Wierzyć pośród wątpliwości
Wątpliwości w wierze niepokoją niektórych chrześcijan. Obawiają się oni, że coś jest nie tak z ich wiarą, że może w ogóle nie wierzą.
Szczególnie w obliczu wezwań biskupów do radosnego świadczenia o swojej wierze, wątpliwości stają się wyrzutem sumienia. Jak świadczyć o wierze, i to radośnie, gdy się samemu ma sporo niepokojów, niejasności, wątpliwości co do niej? Z kolei niektórych wierzących niepokoi coś innego: Do katolicyzmu zniechęca mnie to, że opiera się on na dogmatach. Wydaje mi się, że gdzie są dogmaty, tam zakazane jest szukanie i wątpliwości. Sądzą, że we wspólnocie wierzących wyklucza się wszelkie poszukiwania, tłamsi pytania i pozbywa się tych, którzy drążą. Zatem jednych przeżywane wątpliwości odsuwają od wiary, ponieważ wydają się one podmywać ich status osób wierzących; innych odsuwa od wiary to, że rzekomo nie można mieć wątpliwości.
Klimat sceptycyzmu
Ostatnie ćwierć wieku wprowadziło w życie przeciętnego Polaka wiele niepewności. Doświadczamy ciągle zmieniającej się sytuacji związanej z pracą, wynagrodzeniami, mieszkaniem, ubezpieczeniami zdrowotnymi czy emerytalnymi itd. Wielu ludzi odczuwa brak socjalnego bezpieczeństwa. Na głębszym poziomie ludzie przeżywają niepewności nawet co do tak podstawowej kwestii, jak tożsamość płciowa, nie mówiąc o zachwianiu sensu bycia mężem, żoną, ojcem, matką, a także osobą zakonną czy kapłanem. Współczesna kultura jest przesiąknięta sceptycyzmem. Promuje styl myślenia, który podejrzewa i podważa wszystko, co ktoś chce uznawać za pewne. W pewnym sensie jest to dobre, bo chroni przed totalitaryzmami, demagogami, usprawiedliwia sprzeciw. Ale jednocześnie zagarnia całą przestrzeń społeczno-kulturową, ukazuje wątpienie jako wartość absolutną, której kultywowanie świadczy o dojrzałości, krytyczności, rzekomo wskazuje na wolność i niezależność.
Na tym tle trudno się dziwić, że coraz więcej niepewności przeżywają też osoby wierzące. Wydaje się wprost naturalne, że chrześcijanin będzie musiał mieć w sobie jakieś niejasne poczucie, że także wiara jest czymś nieuzasadnionym. Czasem ktoś, nie będąc w stanie odpowiedzieć jednoznacznie na stawiane przez sceptyka pytania, może dochodzić do wniosku, że chrześcijaństwo się rozsypuje, że wszystko jest pisane palcem na piasku. Nie jest to oczywiście sprawa tego, że sama wiara stoi na kruchych nogach. Ogromnie trudno jest wierzyć w kulturze, w której wyobraźnia, odczuwanie i sposób postrzegania świata są obce chrześcijaństwu, a nawet mu wrogie (N. Lash). Co więcej, jest w nas tendencja do powątpiewania w Boga, do szukania tego wszystkiego, co mogłoby podmyć nasze zawierzenie Mu. Jest to skutek grzechu pierworodnego: wrodzony brak zaufania do innych, do Boga – właśnie wątpienie. Klimat kulturowy wzmacnia jego oddziaływanie.
Wobec wątpliwości
Niepewności osłabiają naszą umiejętność oddania się Bogu pełniej i z radością. Dlatego nie można pozostawić ich samym sobie. Tak, powątpiewanie jest często bardzo szczere. Ale można czasem odnieść wrażenie, że tak naprawdę dobrze nam z wątpliwościami, bo stanowią obronę naszego egoizmu, stanowią wymówkę dla braku zaangażowania. I nieraz na wpółświadomie sami przyczyniamy się do ich rozrostu.
Wierzący potrafią latami żyć ze swoimi trudnościami i nic z nimi nie robić. Czasami traktują je jako grzech; często dryfują w kierunku faktycznej niewiary. Niektórzy ogólnie przyjmują Boga, Chrystusa, Kościół, ale mają wątpliwości co do niektórych doktryn. Dopóki te wątpliwości nie są chciane i celowo rozbudzane, ale właśnie szczere, nie są groźne. Nieraz okazuje się, że osoba wątpiąca po prostu nie zrozumiała, o co chodzi w nauczaniu, które budzi jej wątpliwości. Ktoś inny odrzuca tak naprawdę reformowalne, drugorzędne nauczanie czy popularne religijne przekonania. Jeszcze inny w istocie niczego nie odrzuca, a jedynie chce przez swoje wątpliwości wyrazić, że to, co słyszy, niewiele dla niego znaczy, że nie potrafi nijak odnieść tego do swojego życia, nie potrafi dostrzec wartości i znaczenia (A. Dulles SJ).
Z wątpliwościami musimy nauczyć się żyć. Wiara ze swej natury zawieszona jest nad przepaścią niewiary. Trudno oczekiwać, że nie zostanie zakwestionowana. Dlatego nie można przestać się modlić: „Panie, zaradź brakom mojej wiary” (por. Mk 9, 24). Wątpliwości nie można lekceważyć, spychać ich do podświadomości i przygniatać entuzjastycznym zaangażowaniem w nauki, których się nie rozumie. Trzeba szukać rozmowy, lektury: wiara szuka zrozumienia (św. Anzelm z Canterbury). Tajemnice chrześcijańskiej wiary posiadają zbawczą wewnętrzną moc i mają trafiać w serce człowieka, bo mówią o prawdzie. A prawda ta już jest złożona w ludzkim sercu. Ojciec Avery Dulles radzi, aby pogłębić najpierw to, co jest w wierze dla mnie jasne i pewne, głębiej się w to zaangażować. Te prawdy, które nie sprawiają trudności, same będą w nas pracować i doprowadzą do prawd, o których nie jesteśmy przekonani. Z pewnością to zabierze trochę czasu. W końcu wątpliwości posiadają też pozytywny wymiar: przypominają nam o tym, iż wiary nie można traktować jako czegoś oczywistego. Dlatego chronią one wiarę przed popadnięciem w przesąd albo fanatyzm, który dzisiaj jest plagą niektórych religii. Wiara ukształtowana w krzyżowym ogniu wątpliwości staje się świadoma siebie jako wytrwałe i cierpliwe zawierzenie Bogu.