Otwartość Boga - 28 VII 2024

22 lip 2024
ks. Robert Więcek SJ
 

17. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Jana 6, 1-15

Otrzymaliśmy dwie ręce – i zdajemy sobie sprawę, że są one nam dane do brania i dawania. Jedną mamy brać, a drugą dawać. Wtedy zachowana jest równowaga.

Pomyślmy sobie o tym, że zamknięta ręka to w rzeczywistości wyrok śmierci na siebie samego, skazanie się na okrutną śmierć głodową. Odrzucając innych, odrzucam siebie samego. Zamykam widnokrąg. W rzeczywistości kulę się ze strachu, a agresja jest wyrazem panicznego lęku. Otwarta ręka kojarzy się nam z żebrzącą dłonią, ale i – mam nadzieję – z wyciągniętymi ramionami dzieci i rodziców czy przyjaciół. Otwieram horyzont. Nie boję się. Ufam. Wiem, co mam i co chcę z tym zrobić.

Wedle podjętego wyboru potoczą się dni mego życia. Bóg otwiera rękę i karmi nas do syta! W chrzcie otwierają się strumienie łask. W bierzmowaniu otrzymujemy pełnię Ducha. Małżonkowie w sakramencie małżeństwa otwierają się na siebie. Kapłani otwierają się na posługę. W sakramencie pojednania Bóg otwiera swe Serce na nasze zbolałe, poranione, zagubione serca. Tak więc jesteśmy wyposażeni do tego, by się otworzyć.

Gdy wyruszamy w drogę, trudno byłoby iść z zamkniętymi rękoma – ani otworzyć szafę, ani zapakować walizki, ani wsiąść do pociągu czy samochodu. Nie wspomnę o tym, że nie da się przywitać, zaskoczyć, zdumieć. To jakbyśmy podchodzili do życia z założonymi rękami albo z rękami w kieszeniach. Nic nie zbudujesz!

To pytanie Filipa: Za co kupimy chleba, aby oni się najedli? To Andrzeja obserwacja i komentarz: Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu? Zamknięcie zamyka możliwości. To zatrzaśnięcie drzwi przed nosem proszącego i dziwienie się, że nie puka.

Wbrew temu, co lęk podszeptuje: nie starczy dla ciebie, Pan Jezus uczy nas, że wystarczy dla każdego. Czy naprawdę trzeba całorocznego zarobku (dwieście denarów)? Pomyślmy, gdzie początek otwartości? Nie zaczyna się w portfelu czy w banku. Nie w głowie, bo ona przelicza. Bo nie chodzi o ile!

Zaczyna się, rozwija i trwa w sercu! Kiedy o. Ignacy Loyola uczy wyboru, zaznacza: W każdym dobrym wyborze, jeżeli chodzi o nas samych, oko naszej intencji winno być proste, wpatrzone jedynie w cel, dla którego jestem stworzony, a mianowicie dla chwały Boga, Pana naszego, i dla zbawienia mej duszy (Ćwiczenia duchowe nr 169). To oko mieści się w sercu, wszak najlepiej widzi się sercem. Nie idzie w braniu-dawaniu o ilość, a o serce, z jakim do tego podchodzę.

Kiedy dotrze do mnie, że dając, daję też sobie? Nie przeraża ilość potrzebujących. Jeśliby każdy z nas zaradził jednemu, to… Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Uczy Pan, że chodzi o dyskrecję i pokorę (niech nie wie twoja prawa ręka, co czyni lewa). Ci, którzy się dzielą, wiedzą, i to nie z teorii, ale w praktyce, że z ułomków tyle się napełnia…

 

Warto odwiedzić