Nie bój się, mała trzódko! - 7 VIII 2022
19. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Łukasza 12, 32-48
Ewangelia tej niedzieli rozpoczyna się od charakterystycznych słów: Nie bój się, mała trzódko… Kościół czyta te słowa od tysiącleci i niezmiennie odnosi je do siebie.
Owszem, u początków był on, liczebnie rzecz biorąc, małą trzódką, ale przyszły potem takie wieki, kiedy stał się potężną – wydawało się – trzodą obejmującą nie tylko całe kraje i narody, ale i kontynenty. Podobnie św. Ignacy, założyciel zakonu jezuitów, mawiał i pisał o swoim zakonie la minima compagnia – to najmniejsze towarzystwo, co potem przejęli i inni jezuici, a przecież przynajmniej w niektórych okresach był to najliczniejszy zakon w Kościele. Czy to w jednym, jak i drugim przypadku nie jest fałszywa skromność, takie pobożne pozoranctwo, które czemuś tam ma służyć, ale na pewno nie Panu Bogu? Otóż nie…
Kościół jest zawsze Kościołem pokornych, podobnie jak i wszystkie jego charyzmaty czy wspólnoty, a tych zawsze jest „mała trzódka”. Pyszni stawiają się sami poza Kościołem, także wtedy, a może zwłaszcza wtedy, kiedy stawiają się ponad nim, pycha bowiem jest jednym z najgorszych rodzajów bałwochwalstwa, gdyż jest bałwochwalstwem własnego „ja”. To ono czyni się bogiem. Dlatego pisze Apostoł: Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje (1 P 5, 5b). Bóg nie może się im nie sprzeciwiać, gdyż mieniąc się chrześcijanami, nie tylko Go nie objawiają, ale wręcz zasłaniają Go lub przedstawiają w karykaturalnym świetle swojego „ja”. Pan kieruje słowa o małej trzódce” do swoich prawdziwych uczniów, w których rzeczywiście widać Jego postawy. Mają oni świadomość swej słabości i grzeszności…, wręcz nędzy, jakby powiedziała św. Siostra Faustyna. Pysznemu nie trzeba mówić: nie bój się! On nie tylko się nie boi, ale sam wzbudza lęk w innych. Podczas gdy pokorni mając świadomość swej bezsilności wobec zadań, jakie ich czekają, potrzebują takiego wsparcia, które jest w istocie zachętą do zawierzenia. Szatan atakuje pokornych, strasząc ich, że ich słabość zapowiada klęskę. Dlatego Pan Jezus i Duch Święty ciągle powtarza… Nie bójcie się… I nie tylko to. Nie jest to bowiem tanie pocieszanie, to także wspaniała obietnica: spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo.
Następne słowa tej Ewangelii są jeszcze bardziej paradoksalne. Owszem, jesteście słabi i grzeszni, to jeszcze sprzedajcie wasze mienie i dajcie na jałmużnę, a więc stańcie się jeszcze słabsi, pozbawcie się jakiegokolwiek ziemskiego oparcia. Wejdźcie w szaleństwo Ewangelii. Zawierzcie, to znaczy, pozwólcie, aby w waszej słabości, wręcz niemocy, objawiła się moc Boga. To ona bowiem jest prawdziwym skarbem, który nie niszczeje. Jeśli ona będzie naszym skarbem, to nasze serce będzie zawsze przy Bogu.
Pan jednak ostrzega swoją małą trzódkę, by nie dała się oszukać i nie uległa iluzji. Zawsze bowiem istnieje niebezpieczeństwo, że uczeń Chrystusa, nawet ten najpokorniejszy, zacznie myśleć o sobie i zacznie szukać bezpieczeństwa poza Nim. Pokus nie brakuje, a zły duch nie próżnuje. Nawet jeśli wszystko się oddało Panu i Jemu zawierzyło, nie ma nigdy gwarancji, że w którymś momencie nie zacznie się znów żyć dla siebie. Pan pozostawia nas wolnymi i zawsze z tej wolności, która jest po to, by się miłowało, można zrobić zły użytek, Niestety, nie brakuje takich negatywnych przykładów i w dzisiejszym Kościele. Stąd ostrzeżenia brzmiące niemal jak groźba, aby nie stracić czujności i trwać przy Panu.
Jak pisał wielki Orygenes: Na uprawionym polu i chwasty udają się znakomicie…