Akcja X-2
Latem 1954 r. władze komunistyczne przeprowadziły Akcję X-2, w ramach której z Dolnego i Górnego Śląska wysiedlono około 1300 zakonnic. Większość z nich została następnie osadzona w obozach pracy.
Część sióstr trafiła do Małopolski – osadzono je w czterech obozach: w Stadnikach koło Dobczyc, w dwóch w Staniątkach koło Niepołomic oraz w Wieliczce. Pozostałe zostały osadzone w Dębowej Łące w woj. Bydgoskim oraz Gostyniu, Kobylinie i Otorowie – w woj. poznańskim. Niektóre siostry nie trafiły do obozów pracy, ale zostały „scentralizowane” – jak nazywano to w urzędowym języku – w placówkach własnych zakonów w woj. wrocławskim, opolskim i katowickim.
Siostry „rewizjonistki”
Siostrom przywożonym z ziem zachodnich zarzucano, że wśród autochtonicznej ludności siały rewizjonistyczną propagandę i utrudniały repolonizację tamtejszych mieszkańców. Nie był to oczywiście zarzut prawdziwy, chodziło jedynie o pretekst, który pozwoliłby na wysiedlenie sióstr. Mimo to działania wobec zakonnic wywołały spore zaniepokojenie we wszystkich wspólnotach. Obawiano się, że na wzór innych „demoludów” także w „ludowej” Polsce może dojść do likwidacji zakonów.
Wysiedlane z ziem zachodnich siostry trafiały do miejsc, z których wcześniej wyrugowano innych zakonników i zakonnice. Przykładowo w Małopolsce w lipcu 1954 r. ze Stadnik, Krakowa, Tyńca i Tarnowa wysiedlono sercanów, do ich klasztorów miały się wprowadzić służebniczki śląskie. W Staniątkach wysiedlono benedyktynki, które przewieziono do budynków bernardynów w Alwerni, a tych z kolei eksmitowano do Kalwarii Zebrzydowskiej. Równocześnie z tzw. ochronki w Staniątkach wysiedlono służebniczki dębickie, które trafiły do Krakowa. Z Wieliczki wyrugowano franciszkanów reformatów, którzy trafili do Biecza, Krakowa i Kęt.
Do tych czterech miejsc z początkiem sierpnia przywieziono służebniczki śląskie. Były wśród nich także autochtonki. Komuniści liczyli, że w Małopolsce zostaną one uznane za Niemki, co stanie się powodem do ostracyzmu ze strony tutejszej ludności.
Miejsca, w których osadzono siostry zakonne, zostały zorganizowane na kształt obozów pracy, na czele których stali wyznaczeni przez komunistów administratorzy. Siostry były zmuszane do świadczeń na rzecz rozmaitych spółdzielni, np. szyły i haftowały. Wypłacano im minimalne wynagrodzenie, które nie pozwalało na utrzymanie wspólnot. Traktowano je zatem jako rodzaj siły niewolniczej. Usiłowano je jednocześnie indoktrynować, czemu – między innymi – miało służyć narzucenie im jako kapelanów tzw. księży patriotów, a więc duchownych, z rożnych względów wspierających władzę komunistyczną. Tajny nadzór nad siostrami powierzono funkcjonariuszom UB. Ze szczególnym zaangażowaniem śledzili oni kontakty sióstr z mieszkańcami okolicznych wsi. W Małopolsce ubowcy wskazywali na dosyć duże tendencje ze strony zakonnic do nawiązywania kontaktów z miejscową ludnością świecką. W marcu 1955 r. raportowali: Daje się zauważyć silny pęd wchodzenia w kontakty ze świeckimi ludźmi, wykonywania swych praktyk wg dawnego zawodu. Rozłażą się one potajemnie i kłamią administratorowi, jeśli ich na tym złapie.
„Różnicowanie” sióstr
Głównym zadaniem bezpieki było jednak rozbicie wspólnot, załamanie ich solidarności, przekonywanie wytypowanych sióstr ocenianych jako „chwiejne”, że wierność zasadom jest politykierstwem, a celem „władzy ludowej” jest oczyszczenie zakonów z osób o zacięciu politycznym, by w pełni mogły one realizować duchowy wymiar swej działalności. Niedługo po osadzeniu zakonnic w Małopolsce ubowcy z Krakowa zapowiadali: Nasze najbliższe przedsięwzięcia będą zmierzały w kierunku rozbicia zaistniałej jedności w klasztorze drogą pewnego różnicowania sióstr w zezwalaniu na wychodzenie, czy wyjazdy poza obręb klasztoru oraz przez nowe werbunki.
Wśród sióstr typowano te, które mogły zagrozić planom bezpieki. Część z nich została objęta indywidualnymi działaniami operacyjnymi – prowadzono więc przeciw nim odrębne sprawy. Reszta sióstr była rozpracowywana w ramach zbiorczych tzw. spraw obiektowych.
By je skutecznie realizować funkcjonariusze UB musieli zorganizować sobie dopływ informacji. Najcenniejszymi źródłami były same siostry. Dlatego część z nich starano się zwerbować do współpracy z komunistyczną policją polityczną. Początkowo, tuż po przesiedleniu, w atmosferze terroru udało się zwerbować pewną liczbę zastraszonych sióstr. Szybko jednak odmówiły one współpracy. Zatem – jak zanotowali funkcjonariusze – Z tego powodu zrezygnowaliśmy z dalszego kontaktu. Inne siostry spotykały się z ubowcami, nie były jednak skutecznymi źródłami. Często można natrafić na zapisy, że np. jakaś siostra wymiguje się od współpracy i daje nam „cukierkowe” doniesienia. Nieznaczna liczba sióstr stała się skutecznym narzędziem w rękach bezpieki – dając jej ważne informacje, wykorzystywane następnie przez funkcjonariuszy UB w dziele rozbijania i niszczenia przesiedlonych wspólnot.
Akcja X-2 była pierwszym etapem, po którym miały nastąpić dalsze represje i likwidacje kolejnych placówek zakonnych. Jednak „odwilż” pokrzyżowała te plany i komunistom nie udało się doprowadzić do likwidacji zakonów. Skala oporu antykomunistycznego w Polsce sprawiła, że musieli najpierw uporać się z podziemiem niepodległościowym i jawną opozycją i znacznie później niż ich towarzysze z innych „demoludów” przystąpili do otwartej walki z Kościołem. Nad Wisłą opór ten był też silniejszy niż w wielu innych krajach bloku wschodniego – efekty działań władz były więc dla nich często rozczarowujące.