Ignacy Loyola – miłujący syn Kościoła
Gdy św. Ignacy Loyola otwierał oczy i rozmyślał o Kościele, to mógłby z przerażenia chwytać się za głowę. Co się wtedy działo, w głowie się nie mieści. Bo głowa za mała do tego, by to pomieścić.
Jednakże Ojciec Ignacy wiedział jedno: mam dwa wyjścia, albo będę w tym i takim Kościele, albo z niego odchodzę. Druga opcja, całkiem możliwa i realna, w jego rozumieniu i podejściu nic i nikomu by nie pomogła. Ignacy kochał Kościół Chrystusa! Był miłującym synem Kościoła.
W książeczce Ćwiczeń duchowych zamieścił serię reguł, które zatytułował: Reguły o trzymaniu z Kościołem (por. ĆD 352-370). By z kimś trzymać, trzeba mieć fundamentalne zaufanie, trzeba postawy miłości nie pomimo wszystko, ale we wszystkim, co napotykam. Czasami bowiem w owym trzymaniu człowiek odkrywa sprawy, o których nigdy nie myślał, nawet sobie ich nie wyobrażał. Ich odkrycie nie złamało jednak zaufania, nie pokonało miłości, wszak ta jest większa niż śmierć, a Ignacy modli się: wystarczy mi łaska i miłość. Kochamy na dobre i na złe, gdy z górki i gdy pod górkę.
Wspomniane reguły nie namawiają do udawania, że wszystko jest dobrze, do zamiatania pod dywan trudnych spraw, czyli do ślepoty. Ojciec Ignacy zdawał sobie sprawę ze status quo ówczesnego Kościoła, znał jego grzechy i upadki, znał też jego dobre strony. Widział narzędzia, które są w Kościele, a które zostawione nie marnieją, ale też nie pomagają wierzącym, a po to zostały dane. Nie przekreślał nikogo. Podkreślał, że każdy ma szansę nawrócenia.
Jedna z myśli przewodnich w owych regułach to zachowanie równowagi. Jest jeden Kościół, w którym mamy wymiar hierarchiczny i charyzmatyczny. One nie są obok siebie – paralelne. Rzekłbym słowami Ewangelii: To należy czynić i tamtego nie zaniedbać (por. Mt 23, 23). Trzeba w gorliwości serca widzieć równowagę, by nie wylewać dziecka z kąpielą. Trzeba jak mądry ojciec wyciągać ze skarbca rzeczy stare i nowe, w zależności od potrzeby – to są wspomniane wyżej narzędzia. Dotyczy to również równowagi między tajemnicą miłosierdzia i tajemnicą nieprawości. Wyznacznikiem jest nauka Kościoła.
Druga myśl warta podkreślenia to gorące szukanie przez Ignacego jedności Kościoła. Motyw jest jeden: miłość św. Ignacego do Pana Jezusa. Owa jedność – której znakiem jest między innymi wierność nauczaniu Kościoła – buduje, rodzi zrozumienie i służebną miłość, dla której oddał swe życie nasz Pan.
W ostatniej, osiemnastej Regule trzymania z Kościołem (por. ĆD 370) widać błysk geniuszu św. Ignacego Loyoli oraz wybuch jego miłości do Boga i Kościoła. Rzadko używa on słowa miłość, w jego miejsce stawiając słowo „służba”. Rozpoczyna od stwierdzenia, iż ponad wszystko należy cenić usilną służbę Bogu, Panu naszemu, z czystej miłości. Wie jednak dobrze, widząc to w sobie i w Kościele, że upadamy. Stąd wskazuje na wymiar bojaźni wobec Boskiego Majestatu, która pomaga nam w miłowaniu Kościoła. I chodzi nie tylko o bojaźń synowską, która jest rzeczą bardzo dobrą i świętą. Także bojaźń służebna, jeśli człowiek nie zdobywa się na nic lepszego i pożyteczniejszego, wielce pomaga do wyrwania się z grzechu śmiertelnego. Albowiem to grzech niszczy Kościół, a gdy człowiek raz z niego się wyrwie, łatwo dochodzi do bojaźni synowskiej. Ta ostatnia, której naturalnym środowiskiem jest łono Kościoła, pozostaje całkowicie Bogu, Panu naszemu, przyjemna i miła, bo jest nierozdzielna od miłości Bożej.
Miłość do Kościoła zasadza się na miłości Bożej, a Ignacy – o czym już wcześniej wspomnieliśmy – doświadczył, że był prowadzony przez całe życie przez Boga za rękę, jak pisze na koniec Opowieści Pielgrzyma.
Takiej miłości do Boga i Kościoła sobie i Tobie życzę.