Przemieniające trwanie - refleksja na I piątek 6 VIII 2021

27 lip 2021
o. Robert Więcek SJ
 

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: "Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza". Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: "To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!" I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy „powstać z martwych”. (Mk 9, 2-10)

Rozpromienione oblicze

Przemienienie to owoc, konsekwencja bycia-z-Ojcem. Cóż bowiem oznacza rozpromienione oblicze? Czytamy w psalmie 34: Spójrzcie na Niego, promieniejcie radością, a oblicza wasze nie zaznają wstydu. To właśnie bycie-z-Ojcem odkrywa w nas całą prawdę, odsłania kim jesteśmy, objawia sposób patrzenia.

Albowiem przemienienie, do którego jesteśmy zaproszeni to dwa spojrzenia, które się spotykają. Przypomnijmy sobie spotkanie Pana Jezusa z Lewim. Spojrzał na niego i zaprosił do pójścia za Nim. Ten został „wyrwany” z komory celnej i wyruszył. Pamiętamy jakże poruszające wydarzenie na dziedzińcu arcykapłana, gdzie Piotr zapiera się swego Mistrza i słysząc pianie koguta przypomina sobie zapowiedź tego wszystkiego? Wtedy to Pan spojrzał na niego, a on na Pana. Wyszedł i gorzko zapłakał. Czy te łzy nie były doświadczeniem przemienienia? Właśnie w takich, jakże tragicznych wydarzeniach? Tak. Tu zaczął się jeszcze głębszy proces przemiany Piotra. Czy to nie były spotkania serca z Sercem?

Ufam, że na każdym z nas spoczął ten uwalniający wzrok. Uwalniający nas od „złogów” wszelkiego rodzaju, które zaciemniają, niszczą czy zabijają w nas wizerunek Boży. Uwalniający w nas niespożyte siły do wydobywania z nas coraz bardziej, mocniej, lepiej i piękniej owego na Boży obraz i podobieństwo.

Bełkot człowieka

Nie ma innej reakcji na przeżyte doświadczenie… ojciec miłosierny nie pozwolił młodszemu synowi marnotrawnemu dokończyć przygotowanej mowy, a starszemu dał się wygadać. Obaj wygadywali głupoty – taki trochę bełkot. Ci tutaj także bełkoczą coś pod nosem. Wobec takiego Wydarzenia nie da się nic sensownego powiedzieć. Ono nas przerasta. Zdumienie połączone z niedowierzaniem.

Jedyną reakcją jest pragnienie, by trwało to wiecznie. Zdajmy sobie sprawę, że to trwa od wieków i na wieki. To my do tego się przyzwyczajamy. Oswajamy się z tą rzeczywistością. Wszak przed wiekami byliśmy w Jego zamyśle. Chcielibyśmy w tym doświadczeniu trwać. Na ziemi nie da się na dłuższą metę. Tak więc daremnym trudem jest budowanie namiotów i próba „zatrzymania”. Czy zatrzymania akcji serca? Czy tak się da? Nie.

Życie jest dynamiczne. Zmienia się, ale się nie kończy – modlimy się w prefacji na Msze pogrzebowe. Każdego dnia, na nowo, coraz bardziej odkrywać jest nam dane oblicze Boże w nas i pośród nas. Sycić się tym, co teraz i pozostawać otwartym na to, co jutro. Ważne to, bo przyjdzie chwila, gdy Syn Człowieczy powstanie z martwych, a to zakłada wcześniejszą śmierć. Niezbadane są drogi Pańskie, zawsze są nad naszymi, jednak nie przerażają, bo jestem-z-Ojcem.

Zawsze kocham

Nie ma takowej sytuacji, w której Ojciec nie skierowałby do człowieka: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie… tyś jest tym synem także! Zaiste, Ojciec przemawia do nas przez Syna swego Jednorodzonego, dlatego Jego słuchajcie! Serce Boże bije dla nas i w nas. I nie przestaje.

Usłyszawszy odkrywamy, że wszystko znika… nawet po rozejrzeniu się nikogo nie widzimy. Serce się uspokaja. Schodzimy na ziemię. Do codzienności, bo to w niej dokonuje się odkrywanie relacji z Ojcem i życie nią w codziennych wyborach. Przyjdzie czas opowieści – rozpowiadania – jako świadkowie-uczestnicy wydarzeń paschalnych.

Bądźmy tymi, którzy jesteśmy, synami Najwyższego. Nośmy dumnie tę tożsamość. I ćwiczmy się we wdzięczności dziecka, które wie, że jest w rękach Ojca i z roku na rok coraz bardziej stara się upodobnić do Ojca niebieskiego. Niech Serce Boże w nas bije i przemienia nas w Syna.

 

Warto odwiedzić