Światło zmartwychwstałego Chrystusa przenika w noce dziejów
Publikujemy fragment homilii Benedykta XVI, wygłoszonej w Wigilię Paschalną 11 kwietnia 2009 roku, zamieszczonej w książce Blask zbawienia (WAM, 2018)
Święty Marek opowiada nam w swojej Ewangelii, że uczniowie, schodząc z góry, na której dokonało się przemienienie, rozprawiali między sobą, co znaczy „powstać z martwych” (por. Mk 9, 10). Wcześniej Pan zapowiedział im swoją mękę i zmartwychwstanie po trzech dniach. Piotr zaprotestował wtedy przeciwko tej zapowiedzi śmierci. Teraz jednak zastanawiali się, co mogło oznaczać słowo „zmartwychwstanie”. Czy i nam przypadkiem nie przytrafia się to samo? Boże Narodzenie – narodziny Bożej Dzieciny – jest dla nas w jakiś sposób od razu zrozumiałe. Potrafimy kochać Dzieciątko, możemy wyobrazić sobie noc w Betlejem, radość Maryi, radość św. Józefa i pasterzy oraz wesele aniołów. Ale co to jest zmartwychwstanie? Nie należy do naszego doświadczenia i dlatego jego przesłanie często pozostaje w jakimś stopniu niepojęte, traktowane jako coś, co należy do przeszłości. Kościół stara się doprowadzić nas do jego zrozumienia, tłumacząc to tajemnicze, poruszające wydarzenie językiem symboli, w których możemy w jakiś sposób je kontemplować. W Wigilię Paschalną wskazuje nam znaczenie tego dnia przede wszystkim za pomocą trzech symboli: światła, wody i nowej pieśni – Alleluja.
Najpierw jest światło. Boże dzieło stworzenia – o którym przed chwilą słuchaliśmy biblijnej opowieści – zaczyna się od słów: Niechaj się stanie światłość! (Rdz 1, 3). Tam, gdzie jest światło, rodzi się życie, chaos może zamienić się w kosmos. W biblijnym przesłaniu światłość jest najbardziej bezpośrednim obrazem Boga: On cały jest Jasnością, Życiem, Prawdą, Światłością. Podczas Wigilii Paschalnej Kościół odczytuje opis stworzenia jako proroctwo. W zmartwychwstaniu w najwznioślejszy sposób urzeczywistnia się to, co ten tekst opisuje jako początek wszystkich rzeczy. Bóg mówi ponownie: Niechaj się stanie światłość! Zmartwychwstanie Jezusa jest erupcją światłości. Śmierć zostaje pokonana, grób otwarty. Zmartwychwstały sam jest Światłością, Światłością świata. Z chwilą zmartwychwstania dzień Boga przenika w noce dziejów. Od momentu zmartwychwstania Boża światłość rozchodzi się w świecie i w dziejach. Nastaje dzień. Jedynie ta Światłość – Jezus Chrystus – jest światłością prawdziwą, czymś więcej niż fizycznym zjawiskiem światła. On jest czystą Światłością: samym Bogiem, który sprawia, że pośród starego rodzi się nowe stworzenie, chaos zamienia się w kosmos.
Postarajmy się zrozumieć to jeszcze lepiej. Dlaczego Chrystus jest Światłością? W Starym Testamencie Tora była uważana za pochodzącą od Boga światłość – dla świata i dla ludzi. Oddziela ona w stworzeniu światłość od ciemności, to znaczy dobro od zła. Wskazuje człowiekowi właściwą drogę do prawdziwego życia. Wskazuje mu dobro, pokazuje prawdę i prowadzi go ku miłości, która jest jej najgłębszą treścią. Jest ona „lampą” dla kroków i „światłem” na ścieżce (por. Ps 119 [118],105). Chrześcijanie zresztą wiedzieli: w Chrystusie jest obecna Tora, Słowo Boże jest w Nim obecne jako Osoba. Słowo Boże jest prawdziwą Światłością, której potrzebuje człowiek. To Słowo jest obecne w Nim, w Synu. Psalm 19 porównuje Torę do słońca, które wschodząc, objawia Bożą chwałę w sposób widzialny na całym świecie. Chrześcijanie rozumieją: tak, Syn Boży, zmartwychwstając, stał się Światłością, która wzeszła nad światem. Chrystus jest wielką Światłością, od której pochodzi wszelkie życie. On pozwala nam rozpoznać chwałę Bożą, rozciągającą się aż po krańce ziemi. On wskazuje nam drogę. On jest Bożym dniem, który rozprzestrzeniając się, obejmuje cały świat. Teraz, żyjąc z Nim i dla Niego, możemy żyć w światłości.
W Wigilię Paschalną Kościół ukazuje tajemnicę światłości Chrystusa, posługując się znakiem paschału, którego płomień daje jednocześnie światło i ciepło. Symbolika światła powiązana jest z symboliką ognia: jasność i ciepło, jasność i przemieniająca siła ognia – prawda i miłość idą w parze. Ogień trawi płonący paschał: krzyż i zmartwychwstanie są nierozłączne. Z krzyża, z ofiarowania samego siebie przez Syna, rodzi się światłość, przychodzi na świat prawdziwe oświecenie. Od paschału wszyscy zapalamy nasze świece, szczególnie świece nowo ochrzczonych, którym przez ten sakrament światłość Chrystusa jest wlewana w głąb serca. Kościół antyczny określał chrzest jako fotismos – sakrament oświecenia, przekazanie światłości, i powiązał go nierozerwalnie ze zmartwychwstaniem Chrystusa. Przy chrzcie Bóg mówi do chrzczonego: Niechaj się stanie światłość! Chrzczony zostaje wprowadzony w światłość Chrystusa. Teraz Chrystus oddziela światłość od ciemności. W Nim poznajemy, co jest prawdą, a co fałszem, co jest światłem, a co ciemnością. Dzięki Niemu rodzi się w nas światło prawdy i zaczynamy rozumieć. Pewnego razu, gdy Chrystus ujrzał ludzi, którzy przybyli, by Go słuchać, spodziewając się uzyskać od Niego jakieś wskazówki, ulitował się nad nimi, ponieważ byli jak owce niemające pasterza (por. Mk 6, 34). W obliczu sprzecznych poglądów panujących w ich czasach nie wiedzieli, gdzie się zwrócić. Ileż współczucia musi odczuwać również w naszych czasach – z powodu wszystkich tych wielkich mów, za którymi w rzeczywistości kryje się ogromne zagubienie. Dokąd mamy pójść? Jakimi wartościami możemy się kierować? Według jakich wartości możemy wychowywać ludzi młodych, by nie wpajać im zasad, które być może nie wytrzymają próby czasu, bądź nie wymagać od nich tego, co nie powinno być im narzucane? On jest Światłością. Świeca chrzcielna jest symbolem oświecenia, którym zostajemy obdarzeni przy chrzcie. Teraz także św. Paweł przemawia do nas w sposób bardzo bezpośredni. W Liście do Filipian pisze, że pośród narodu zepsutego i przewrotnego chrześcijanie powinni jaśnieć jako źródła światła w świecie (por. Flp 2, 15). Prośmy Pana, by mały płomień świecy, który On w nas zapalił, delikatne światło Jego Słowa i Jego miłości nie zgasło w nas wśród zamętu tych czasów, ale stawało się coraz większe i jaśniejsze. Abyśmy z Nim byli ludźmi dnia, źródłami światła dla naszych czasów. (...)