ewangelia Jezusa Chrystusa. To ona jest źródłem "wszelkiej prawdy zbawiennej i normy moralnej"[4]. Jezus Chrystus pod koniec swego przebywania na ziemi polecił Apostołom, by wszystkim narodom przepowiadali to wszystko, czego On sam ich nauczył, i by każdego nawróconego człowieka chrzcili wodą w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego[5]. I jak przepięknie dopowiada święty Marek, kiedy Pan Jezus wstąpił do nieba i zasiadł po prawicy Bożej, oni wyszedłszy, przepowiadali wszędzie Dobrą Nowinę o zbawieniu, a Pan dopomagał i potwierdzał słowa przez cuda w ślad idące[6].
Apostołowie dwoma sposobami przekazywali naukę Jezusa Chrystusa o zbawieniu człowieka. Przede wszystkim nauczali jej ustnie, czego zresztą i teraz Kościół dokonuje. Nie oznacza to jednak, że w tym czasie Apostołowie nie posługiwali się jakimiś zapisanymi notatkami. Ustnemu przekazywaniu Ewangelii towarzyszył dobry przykład własnego życia uczniów Jezusa. Równoczesnie powstawały odpowiednie urządzenia i praktyki, przede wszystkim liturgiczne. Soborowa Konstytucja Dei Verbum, a za nią także nasz Katechizm, wyraża się, że Apostołowie ustnie przekazywali to, "co otrzymali z ust Chrystusa, z Jego zachowania i czynów, albo czego się nauczyli od Ducha Świętego"[7]. Prawdopodobnie bardzo szybko się okazało, że potrzebne jest pisemne jakieś opracowanie nauki Jezusa. Kiedy zatem nadeszła taka potrzeba, Apostołowie "na piśmie utrwalili wieść o zbawieniu"[8]. Nie wiemy, kiedy się to stało, ale nie można wykluczyć, że nastąpiło to o wiele wcześniej, niż się o tym zazwyczaj przyjmuje, może nawet już w kilka lat po wniebowstąpieniu Pana Jezusa. Dokonali tego spośród Dwunastu: święty Piotr, święty Mateusz, święty Jan, święty Juda Tadeusz, a przede wszystkim święty Paweł Apostoł. Dołączyli do nich uczniowie Pańscy: święty Marek, święty Łukasz i święty Jakub. I tak powstał Nowy Testament, który wspólnie ze świętymi księgami Starego Testamentu tworzy kanon Pisma świętego albo Biblię.
Apostołowie zdawali sobie sprawę zarówno z tego, że nie wszędzie mogą być obecni w tym samym czasie, jak z tego, że nadejdzie kres ich życia i że odejdą do Pana. Dlatego w gminach chrześcijańskich ustanawiali biskupów jako swoich następców i przekazywali im "swój własny urząd nauczycielski"[9]. Tak więc – jak to pięknie ujmuje Konstytucja dogmatyczna Dei Verbum – Apostołowie chcieli, żeby ich przepowiadanie było "zachowywane aż do wypełnienia czasów przez ciągłe następstwo"[10].
To przekazywanie, czyli Tradycję, bo takim wyrazem, pochodzącym z łacińskiego języka, najczęściej będziemy się posługiwać, trzeba rozumieć na dwa sposoby. Najpierw w znaczeniu biernym jako przedmiot przekazywany, czyli zbiór prawd, które głosi Kościół. Tak rozumiana tradycja jest też podwójna. Najpierw tradycja Boża, czyli prawdy przez Boga objawione. Ta tradycja została zamknięta raz na zawsze ze śmiercią ostatniego Apostoła, czyli mniej więcej około roku setnego po Chrystusie.
Ale tradycja w znaczeniu biernym to także tradycja kościelna, czyli to wszystko, co zostało przez Kościół ustanowione: prawa kościelne, święta, posty, przepisy liturgiczne, a także urzędy. Inaczej niż tradycja Boża, która jest niezmienna, tradycja kościelna może się zmieniać i rzeczywiście się zmieniała z upływem lat. Starsi pamiętają, że Msza święta przed Soborem Watykańskim II odprawiana była tylko w języku łacińskim i że po Soborze zmieniły się w niej niektóre modlitwy, chociaż – i to jest rzecz znamienna – nie zmieniły się słowa konsekracji chleba i wina, ponieważ sięgają one jeszcze czasów apostolskich[11]. O tej tradycji kościelnej tak pisze nasz Katechizm: "Od tradycji apostolskiej należy odróżnić »tradycje« teologiczne, dyscyplinarne, liturgiczne i pobożnościowe, jakie się uformowały w ciągu wieków w Kościołach lokalnych. Stanowią one szczególne formy, przez które się wyraża wielka Tradycja stosownie do różnych miejsc i różnych czasów. W jej świetle mogą one być podtrzymywane, modyfikowane, a nawet odrzucane pod przewodnictwem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła"[12]. Co to jest Urząd Nauczycielski Kościoła, jeszcze powiemy, ale już nie dzisiaj.
Ta tradycja istnieje od najdawniejszych czasów, o czym świadczy żyjący na przełowie drugiego i trzeciego stulecia pisarz chrześcijański, Tertulian. Pisze on, że istniały już w ówczesnym Kościele praktyki, które uznawano za prawne, chociaż nie było na nie żadnego dowodu w Piśmie świętym. I tak: podczas chrztu świętego, "mając przystąpić do wody... oświadczamy, że się odrzekamy ducha złego, pychy jego i wysłanników jego. Następnie po trzykroć zostajemy zanurzeni, nieco więcej odpowiadając, niż Pan określił w Ewangelii"[13]. Tertulian wymienia jeszcze wiele innych praktyk, "których nie spotykamy w Piśmie świętym, które jednak zachowywano w Kościołach. Poranna Eucharystia, ofiary za zmarłych, postawa stojąca podczas modlitw w okresie wielkanocnym, częste znaczenie się znakiem Krzyża świętego – tego wszystkiego nie ma w Piśmie świętym, a mimo to zachowywane było to z uszanowaniem jako włókna, z których utkane jest życie wspólnotowe, zwłaszcza że niektóre te praktyki początek swój zawdzięczają samym Apostołom"[14].
Mówiłem dotąd o Tradycji w znaczeniu biernym. Trzeba też rozumieć Tradycję w znaczeniu czynnym. Jest to każdy środek i każdy sposób, w jaki objawienie się przekazuje potomności[15]. Tradycja w tym znaczeniu istnieje od czasów apostolskich. Pominiemy znaną skąd inąd pracę Apostołów nad krzewieniem Ewangelii. Przepowiadanie Ewangelii powierzano bowiem nie tylko uczniom Jezusa, "lecz również wędrownym misjonarzom upoważnionym przez Ducha lub przez wspólnotę... Chodzi o wędrownych misjonarzy charyzmatycznych, którzy nie związani z konkretnymi wspólnotami oraz bez kierowniczej odpowiedzialności wewnątrz nich, przechodzili z Kościoła do Kościoła, stając się narzędziem jedności wierzących w Chrystusa"[16].
W skład tej tradycji w znaczeniu czynnym wchodzą pisma i dekrety papieży, postanowienia Soborów powszechnych, listy pasterskie biskupów i pisma teologów lub ludzi obdarzonych przez Pana Boga szczególną wiedzą w sprawach wiary. Tę właśnie tradycję powszechnie nazywamy ustną nie dlatego, by się nie posługiwała pismem, tylko by ją odróżnić od Pisma świętego, składają się na nią bowiem świadkowie żywi, którzy przekazywali naukę Chrystusa[17].
Na zakończenie dzisiejszego spotkania chciałbym jeszcze poruszyć rzecz całkiem praktyczną. Rozmaite sekty i ruchy religijne powołujące się na Pismo święte Starego i Nowego Testamentu odrzucają istnienie w Kościele Chrystusowym Tradycji ustnej i często robią spore zamieszanie w umysłach ludzi nie za bardzo obeznanych z nauką wiary. Otóż trzeba pamiętać, że najlepszym dowodem na to, że taka Tradycja się wywodzi od czasów apostolskich, jest postępowanie samych Apostołów. Przecież wszyscy oni ustnie przepowiadali Ewangelię, większość z nich nie napisała ani słowa, a przynajmniej nic o tym nie wiemy; inni napisali niewiele. Ponadto pisma apostolskie powstawały najczęściej dlatego, że zachodziła konkretna potrzeba. Wiemy na przykład, że trzy pierwsze Ewangelie były pierwszymi katechizmami, a Ewangelia czwarta miała charakter apologii przede wszystkim przed tak zwanymi gnostykami, którzy twierdzili, że Chrystus miał ciało pozorne. A kto czytał listy świętego Pawła, dobrze wie, że powodem ich napisania była zawsze konkretna okoliczność: albo coś w gminie chrześcijańskiej działo niedobrego, albo trzeba było pouczyć takiego na przykład Tymoteusza lub Tytusa o sposobie postępowania, albo wreszcie Apostoł chciał sobie zjednać adresatów przed swoim przybyciem. Nie ma ani jednej wzmianki w Piśmie świętym, z której by wynikało, że Apostołowie odsyłają wiernych do tego, co sami napisali. Przeciwnie: ustanawiają oni biskupów jako nauczycieli wiary, a wiernych odsyłają do tego, czego się nauczyli[18] albo co usłyszeli[19], czyli do ustnego przepowiadania i przyjętej tradycji[20]. Można dodać, że pozornie sami wbrew Pismu świętemu święcą niedzielę, a nie sobotę, składają przysięgi przed sądami i jedzą mięso z krwią, nie pytając, w jaki sposób zwierzę zostało zabite[21].
Już naprawdę na zakończenie jedno jeszcze zdanie z Konstytucji dogmatycznej Dei Verbum Soboru Watykańskiego II: "Bóg, który niegdyś przemówił, rozmawia bez przerwy z Oblubienicą swego Syna ukochanego, a Duch Święty, przez którego żywy głos rozbrzmiewa w Kościele, a przez Kościół w świecie, wprowadza wiernych we wszelką prawdę oraz sprawia, że słowo Chrystusowe obficie w nich mieszka"[22].