Łączy przeciwieństwa - 28 V 2023
Zesłanie Ducha Świętego;
Ewangelia według św. Jana 20, 19-23
Duch Święty łączy przeciwieństwa – nie skrajności. Widać to w obrazach, których używamy w określaniu Jego samego i Jego działania.
Z jednej strony, czytamy języki ognia, które nad każdym z uczestników spoczęły. Duch jest Ogniem i Żarem. Pomyślmy o żarze, który jest. Czasami wydaje się, że tli się. Są chwile, że powtarzamy, że już wygasł. Niełatwo jest wygasić Ducha! To nie jest piec hutniczy, do którego, gdy się pali, nie da się podejść. Proces wygaszania takiego pieca jest długi. Ogień zapala, rozpala, nawet do czerwoności. Czyni to, by dać światło i ciepło. Także by oczyścić.
Z drugiej zaś strony nie sposób od razu nie podjąć obrazu kropli wody. Jak wiadomo, kropla drąży najtwardsze skały. Potrafi dotrzeć tam, gdzie wydaje się nam, że już nic nie dotrze. Umie ożywić to, co uważaliśmy już za skamielinę. Byle pozwolić, by spadła i zaczęła nasączać. Każdy otrzymuje tyle, ile jest w stanie przyjąć. Jeden kilka kropel. Drugi naparstek. Trzeci szklankę. Itd. itp. W końcu wierzę, że są też chwile, gdy Duch działa jak fala tsunami, z tą różnicą, że nie po to, by zniszczyć wszystko na swojej drodze, a bardziej na ruchu „powrotnym”, tzn. by porwać (nie na strzępy), a za sobą.
Ci, co jak żagle poddali się tchnieniu Ducha, stawali się jak ogień i woda. Czy nie znamy powiedzenia: do różańca i do tańca? Czasami mówię o połączeniu różańca i granatu. Jesteśmy w Wieczerniku. Wygląda jak twierdza, bo drzwi są zamknięte z obawy przed Żydami. Tyle obaw nas zamyka. Chcemy (s)pokoju. Chcemy kontroli. Czy chęć kontrolowania w rzeczywistości nie zamyka dojść Duchowi? Wtedy bowiem koncentrujemy się na jednej przeciwności.
Człowiek pod (na)tchnieniem Ducha wie kiedy mówić, a kiedy zamilczeć, iść czy zostać na miejscu. Kto wyciągnąłby przestraszonych Apostołów z Wieczernika? A przecież ci wystraszeni, pozamykani zaczynają ogłaszać z odwagą. Wychodzą z zamknięcia. Zostają wyprowadzeni, a nawet wyrwani. Z czego? Z automatyzacji i robotyzacji, która zawsze nam grozi. Ze skupienia się na sobie tak silnym, że oślepiającym i ogłuszającym.
Oto przejście od świętego spokoju do pokoju Bożego. Ten pierwszy zamyka, i to szczelnie; i za wszelką cenę się dąży do niego, nawet po trupach. Drugi otwiera na oścież, choć nie jak otwarte odrzwia stodoły. Otwiera na trzy rzeczywistości: prawdę, wolność i radość. Te zaś przenikają i przemieniają do głębi, od środka i z zewnątrz serca człowiecze.
To co ważne, to fakt, żeby Pan Jezus był w środku. Wtedy przeciwieństwa się nie wykluczają. Widzimy Zmartwychwstałego i widzimy przebite ręce i bok. Ukrzyżowany żyje. Ten, którego złożono do grobu, żyje i stoi pośród nas. Ujrzenie Zmartwychwstałego (każda Eucharystia!) jest źródłem radości. Potrzeba Jego tchnienia, aby (wy)ruszyć, by poruszyć wszystko w nas, u podstaw i od podstaw. Takie małe trzęsienie ziemi. Bez efektów specjalnych.
Wbrew pozorom nie jest łatwo powiedzieć, że Panem jest Jezus. Gadać sobie można, jednakże chodzi o przemieniające wyznanie, które dotyka codzienności, jej wyborów, myśli, słów i czynów. Bez Ducha się nie da! Jest połączenie przeciwieństw: Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich (1 Kor 12).
Nasyćmy się miłością Bożą. To ona ożywia. Sprawia, że choć liczne członki, to stanowią jedno ciało. W Duchu jest miejsce dla każdego, i to szczególne, jedyne i niepowtarzalne. Pamiętajmy, że w dzień Pięćdziesiątnicy ludzie myśleli, że Apostołowie od rana gasili smutek w winie. Ci nie byli upojeni winem, a Duchem i dlatego głosili wielkie dzieła Boże. Wielkie-małe. Wielkie i proste. Czyż to nie kolejne przeciwności, które się nie wykluczają?