Bolesne cierpienia Jezusa
Chrystus naszą nadzieją chwały
Miłość nadaje ofierze Chrystusa wartość odkupieńczą i wynagradzającą, ekspiacyjną i zadośćczyniącą. On nas wszystkich poznał i ukochał w ofiarowaniu swego życia.
Żaden człowiek, nawet najświętszy, nie był w stanie wziąć na siebie grzechów wszystkich ludzi i ofiarować się za wszystkich. Istnienie w Chrystusie Boskiej Osoby Syna, która przekracza i jednocześnie obejmuje wszystkie osoby ludzkie oraz ustanawia Go Głową całej ludzkości, umożliwia Jego ofiarę odkupieńczą za wszystkich (KKK 616).
Wielki Post nazwę swą zawdzięcza przede wszystkim praktykom pokutnym wiernych, ponieważ posty, obok modlitwy i spowiedzi zawsze zajmowały poczesne miejsce w przygotowaniu do Wielkanocy. Praktyka postu została ujednolicona w Kościele przez papieża św. Grzegorza Wielkiego w VI wieku i objęła okres 40 dni, nie wliczając niedziel. Czterdziestodniowy post jest naśladowaniem Chrystusa, który tyleż dni przygotowywał się do publicznej działalności, a także do swej Paschy.
Wielki Post ma podwójny charakter: przygotowuje do chrztu i do realizowania Chrystusowego wezwania do pokuty. Sobór Watykański II naucza: W katechezie, obok świadomości społecznej skutków grzechu, należy wiernym wpajać rozumienie natury pokuty, która polega na odrzuceniu grzechu jako zniewagi Boga. Trzeba też zwrócić uwagę na rolę Kościoła w dziele pokuty i kłaść nacisk na potrzebę modlitwy za grzeszników (Sacrosanctum Concilium, 109). Wielkopostna pokuta winna być nie tylko wewnętrzna i indywidualna, lecz także zewnętrzna i zbiorowa (Tamże, 110).
Bolesne cierpienia Jezusa i ich wartość zbawcza
W okresie Wielkiego Postu jesteśmy szczególnie zaproszeni do odprawiania Drogi Krzyżowej - nabożeństwa polegającego na rozważaniu Męki Pańskiej, wspólnie lub indywidualnie w oparciu o XIV stacji. Nabożeństwo to wzięło początek z pielgrzymowania do Ziemi Świętej, aby modlić się w miejscach upamiętnionych w Ewangeliach. W Jerozolimie szczególną czcią cieszyły się Grób Pański i Golgota. Pielgrzymi starali się odtworzyć całą drogę, którą odbył Jezus - od skazania do śmierci. Burzliwe dzieje miasta zburzonego w 70 roku n.e. nie pozwoliły ustalić wszystkich szczegółów. Kierowano się miejscową tradycją. Od wielu wieków na ścianach katolickich świątyń wiszą stacje drogi krzyżowej, niektóre z nich, to prawdziwe dzieła sztuki.
Drogę Krzyżową rozpowszechnili franciszkanie w XIV i XV wieku z myślą o wiernych, którzy nie mogli udać się do Ziemi Świętej. Dzisiaj nie tylko w kościołach, ale i na ulicach naszych miast odprawia się ją w okresie Wielkiego Postu. Wierni licznie w niej uczestniczą. Gdy nabożnie rozpamiętujemy Jezusową mękę, zastanawiamy się nad własnym postępowaniem i postawą. Chodzi o niesprawiedliwe sądy, jakie wydajemy wobec bliźnich, o solidarność z cierpiącymi, o przebaczenie krzywd! Odprawiając to nabożeństwo, nawracamy się i stajemy się podobni do Jezusa w miłości i przebaczeniu! Niech nasze myśli, uczucia, decyzje będą przy Panu, który za nas cierpiał rany i wciąż je cierpi w całej ludzkości i w świętym Kościele.
Jak co roku, także i w tym czasie odprawiajmy Drogę Krzyżową, a w Wielki Piątek dołóżmy starań, aby przeżyć ją także dzięki telewizyjnej transmisji, gdy papież Benedykt XVI będzie jej przewodniczył. W minionym roku, podczas rozpoczęcia Drogi Krzyżowej papież nauczał: W Chrystusie pojmujemy naprawdę pełne znaczenie cierpienia. (...) gdy w udręce będziemy kontemplować bolesny aspekt cierpienia Jezusa, zwróćmy także uwagę na jego wartość zbawczą. Zgodnie z Bożym planem "Mesjasz cierpiał" i cierpiał za nas. Świadomość tego napełnia nas żywą nadzieją. A ta nadzieja sprawia, że jesteśmy weseli i cierpliwi w ucisku.
Droga Krzyżowa w rzymskim Koloseum
Tradycja odprawiania Drogi Krzyżowej w tym miejscu sięga roku 1750, zapoczątkował ją wielki czciciel Męki Pańskiej św. Leonard z Porto Maurizio (1676-1751). Zwyczaj ten przetrwał do upadku Państwa Kościelnego w 1870 roku, gdy Pius IX ogłosił się więźniem Watykanu i w praktyce przez całe dziesięciolecia nie było żadnych publicznych procesji z udziałem papieży na ulicach Rzymu. Praktykę tę wznowił dopiero w 1964 r. papież Paweł VI i podtrzymują ją kolejni papieże. Także i w tym roku Benedykt XVI odprawiać będzie ją z wiernymi. W minionym roku na zakończenie Drogi Krzyżowej papież nauczał:
Na Golgocie wznosił się krzyż, na którym wisiał umarły człowiek, ale ten Człowiek był Synem Bożym, jak zeznał setnik - "widząc, że w ten sposób wyzionął ducha", wyjaśnia ewangelista. Wyznanie wiary tego żołnierza rozbrzmiewa za każdym razem, gdy odczytujemy opis Męki Pańskiej według św. Marka. Dziś wieczór my również, podobnie jak on wpatrujemy się w martwe oblicze Ukrzyżowanego na zakończenie tej tradycyjnej Drogi Krzyżowej, która dzięki połączeniu radiowo-telewizyjnym zjednoczyła wielu ludzi ze wszystkich stron świata. Przeżyliśmy jeszcze raz tragiczną historię jedynego w dziejach wszystkich czasów Człowieka, który odmienił świat, nie zabijając innych, ale sam dał się zabić, powieszony na krzyżu. Ten Człowiek, wyglądający jak jeden z nas, umierając wybacza swoim oprawcom, jest Synem Bożym, który - jak nam przypomina Apostoł Paweł - "nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej" (Fp 2, 6-8).
Bolesna Męka Pana Jezusa nie może nie wzbudzić litości w najtwardszych nawet sercach, jest bowiem najwyższym objawieniem miłości Boga do każdego z nas. Mówi św. Jan: "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3, 16). Z miłości do nas Chrystus umiera na krzyżu! W ciągu tysiącleci rzesze mężczyzn i kobiet dały się porwać tej tajemnicy i poszły za Nim, czyniąc ze swego własnego życia - na Jego wzór i z Jego pomocą - dar dla bliźnich. Są nimi święci i męczennicy, z których wielu nie znamy. Także w tych naszych czasach - iluż ludzi, w ciszy codziennej egzystencji, jednoczy się w cierpieniach z cierpieniami Ukrzyżowanego i staje się apostołami prawdziwej odnowy duchowej i społecznej! Czym byłby człowiek bez Chrystusa? Pisze św. Augustyn: "Byłbyś skazany na niemiłosierną wieczność, gdyby Bóg nie okazał ci wiecznego miłosierdzia. Nie byłbyś przywrócony życiu, gdyby On nie poddał się dobrowolnie prawu śmierci. Bez Jego pomocy byłbyś zgubiony, zginąłbyś, gdyby On nie przyszedł" (Kazanie 185). Dlaczego więc nie przyjąć Go do naszego życia?
Kontemplujemy dziś wieczór Jego zmienioną od bólu twarz; jest to oblicze Człowieka umęczonego, który wziął na siebie wszystkie nasze śmiertelne udręki. Odbicie tej twarzy można znaleźć w każdym człowieku upokorzonym i znieważanym, chorym i cierpiącym, samotnym, opuszczonym i pogardzanym. Przelewając swoją krew, On nas wykupił z niewoli śmierci, pokonał naszą samotność i smutek, wszedł w każde nasze cierpienie i znój.
Czuwajmy na modlitwie i módlmy się z Maryją, Panną Bolesną i ze wszystkimi strapionymi, abyśmy mogli po czasie Wielkiego Postu zobaczyć światło zmartwychwstałego Pana.