Święty Alojzy Gonzaga - heroicznie miłosierny

25 lut 2016
ks. Marek Wójtowicz SJ
 

Święty Alojzy Gonzaga (1568-1591) należy do grona najmłodszych kanonizowanych jezuitów. Pochodził z rodziny szlacheckiej; już we wczesnym dzieciństwie snuto wobec niego ambitne plany.

On jednak coraz bardziej oddalał się od światowych ambicji, bogactwa, władzy czy prestiżu społecznego. Wybrał ubogiego Jezusa i Jemu chciał oddać wszystko jako ubogi, czysty i posłuszny zakonnik w Towarzystwie Jezusowym.

Alojzy urodził się 9 marca 1568 r. koło Mantui. Był najstarszy spośród ośmiu synów margrabiego Ferdynanda di Castiglione. Jego ojciec marzył o karierze rycerskiej dla swego syna; sam brał udział w zwycięskiej bitwie chrześcijańskiej floty pod Lepanto w 1571 r. Już w wieku siedmiu lat chłopiec odkrył znikomość ponęt tego świata i zapragnął całym sercem bliskości z Panem Bogiem. Matka nauczyła go wielu modlitw, które odmawiał z podziwu godną gorliwością. Cechowała go głęboka przyjaźń z Niepokalaną.

Takie zachowanie syna nie podobało się jego ojcu, dlatego wysłał go na dwór do Florencji, by nabył odpowiednich manier światowych, właściwych jego szlacheckiemu pochodzeniu. On natomiast wykorzystał ten pobyt, by jeszcze bardziej zjednoczyć się z Bogiem i właśnie wtedy złożył prywatnie ślub czystości. Maryja obdarzyła go łaską braku pokus przeciwko czystości.

Podczas pobytu w Piemoncie, gdzie jego ojciec pełnił urząd gubernatora, Alojzy zetknął się ze św. Karolem Boromeuszem, który udzielił mu pierwszej Komunii św. Następnie przez dwa lata przebywał na dworze królewskim w Hiszpanii. Mając dwanaście lat, rozczytywał się w dziełach św. Piotra Kanizego, a także poznawał i stosował w życiu rady św. Ignacego zawarte w książeczce Ćwiczeń duchownych. Alojzy kontynuował swoje studia humanistyczne i poświęcał pięć godzin dziennie na modlitwę.

Zamiar młodzieńca, by wstąpić w szeregi jezuitów w wieku zaledwie czternastu lat, spotkał się z dezaprobatą jego ojca, który zdawał sobie sprawę, że nic i nikt nie jest w stanie odwieść syna od realizacji pragnienia noszonego od dawna w sercu. Alojzy zrzekł się prawa do dziedzictwa na rzecz młodszego od siebie brata i udał się do Rzymu, nawiedzając po drodze sanktuarium maryjne w Loreto, gdzie rodzice zaraz po jego urodzeniu odbyli dziękczynną pielgrzymkę, błagając Maryję o zdrowie dla pierworodnego syna i jego matki.

Dnia 25 listopada 1585 r. Alojzy rozpoczął nowicjat. Z wielką pokorą i gorliwością wypełniał wszystkie swoje obowiązki, modlitwy i umartwienia. Choć miał siedemnaście lat, cechowała go mądrość i doświadczenie duchowe. Po ukończeniu nowicjatu skierowano go od razu na studia teologiczne. W 1589 r. zetknął się ze św. Robertem Bellarminem, który wtedy właśnie przybył do Kolegium Rzymskiego. Święty kardynał został spowiednikiem i kierownikiem duchowym Alojzego oczekującego z wielką radością na przyjęcie święceń kapłańskich. O jego duchowej dojrzałości najlepiej świadczą słowa: Przyswoiłem sobie zdolność, by myśleć ciągle bez żadnej trudności o Bogu; ćwiczenie takie jest dla mnie rozrywką i wypoczynkiem, i pociechą; cierpieniem jest dla mnie, myśli swe odrywać od Boga. Stąd też modlitwa i rozmyślanie najmniejszym nie jest dla mnie mozołem; przeciwnie jest przyjemnością i serdecznym pożądaniem. Ufam w nieskończoną dobroć Boga, w Jego miłosierdzie; ufam w zasługi krwi Zbawiciela, ufam w przyczynę Najśw. Maryi Panny, żyję nadzieją, że wkrótce dostanę się do nieba.

Jego pragnienie miało się wkrótce ziścić. W latach 1590-1591 Rzym boleśnie dotknęła epidemia dżumy. Bardzo wiele osób umierało z powodu tej choroby, a nawet z głodu, inni potrzebowali opieki w szpitalu. Alojzy poprosił przełożonych, by zezwolili mu na włączenie się w bezpośrednią pomoc ludziom śmiertelnie zagrożonym. Gdy otrzymał pozwolenie, zaczął służyć jako wolontariusz w szpitalu św. Sykstusa oraz w szpitalu Matki Bożej Pocieszenia. Jego organizm był jednak mało odporny na tak wielki wysiłek. Alojzy, mimo iż był wątły, z wielkim oddaniem dźwigał chorych. Wkrótce też zaraził się dżumą, niosąc na swoich barkach śmiertelnie chorego człowieka w okolicy Montecitorio. Na dziesięć dni przed swoją śmiercią pisał do swej matki: Jeżeli znakiem miłości jest, jak mówi św. Paweł, „płakać z płaczącymi, radować się z tymi, którzy się radują”, to, Matko najszlachetniejsza, powinnaś czerpać ogromną radość z tego, że dobry Bóg daje mi prawdziwą radość i uwalnia od obawy, że Go utracę. Przyznam Ci się, Dostojna Pani, że ilekroć zanurzam umysł w rozmyślaniu nad Bożą dobrocią, która mi się jawi na kształt morza bez dna i brzegów, wydaje mi się, że porwany jej ogromem błąkam się bezradny i pojąć dostatecznie nie mogę, że Bóg mnie za tak krótkie i nijakie trudy prowadzi do wiecznego pokoju i wzywa mnie z nieba do najwyższego szczęścia, którego tak opieszale szukałem, obiecuje, że owoc przyniosą łzy, których tak mało wylałem.

Alojzy zmarł 21 czerwca 1591 r., mając zaledwie 23 lata. Bardzo szybko, bo już w 1605 r., został ogłoszony błogosławionym przez papieża Pawła V. W 1726 r. kanonizował go, razem ze Stanisławem Kostką, papież Benedykt XIII. Święty Alojzy jest patronem studiującej młodzieży i przykładem człowieka rozradowanego w Bogu i heroicznie miłosiernego względem bliźnich. Oby był także dla nas inspiracją i natchnieniem do modlitwy i czynnej miłości podczas Jubileuszu Miłosierdzia, jaki obecnie przeżywamy.

 

Warto odwiedzić