Wizja ożywających wyschłych kości
Spoczęła na mnie ręka Pana, i wyprowadził mnie On w duchu na zewnątrz, i postawił mnie pośród doliny. Była ona pełna kości. I polecił mi, abym przeszedł dokoła nich, i oto było ich na obszarze doliny bardzo wiele. Były one zupełnie wyschłe. I rzekł do mnie: „Synu człowieczy, czy kości te powrócą znowu do życia?”. Księga Ezechiela 37, 1-3
To jedna z najbardziej wstrząsających wizji w całym Piśmie Świętym. Trudno wyobrazić sobie stan psychiczny i uczucia proroka postawionego pośród doliny wypełnionej wyschłymi, ludzkimi kośćmi. Zupełnie na miejscu byłoby tu skojarzenie tego widoku z innym, bardzo wstrząsającym widokiem, z którym zapewne przynajmniej niektórzy z nas się skonfrontowali, a mianowicie z widokiem ludzkich szczątków w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Pośród komentatorów tego fragmentu są i tacy, którzy właśnie po to skojarzenie sięgają. I tu, i tam mamy do czynienia z pozostałościami i świadectwem niewyobrażalnej ludzkiej tragedii. Owszem, Bóg i Jego miłość przekraczają ludzkie wyobrażenia, ale podobnie jest też z tym, co jest zaprzeczeniem Boga – ze złem… I ono przekracza ludzkie wyobrażenia. Jest swoistą transcendencją negatywną, by użyć słów filozofów. Pan Bóg daje niekiedy swoim wybranym doświadczenie porażających odmętów zła i jego tragicznych skutków, podobnie Maryja pokazała dzieciom w Fatimie, jak wygląda piekło. Bóg jednak nie czyni tego, by wprawić ich w przerażenie. Wręcz przeciwnie, chodzi Mu o to, aby człowiek widząc realność i potworność zła, tym bardziej przylgnął do Niego i tym usilniej wzywał innych do nawrócenia. Bóg przecież chce nas mieć jako kochające dzieci, a nie jako przerażonych niewolników strachu przed piekłem, choć z drugiej strony właśnie poprzez swoich wybranych ostrzega przed złem i jego strasznymi konsekwencjami.
Prorok stoi więc pośród doliny wyschłych kości, która jest jedną wielką trupiarnią. Co bardzo ważne, nie jest tam sam. Ma świadomość, że jest z nim Bóg, który tam go postawił. Więcej, ta obecność Boga nie jest tylko stanem jego świadomości. Bóg komunikuje się z nim realnie i mówi do niego. Najpierw wydaje mu polecenie, aby przeszedł dokoła tychże kości, czyli aby zdał sobie sprawę do końca z rozległości i ogromu zła oraz tragedii, która tam się wydarzyła. Kiedy już to się stało, zadaje mu zaskakujące pytanie: Synu człowieczy, czy kości te powrócą znowu do życia? Ezechiel nie wdaje się tu w rozumowe dywagacje. Wie doskonale, że po ludzku to niemożliwe, ale jako człowiek wiary pozostawia wszystko w rękach Boga i odpowiada: Panie Boże, Ty to wiesz. I wtedy otrzymuje kolejne polecenie: Prorokuj nad tymi kośćmi i mów do nich: Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana!. Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe. Chcę was otoczyć ścięgnami i sprawić, byście obrosły ciałem, i przybrać was w skórę, i dać wam ducha po to, abyście ożyły i poznały, że Ja jestem Pan (Ez 37, 3-6).
To Boże polecenie pokazuje nam bardzo wyraźnie, na czym polega prorokowanie i proroctwo. Nie jest to – jak powszechnie się myśli – przepowiadanie przyszłości. To mówienie w imieniu Boga i przekazywanie Jego słowa. Owszem, jeśli Bóg chce oznajmić rzeczy przyszłe, i przepowiadanie przyszłości bywa treścią proroctwa, ale nie o to przede wszystkim w proroctwie chodzi. W centrum proroctwa stoi Słowo Boga i Jego moc. Dlatego też Bóg każe Ezechielowi rozpocząć prorokowanie od słów: Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana! To wezwanie wydaje się bezsensowne, bo jakże wyschłe kości mogą słuchać. Jak jednak widzimy potem, przynosi ono skutek. Jest ono podobne do zalecenia, które św. Paweł daje Tymoteuszowi: Głoś słowo Boże, nalegaj w porę i nie w porę… (2 Tm 4, 1). Głoś także wtedy, gdy masz wrażenie, że to nie ma sensu i nie spodziewasz się po tym żadnych owoców. Skutek bowiem zależy od Boga, a nie od proroka, gdyż to Bóg chce się objawić jako Pan wszystkiego, także, a może przede wszystkim tego, co po ludzku niemożliwe.
Prorok głosi więc zlecone mu słowo, i rzeczywiście sprawia ono to, co obiecuje, ale co bardzo istotne, nie sprawia tego natychmiast. Wszystko dzieje się stopniowo: najpierw kości zbliżają się do siebie, potem pojawiają się ścięgna, następnie mięśnie, a w końcu całość przyodziewa się skórą. To jednak tylko pierwszy etap ożywiania. Z wyschłych kości powstają kompletne organizmy, ale brak im czegoś niezwykle istotnego. Brak im ducha… Sama fizyczność bez ducha jest klęską, bo jest bez sensu. Prawdziwe ludzkie życie to życie duchowe, czyli otwarte na wieczność, a ta płynie z relacji z Bogiem. Stąd też potrzebne jest kolejne proroctwo – tym razem proroctwo do ducha. Bóg wzywa Ezechiela: Prorokuj do ducha, prorokuj, o synu człowieczy, i mów do ducha: Tak powiada Pan Bóg: Z czterech wiatrów przybądź, duchu, i powiej po tych pobitych, aby ożyli (Ez 37, 9). Dopiero po tych słowach proroka cała dolina napełnia się życiem. Jak podkreśla Ezechiel, staje na nogach wojsko bardzo, bardzo wielkie (Ez 37, 10).
To mistyczne doświadczenie Ezechiela otrzymuje z ust Boga wyjaśnienie w słowach: Synu człowieczy, kości te to cały dom Izraela. Oto mówią oni: „Wyschły kości nasze, minęła nadzieja nasza, już po nas” (Ez 37, 11). Klęska Izraela nie polega przede wszystkim na tym, że jest na wygnaniu i w niewoli. Prawdziwa duchowa klęska i śmierć zarazem wynikają z utraty nadziei, a wcześniej wiary w Boga. Ta śmierć ma dwa wymiary: narodowy, bo już nie mają nadziei na odzyskanie wolności i niepodległości natury politycznej; oraz duchowy, gdyż brak im ducha, czyli ufności w moc Bożą. Stąd też prorok otrzymuje wezwanie, aby prorokował nad swym narodem: Tak mówi Pan Bóg: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam (Ez 37, 1-14). Tak też się stało w historii narodu wybranego.
Jednakże to doświadczenie Ezechiela ma jeszcze inny wymiar, znacznie głębszy i nam bliższy. Nie przypadkiem Kościół przeznacza ten tekst prorocki na wigilię, czyli na czuwanie przed Uroczystością Zesłania Ducha Świętego. Jest on bowiem zapowiedzią Paschy Jezusa Chrystusa, i to w całej jej pełni, gdyż jest obrazem nie tylko Jego zmartwychwstania, ale też zesłania Ducha Świętego. Ezechiel zatem prorokuje nie tylko nad ludem Starego Przymierza, lecz także nad nowym ludem wybranym spośród pogan, żyjących – jak powie św. Paweł – bez nadziei i bez Boga na tym świecie (por. Ef 2, 11), czyli w śmierci duchowej. Jest to też zapowiedź sakramentów Kościoła, zwłaszcza chrztu św. i bierzmowania, w których Słowo Boga i znak zewnętrzny dokonują mocą Boga tego, co oznaczają.
To także Słowo Boga dla każdej i każdego z nas na chwile, kiedy grozić nam będzie utrata nadziei, tej nadziei, w której – jak mówi Apostoł – już jesteśmy zbawieni (Rz 8, 24).