To Ja jestem, nie bójcie się
Słowa Jezusa wypowiedziane do przerażonych Apostołów na widok Mistrza kroczącego nocą po powierzchni Jeziora Galilejskiego (zob. J 6, 20) obecnie można odnieść do tych wszystkich, którzy mają problem z Całunem Turyńskim: jest to pogrzebowe płótno Jezusa, czy też falsyfikat wyprodukowany w średniowieczu, jak to sugerowały analizy przeprowadzone w 1988 roku metodą węgla radioaktywnego w trzech różnych laboratoriach?
Dziś powoływanie się na ich prawdziwość zakrawa na brak rozeznania w temacie, bo żaden szanujący się naukowiec już nie podnosi tej problematyki. Co innego, gdy to czynią ci, którym nie o prawdę chodzi, lecz o robienie zamieszania wśród ludzi mniej zorientowanych. Napisano mnóstwo rozpraw naukowych podważających wiarygodność wyników badań, które były przeprowadzone w warunkach zakrawających na kompromitację profesjonalizmu badawczego, tak w odniesieniu do metodologii badań, jak i zwykłej uczciwości badawczej. A nuż wynik badań metodą C14 wskazałby wiek płótna na okres przełomu er, starożytnej i chrześcijańskiej? Co wtedy? Jaki spowodowałoby to konflikt sumienia i jakie zamieszanie mentalne wśród tych wszystkich, którzy nie uznają Jezusa za postać historyczną, a relacje ewangelistów wkładają do katalogu egzaltowanych opowieści autorów o bujnej fantazji. A tak ogromna rzesza sceptyków i walczących z chrześcijaństwem aktywistów posiada swego rodzaju koło ratunkowe w postaci radiowęglowych wyników, do których, ignorując ich wiarygodność, można zawsze się odwołać i podważyć otrzymaną wszystkimi innymi metodami badawczymi starożytną datację Całunu Turyńskiego.
Nie ma na świecie innego przedmiotu starożytnego, który byłby badany przez tak wielu uczonych, z tylu różnych dziedzin wiedzy, z podobną wnikliwością i determinacją, jak się to dzieje w przypadku Całunu Turyńskiego. Na temat tego niezwykłego płótna powstały nie półki, ale biblioteki opracowań. Wyłoniło się przy tym wiele organizacji międzynarodowych, skupiających najwybitniejszych naukowców i badaczy, niekoniecznie sympatyków relikwii, którzy nie są w stanie wyjaśnić fenomenu powstania wizerunku Człowieka na płótnie z Turynu. Wyodrębniła się gałąź wiedzy, syndonologia, zajmująca się wyłącznie badaniem Całunu. W jego badanie zaangażowali się liczni naukowcy z różnych dziedzin wiedzy.
Historycy śledzą wędrówkę Całunu z Palestyny czasów Chrystusa, poprzez różne miejsca jego postoju, aż do obecnego, a jest nim kaplica w katedrze turyńskiej. Historycy sztuki prowadzą studia porównawcze Człowieka z Całunu ze znanymi wyobrażeniami Chrystusa w malarstwie ikonowym na Wschodzie i pochodnym mu malarstwie z kręgu chrześcijaństwa zachodniego.
Archeolodzy i bibliści skupiają się na badaniach w zakresie zwyczajów pochówkowych u Żydów w okresie Drugiej Świątyni, jak w archeologii izraelskiej nazywa się okres przypadający na panowanie Heroda Wielkiego i życie Jezusa. Nie brakuje antropologów, etnologów i kryminologów zaangażowanych w badanie Człowieka z Całunu. Specjaliści od starożytnych tkanin dokonali wprost rewelacyjnych odkryć, potwierdzających wiek płótna na czasy starożytne i Palestynę jako miejsce jego wykonania. Bardzo ciekawych spostrzeżeń dokonali specjaliści od pyłków roślinnych, którzy zidentyfikowali ich pochodzenie i przypisali je do gatunków rosnących w rejonie Jerozolimy.
Fotograficy, od legendarnego już fotografika amatora, Secundo Pia, który w 1898 roku wykonał pierwsze zdjęcie Całunu, nie odstawiają swych coraz bardziej precyzyjnych instrumentów fotografujących, jakimi posługują się laboratoria kosmiczne, cyfrowe, trójwymiarowe, spektralne. I każda nowa metoda fotografowania okazuje się rewelacją, bo ujawnia nowe, nieznane dotąd szczegóły zawarte w turyńskim płótnie.
Lekarze wielu specjalności, każdy w swoim zakresie, poddają oględzinom i analizom widoczne na Całunie ślady krwi, potu i innych płynów fizjologicznych ludzkiego organizmu. Ich wyniki weryfikują chemicy i biolodzy. Badania anatomiczne i medyczne są tak precyzyjne, iż opierając się na analizie śladów tortur i pozycji pośmiertnego ułożenia ciała Człowieka widocznego na płótnie turyńskim, pozwalają na w miarę szczegółowe odtworzenie etapów męki i śmierci torturowanego.
Co metodami naukowymi można na dzień dzisiejszy ustalić ponad wszelką wątpliwość? Całun Turyński nie jest malowidłem. Wizerunek na nim powstał w sposób nieznany nauce. Wiek płótna jest starożytny. Ani w średniowieczu, ani współcześnie nikt w żadnym laboratorium nie byłby w stanie wykonać podobnego wizerunku przy uwzględnieniu wszystkich jego elementów. Wizerunek człowieka na płótnie odpowiada ewangelicznym opisom śmierci przez ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa i Jego pochówku.
Z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że turyńska relikwia jest autentycznym płótnem pogrzebowym Jezusa z Nazaretu. To pewność matematyczna. Zbyt dużo danych zbiega się w jednym punkcie. Prawdopodobieństwo, by Całun należał do kogoś innego, jest takie, jak 1 do 30 miliardów. Jest to najnowsza opinia lekarza kryminologa, od lat badacza Całunu Turyńskiego, profesora Pierluigiego Baima Bollona, udzielona w wywiadzie redaktorowi Grzegorzowi Górnemu („W Sieci”, nr 31/32, 5-18 sierpnia 2013).