Wypełnić wolę Boga - 27 IX 2020

22 wrz 2020
ks. Stanisław Łucarz SJ
 

26. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Mateusza 21, 28-32

Poznanie woli Bożej i jej pełnienie to centralny przedmiot walki duchowej, którą toczy każdy z nas, i to nieustannie. Szatan niczego nie nienawidzi tak bardzo, jak właśnie woli Bożej. Tradycja Kościoła od początku podkreśla, że jego bunt przeciwko Bogu wyraził się w słowach: Non serviam! - „Nie będę Ci służył!”, „Nie będę pełnił Twojej woli”. Do takiej postawy doprowadza też człowieka w grzechu pierworodnym, najpierw zohydzając mu Boga przez kłamstwo, przedstawiając Boga jako satrapę, który nie tylko nie kocha człowieka, ale odbiera mu wolność i czyni swoim niewolnikiem. Bunt i pełnienie swej własnej woli przedstawia jako szczyt wolności i szczęścia (będziecie jak Bóg).

Dla chrześcijanina, a więc człowieka, który chce pełnić wolę Boga (wszak deklaruje to w codziennej modlitwie Ojcze nasz, mówiąc: bądź wola Twoja), walka ta rozpoczyna się już na etapie poznawania woli Bożej w swoim życiu. Wcale nie jest łatwo ją poznać. Jest tak jednak nie dlatego, że Pan Bóg ją przez nami ukrywa. To zły duch robi wszystko, abyśmy jej nie poznali. Posługuje się nie tylko konkretnymi pokusami, których doświadczamy na co dzień, ale przede wszystkim mirażami, które przed nami roztacza. A są to miraże nierzadko niezwykle piękne, swoisty syreni śpiew, któremu niełatwo się oprzeć i który wielu wprowadza w pułapki duchowe, z których nie widzą potem innej drogi wyjścia niż grzech. Oczywiście, najczęściej nie działa on wprost. Odwołuje się zwykle do potrzeb naszego ciała i naszej psychiki.

Kościół prowadzony przez Ducha Świętego wypracował przez wieki metody poznawania woli Bożej. Jedną z nich są Ćwiczenia duchowne św. Ignacego z Loyoli.

Jednak i wtedy, gdy człowiek pozna wolę Bożą, nie oznacza to wcale, że ją wypełni. O tym  mówi Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Dzieli On ludzi na dwie grupy: tych, którzy od razu deklarują gotowość pełnienia poznanej woli Ojca, ale jej potem nie pełnią; i tych, którzy na początku mają opory w jej pełnieniu, ale potem – by użyć słów Ewangelii – opamiętowują się i ją pełnią. Czemu się tak dzieje? Odpowiedź leży w konsekwencjach grzechu pierworodnego, z których najważniejszymi są pycha i egoizm. Wola Boża bowiem kwestionuje nasze rozrośnięte ego… Ci, którzy deklarują od razu gotowość pełnienia woli Bożej, mają zwykle o sobie bardzo dobre, ale fałszywe mniemanie. Podobni są do św. Piotra, który podczas ostatniej wieczerzy ochoczo deklarował, że pójdzie za Jezusem do więzienia, a nawet na śmierć… Był w tym szczery, lecz nie prawdziwy, bo nie znał siebie, nie znał swojej słabości. Z Marią Magdaleną było na odwrót. Ona niczego nie deklarowała, ale nawet wcześniej prowadziła życie grzeszne, niezgodne z wolą Boga. Potem jednak wytrwała przy Jezusie do końca i była pierwszą przy Jego grobie jako świadek zmartwychwstania.

Centralnym problemem z poznaną wolą Bożą jest fakt, że zawiera ona w sobie krzyż - nie tylko krzyż Jezusa, ale i nasz krzyż. A w konfrontacji z krzyżem ludzka pycha i egoizm doznają bolesnej weryfikacji - ujawniają cały swój fałsz. Nikt bowiem nie jest w stanie unieść krzyża sam. Dlatego ludzie budujący swoje życie, karierę i szczęście – także to religijne – w oparciu od swoje siły, uciekają od niego, uciekając zarazem od woli Bożej. Natomiast ci, którzy – zwykle przez swoje upadki – poznali swą słabość, wręcz bezsilność, którzy początkowo mówili „nie”, opierając się o moc Bożą, zaczynają ją pełnić, gdyż tylko tak można wolę Bożą wypełnić.

 

Warto odwiedzić