Kana Galilejska
Jest w Ziemi Świętej szczególne miejsce, które zwłaszcza w naszych czasach nabiera wyjątkowej wagi. Owszem, zawsze było ono ważne, ale teraz, gdy mamy do czynienia z wielkim kryzysem małżeństwa i z atakiem na nie na masową skalę, wymaga ono specjalnego podkreślenia. To Kana Galilejska. Nie chodzi tyle o samo to miejsce i jego historię, bo też za czasów Pana Jezusa i wcześniej nie miało ono dużego znaczenia. Ot, wieś jak inne w Galilei. A jednak tam właśnie Pan Jezus dokonał swego pierwszego cudu, czy jak woli go nazywać św. Jan Ewangelista – znaku. Ta nazwa „znak” jest tu nieprzypadkowa, bo Jezusowi nie chodziło o cud i atmosferę cudowności, ale o znaczenie tego faktu…
Na miejsce tego pierwszego znaku wybrał Pan nie tyle samą Kanę Galilejską, ile to, co tam się odbywało - wesele. Pan Jezus nawiązał tu zapewne do starej tradycji żydowskiej, według której pierwszym czynem miłosierdzia Boga było Jego uczestnictwo w radości nowożeńców – Adama i Ewy. Także Jezus – Syn Boży – uczestniczy w radości nowożeńców z Kany Galilejskiej. Razem z parą młodą i weselnikami świętuje miłość dwojga ludzi (dziś trzeba koniecznie dodać: mężczyzny i kobiety) przypieczętowaną przysięgą i Bożym błogosławieństwem. Sam jest tam dla nich Bożym błogosławieństwem, czyli błogosławiącą obecnością Boga. Jak bardzo Boże błogosławieństwo w życiu małżeńskim jest istotne, pokazuje właśnie wesele w Kanie Galilejskiej.
W centrum żydowskiego wesela stoi wino, które w najważniejszym jego momencie nowożeńcy piją z jednego kielicha. Prawo żydowskie zabrania picia z jednego kielicha, ale tu robi wyjątek. Para młoda pijąc z jednego kielicha, daje wyraz faktowi, że zgodnie ze słowami Księgi Rodzaju jako małżeństwo stają się jednym ciałem (por. Rdz 2, 24b). Wino jest tu symbolem miłości, która ich łączy. Tym weselnym winem obdarzają gości weselnych, którzy w ten sposób uczestniczą w ich radości. Lecz z ludzką miłością jest jak z winem na weselu w Kanie Galilejskiej: na początku jest pięknie i radośnie, ale do czasu… Wszystko co ludzkie kończy się wcześniej czy później. Niekiedy bywa, że kończy się bardzo wcześnie, podobnie jak u tamtych – jeszcze podczas wesela. I wtedy przychodzi rozczarowanie, frustracja i ból… smutna, szara rzeczywistość, bez smaku jak zwyczajna woda.
Na szczęście na weselu w Kanie są zaproszeni Maryja, Jezus i Jego uczniowie. Znamy tę historię: zakłopotanie, bo wina zabrakło, wstawiennictwo Maryi, uważnej i troskliwej Matki, jakby zwlekający z pomocą Jezus, ufność Maryi i Jej słowa: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5); kamienne stągwie, które Jezus każe napełnić wodą i przemiana wody w wino, i to takie, że jest lepsze od tego, które było na początku. Maryja i Jezus przy pomocy uczniów, czyli Kościoła nadają gasnącej czy raczej już zgasłej ludzkiej miłości nowy – boski – smak i blask.
Ten pierwszy znak Jezusa był i bywa komentowany w niezliczonych kazaniach, począwszy od starożytności chrześcijańskiej, i odnoszony nie tylko do miłości małżeńskiej, lecz w ogóle do wszelkiej ludzkiej miłości i radości. Święty Jan Paweł II w homilii wygłoszonej 19 czerwca 1983 r. w ramach świętowania 600-lecia obecności Cudownego Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze zinterpretował go w kontekście dziejów naszego narodu, nazywając Jasną Górę „polską Kaną”.
Jednakże z historyczną Kaną Galilejską jest pewien kłopot. Od pierwszych wieków chrześcijaństwa pielgrzymi nawiedzali to miejsce, ale do tego miana aspiruje aż pięć miejscowości o nazwie Kana. Dwie z nich – położone w pobliżu Nazaretu – zasługują na szczególną uwagę, ponieważ to właśnie w pobliżu Nazaretu umieszczają Kanę Galilejską świadectwa pielgrzymów z IV wieku. Najbardziej znany z nich św. Hieronim pisze: Niedaleko stamtąd (od Nazaretu) zobaczyliśmy Kanę, gdzie Pan przemienił wodę w wino. Anonimowy pielgrzym z VI wieku z kolei odnotowuje, że po trzech milach drogi [od Nazaretu] dotarli do Kany, gdzie Pan uczestniczył w weselu, i usiedli w tym miejscu. Przyznaje, że tam na kamieniu niegodnie wyrył imiona swoich rodziców. Co więcej, dodaje, że za tamtych czasów istniały jeszcze dwie stągwie kamienne, niemi świadkowie cudu Pana, oraz źródło, w którym się obmyli. Owe dwie miejscowości to Khirbet Kana (14 km od Nazaretu) i Kefar Kanna (6 km od Nazaretu). W obydwu tych miejscowościach archeologowie odkryli starożytne ślady kultu chrześcijańskiego. Mocniejsze jednak dowody za swą autentycznością ma Kefar Kanna. Pielgrzymi z XIV wieku podkreślali, że są tam pozostałości po starożytnej bazylice, której budowę przypisywano cesarzowi Konstantynowi i jego matce św. Helenie, że ponadto miejsce to posiada źródło i że do tamtych czasów zachowała się lokalna tradycja, iż w tym miejscu Pan przemienił wodę w wino. Zapewne też ta tradycja wpłynęła na decyzję ojców Franciszkanów z Kustodii Ziemi Świętej, że właśnie w Kefar Kanna wybudowali najpierw mały kościółek, który na przełomie XIX i XX wieku został rozbudowany do dużego sanktuarium. Przy okazji renowacji sanktuarium w roku jubileuszowym 2000 przeprowadzone badania archeologiczne odsłoniły jeszcze więcej szczegółów. Znaleziono tam resztki synagogi z III/IV wieku, która potem została przebudowana na świątynię chrześcijańską, i pozostałości po domach mieszkalnych z czasów Pana Jezusa. Nieopodal sanktuarium znajduje się też kościół pod wezwaniem św. Bartłomieja (Natanaela), Apostoła, który pochodził właśnie z Kany Galilejskiej.
Tak więc to Kefar Kanna jest teraz miejscem licznych pielgrzymek, i to w tamtejszym sanktuarium małżeństwa odnawiają swą przysięgę małżeńską i modlą się, aby ich codzienność Pan przemienił w nowe, lepsze wino. Miejscowi sklepikarze zadbali też o to, żeby każdy mógł się zaopatrzyć w wino z Kany Galilejskiej. Zwykle też na koniec dnia, korzystając z tego wina, świętuje się odnowienie przysięgi małżeńskiej. Niektórzy zabierają to wino jako pamiątkę do swoich domów. Myliby się jednak ten, kto by sądził, że jest to jakieś wyjątkowo dobre wino. Galilea nigdy nie słynęła z dobrych win. Dobre wina izraelskie pochodzą z Judei. To też ma swoją symboliczną wymowę, bo przecież Pan Jezus pochodził z pokolenia Judy, co więcej, był potomkiem króla Dawida – uważanego przed Nim za najważniejszego z pokolenia Judy. Bóg przez proroka Zachariasza zapowiadał: W owych dniach dziesięciu mężów ze wszystkich narodów i języków uchwyci się skraju płaszcza człowieka z Judy, mówiąc: Chcemy iść z wami, albowiem zrozumieliśmy, że z wami jest Bóg (Za 8, 23). Jest dla nas retorycznym pytanie: Kto jest owym człowiekiem z Judy? W kim w pełni objawia się Bóg, który zmienia naszą ludzką szarość w blask swojej chwały?