Syn czy nauczyciel? - 5 XI 2017
31. Niedziela zwykła
Ewangelia: Mt 23, 1-12
Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Z oceny ich postawy wynika, że sami nie są autorytetem ze względu na brak spójności słów z życiem.
Pomimo to posiadają autorytet od Kogoś innego, bardziej potężnego – od samego Boga. Takie rozdwojenie ma oczywiście daleko idące konsekwencje. Do wypełniania swej funkcji zostali przygotowani przez szkołę (szeroko rozumianą). Tam nauczyli się wszystkiego, zdobyli wiedzę. W tym „obszarze” są bezbłędni. Dobrze znają Pisma, Proroków, Prawo. Potrafią opisać szereg trudnych i nowych sytuacji i opatrywać je odpowiednimi paragrafami prawa. Jednak nie o to chodzi Bogu.
Do czego wobec tego chce zachęcić Ewangelia? Aby zgłębić odpowiedź, trzeba cofnąć się do wydarzeń na górze Synaj. Tam Mojżesz otrzymał Dziesięć Słów, ale również doświadczył ogromnej bliskości Boga: z Nim rozmawiał, przebywał w Jego obecności, Jego poznawał. Potęga tego spotkania i jej zewnętrzne przejawy, kazały ludowi prosić, aby Mojżesz był ich pośrednikiem, aby on rozmawiał z Bogiem i przekazywał im to, co Bóg chce im powiedzieć. Spotkanie z Bogiem zmieniało też Mojżesza fizycznie, jego twarz jaśniała i dlatego musiał ją zakrywać. Relacja bliskości, szacunku, która zrodziła się między nimi, nakazała Mojżeszowi zniszczyć kamienne tablice wobec grzechu bałwochwalstwa narodu. Traktował to bowiem nie jako przekroczenie prawa, ale jako odrzucenie, zniszczenie relacji i zranienie przyjaciela.
W Jezusie lud dostrzegał moc, która wypływała z Jego wnętrza. Była to inna nauka, płynąca z doświadczenia, a nie ze „szkoły”. Cały Jego autorytet płynął nie z tego, czego się nauczył i kogo reprezentuje, ale ze spotkania z Ojcem. W postawie Jezusa lud odkrywał, że Bóg jest bliski, że jest Ojcem. Bóg w Jezusie spotyka człowieka prawego i poszukującego woli Bożej, bardziej niż własnej wygody i szczęścia. Jezus spotyka Boga twarzą w twarz, co w przekonaniu Starego Testamentu wywoływało śmierć. Jezus jednak nie umiera, bo w Nim nie było egoizmu, myślenia o własnym szczęściu i zadowoleniu, ale było zawsze myślenie o Bogu jako Ojcu i o Jego woli. W tym upatrywał szczęście i spełnienie. Potwierdzeniem słuszności tej drogi jest Jego zmartwychwstanie!