O dawaniu
Wielki Post to czas przypominania sobie o trudnych lecz istotnych wartościach. Jedną z nich jest jałmużna, dawanie potrzebującym, dzielenie się z innymi ludźmi. Jak właściwie rozumieć tę wartość? Dlaczego mam dawać innym coś, co należy do mnie? Czy nie ulegnę w ten sposób różnym naciągaczom?
W naświetleniu wartości dzielenia się niech nam pomoże fragment poematu Khalila Gibrana Prorok. Myślę, że pojawia się tu szereg istotnych, tchnących duchem Ewangelii uwag. Otóż
Bogaty człowiek przemówił: Powiedz nam o dawaniu. A on odpowiedział: Niewiele dajesz, gdy rozdajesz swój majątek. Dajesz naprawdę, kiedy dajesz siebie. Czym bowiem jest twój majątek, jeśli nie przedmiotami, których pilnujesz, martwiąc się, że jutro mogą ci być potrzebne?
Najpierw warto zauważyć, że dając, pozbywamy się czegoś, a więc w jakimś stopniu narażamy się na to, że nam zabraknie. Wystawiamy się na ryzyko. Dlatego musimy oprzeć nasze bezpieczeństwo na czymś innym. Kontekst wielkopostnej modlitwy i liturgii wskazuje takie oparcie – Boga. Następnie, dawanie czegoś, co jest moją własnością, jest sprawdzianem, na ile jestem w stanie złożyć ważniejszy dar – dać siebie. Jest to ważne, gdyż danie własnego życia jest zasadniczym warunkiem odzyskania go w całkiem nowy sposób od Boga. Dawanie rzeczy prowadzi do dawania siebie, staje się mistagogią, wprowadzaniem w tajemnicę Zmartwychwstania.
Czy jest cokolwiek, co pragniesz zatrzymać? Wszystko, co masz, będzie pewnego dnia rozdane. Toteż rozdawaj sam, aby szczęście dawania było twoje, nie twoich spadkobierców.
Trudności w dzieleniu się demaskują często nasze problemy z wolnością wobec rzeczy, a także nasze uwięzienie w wąsko pojmowanym teraz i tutaj naszej ziemskiej egzystencji. Ginie nam szersza, eschatologiczna wizja, która dla chrześcijańskiej wiary jest tak bardzo istotna. Ten, kto neguje obdarowywanie potrzebujących, w istocie sam traci najwięcej i ukazuje się jako człowiek krótkowzroczny.
Są tacy, którzy oddają część tego, co zgromadzili – a czynią to dla sławy, i ta ukryta żądza czyni ich dar kalekim. A są też tacy, co mając niewiele, oddają wszystko. Oni wierzą w życie i w szczodrość życia, i ich skrzynia nigdy nie jest pusta. Są tacy, którzy dają z radością, i radość jest ich nagrodą, i tacy, którzy dają z bólem, a ból jest ich nawróceniem.
Motywy dawania mogą być bardzo różne. Być może nasze opory przed dzieleniem się z innymi związane są z brakiem rozumienia, co naprawdę nami kieruje, dlaczego tak naprawdę dajemy, co chcemy przez to wyrazić. Bo być może dawanie wykorzystujemy do pogłębienia własnego egoizmu i umacniania się w krążeniu wokół siebie. To musi w końcu zmęczyć i zniechęcić.
Dobrze jest dawać w potrzebie, ale lepiej dawać zanim ktoś poprosi, dlatego że rozumiesz. A dla szczodrych radość odnajdywania tych, co w potrzebie, jest większa niż radość dawania. Często dajemy dopiero wtedy, gdy ktoś do nas przyjdzie, gdy ktoś się pojawi na ulicy i wyciągnie rękę. Jednak o ludzkiej i duchowej dojrzałości świadczy rozwój pragnienia szukania i znajdowania tych potrzebujących i zaradzanie ich opresjom.
Mówi się często: „Dałbym, ale tylko tym, którzy zasłużyli”. Nie mówią tak drzewa w twoim sadzie ni zwierzęta na twoim pastwisku. Wciąż oddają to, co posiadają, gdyż zachować znaczy zaprzepaścić. Ten, kto wart jest swoich dni i swoich nocy, wart jest przecież wszystkiego, co możesz mu dać. Kto zasługuje na to, by pić z oceanu życia, wart jest także, by twój maleńki strumień napełnił jego czarę. Kimże bowiem jesteś, by ludzie musieli obnażać przed tobą piersi i przełamywać swą dumę, byś ty mógł ocenić ich wartość i popatrzeć sobie na podeptaną godność? Najpierw przekonaj się, że zasługujesz na to, by obdarowywać i być narzędziem darowania. Bowiem prawda jest taka, że to życie rozdaje życiu, podczas gdy ty, darczyńca – jak myślisz – jesteś jedynie świadkiem.
Ważniejsze niż to, czy ktoś jest godny otrzymać mój dar, jest to, czy ja już dojrzałem do tego, by być narzędziem Bożej dobroci dla ludzi. Dawanie siebie jest bowiem naturą Boga. Stosunek do dzielenia się z innymi odzwierciedla to, na ile poznaliśmy i doświadczyliśmy, kim jest Bóg, na ile uczestniczymy w Jego życiu, które jest komunią Boskich Osób nawzajem siebie obdarowujących sobą. Bóg najbardziej się cieszy
z tego, gdy przyjmujemy coś z Jego ducha ofiary, gdy czując się obdarowani, obdarowujemy innych. Bóg obdarowuje nas cały czas, i to w sposób bardzo hojny. Mówi nam o tym często Biblia. Trzeba się uczyć rozpoznawać Boże dawanie, wprawiać się we wrażliwości na dary Boga. Wtedy nauczymy się dawać po chrześcijańsku. Bo nasze dawanie innym ma być tylko odpowiedzią na dawanie Boga. Poprzez nasze dzielenie się winno się objawiać wewnętrzne życie Boga i Jego Oblicze.
A są także inni, którzy dając, nie znają bólu dawania ani nie szukają jego radości, ani nie dbają o zasługi. Oni dają jak mirt rozsiewający swój zapach w odległej dolinie, i to przez ich ręce objawia się Bóg, i uśmiecha się, patrząc na ziemię z głębi ich oczu.