Głupi dla Chrystusa - 6 VI 2021
10 niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Marka 3, 20-35
Świętemu Antoniemu Pustelnikowi przypisuje się słowa: Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i jeśli kogoś zobaczą przy zdrowych zmysłach, powstaną przeciw niemu mówiąc: „Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny”.
Niektórzy odnoszą te słowa do naszych czasów. Jednakże takie czasy były wielokrotnie w historii ludzkości. Wiele razy poziom zbiorowego szaleństwa tak bardzo wzrastał, że Bożych posłańców – ludzi głoszących prawdę o Bogu i o człowieku – uważano za szalonych. Za takim przekonaniem kryła się nie tylko ocena tych ludzi i postawienie siebie w pozytywnym świetle, ale i usiłowanie zmuszenia ich, by się upodobnili do większości. Próby takie sięgały, i to w całkiem niedawnych czasach, aż po przemoc fizyczną czy medyczną. Zamykano ich w obozach reedukacyjnych czy szpitalach psychiatrycznych, szpikując psychotropami. Zresztą w niektórych krajach dzieje się tak i dziś.
Ten sposób patrzenia i traktowania ludzi o radykalnie nowych czy odmiennych poglądach dotknął i naszego Pana. Gdy Jego działalność publiczna rozwinęła się już na dobre i coraz pełniej zaczął ukazywać się radykalizm Ewangelii, uznano Go za szaleńca. Ewangelista Marek wyraża to w bardzo oględnych słowach: Mówiono, że odszedł od zmysłów. W tamtych czasach nie było zakładów zamkniętych, stąd też rodzina miała zająć się swoim chorym krewnym. Toteż rodzina Jezusa przyszła, aby Go „powstrzymać”… Jak słyszymy w Ewangelii, przyprowadzono także Jego Matkę. Jezus powiadomiony o tym odcina się od swojej rodziny, ale w taki sposób, że Maryja doskonale rozumie, iż Jej Syn nie odszedł od zmysłów, i jest Jej dużo bliższy przez to, co głosi i czyni, niż przez więzi krwi. Ujawnia się to w słowach Jezusa: Kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką. Maryja właśnie to czyniła przez całe swoje życie i tego przede wszystkim uczyła swego Syna.
Także i my musimy być na to gotowi, że uznają nas za szaleńców – z powodu Jezusa. Tak było zresztą z wieloma świętymi. Święty Ignacy Loyola w swoich Ćwiczeniach duchownych, przygotowując odprawiającego je do dokonania właściwego, czyli zgodnego z wolą Bożą wyboru, każe mu rozważyć trzy stopnie pokory. Pierwszy to taki, że człowiek dokonujący wyboru absolutnie (choćby miał stracić własne życie doczesne) wyklucza popełnienie grzechu ciężkiego. Drugi – doskonalszy – to taki, że absolutnie wyklucza popełnienie grzechu lekkiego. A trzeci? Wydaje się bowiem, że te dwa wyczerpały już wszelkie możliwości… Ten trzeci jest ze wszech miar pozytywny i choć zawiera w sobie dwa poprzednie, to jednak w sytuacji, kiedy stają do wyboru dwie rzeczy dobre, co więcej, równie dobre, to – by użyć słów św. Ignacego: chcę wybrać raczej ubóstwo z Chrystusem ubogim niż bogactwo, raczej zniewagi z Chrystusem pełnym zniewag niż zaszczyty. Pragnę też, żeby mnie uważano raczej za obłąkanego i głupca dla Chrystusa, którego wcześniej za takiego uważano, niż za mądrego i roztropnego na tym świecie (ĆD 167). Święty Paweł określi Apostołów szokującym wyrażeniem: my głupi dla Chrystusa (1 Kor 4, 10a). Jakże potrzeba nam takiej postawy w naszych przemądrzałych czasach!