Niebo
Niektórzy z ludzi, którzy nie spotkali Jezusa ani w Jego słowie, ani w Jego przebaczeniu, ani w wierze (przekraczającej to co ludzkie), ani w bliźnim, ani w swoim życiu (w tym co świeckie), zachowują ostatnią nadzieję, że spotkają Go... w niebie! Trzeba wytrącić im tę nadzieję, rozproszyć to nieporozumienie, wskutek którego mogą oni rozminąć się z Jezusem na zawsze.
Jeśli nie spotkaliście Boga na ziemi, nie spotkacie Go także w niebie. Niebo nie jest innym światem, dokąd można uciec. Królestwo niebieskie jest już w nas, a my mamy je zbudować dzięki łaskom, które Bóg nam daje. On chce współpracowników (1 Kor 3, 9 i 2 Kor 6, 1), a nie grzecznie oczekujących widzów. Jeśli zadowalacie się oczekiwaniem na Królestwo Boże, ono nigdy nie nadejdzie. Dary Boże są w nas żywe i skuteczne. One chcą wydawać owoce.
To jest życie wieczne: aby znali Ciebie, Jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa (J 17, 3). Ci, którzy nie rozpoczęli tego życia wiecznego na ziemi, którzy obecności i miłości Bożej (danej każdemu człowiekowi przychodzącemu na ten świat) nie rozświetlili od dołu, którzy nie mają w swoim życiu niczego do utrwalenia na wieczność, nie poznają nieba.
Ziemia jest miejscem, w którym buduje się niebo. Bóg nie zaprasza nas do przejścia do innego świata. Bóg wprosił się w nasz świat. On go wykupił, zainwestował w niego nieskończone dobra, powierzone następnie nam, abyśmy je przetwarzali, i pewnego dnia uwieńczy swoje i nasze dzieło, utrwalając je na wieczność. Niebo będzie wyłącznie utrwaleniem i rozszerzeniem tego, co urzeczywistnimy za pomocą darów, których Bóg nam udzielił.
Zbyt wielu chrześcijan pozostaje na poziomie ducha. Wierzą w nieśmiertelność duszy, ale nie wierzą w zmartwychwstanie ciała. Marzą o ucieczce z tej ziemi, o pozbyciu się ciała. Tymczasem Bóg się wcielił. Bóg uznał ciało za dobrego przewodnika do tego co boskie. Objawił się przez stworzenie (świata stworzonego na obraz Boży; Bóg stał się widzialny). Wcielił się w naturę ludzką. Udziela swoich łask poprzez sakramenty. Sprawi, że całe stworzenie będzie uczestniczyło w chwalebnej wolności dzieci Bożych. Niebiańska szczęśliwość nie będzie zawieszeniem ludzkich możliwości, lecz w pełni przeżytą drogą człowieka, jak dzieło wyrzeźbione przez artystę na podobieństwo jego wizji. Nie możemy sobie wyobrazić ani opisać, czym będzie nasze widzenie z Bogiem twarzą w Twarz. Jednak interesuje nas wpływ tego widzenia na to co ludzkie. Zmartwychwstanie ciała mówi nam, że nasze szczęście niebieskie będzie także szczęściem ludzkiego ciała.
Bóg nie urzęduje na tamtym świecie. Bóg wkroczył do tego świata i nigdy z niego nie wyszedł. Chrystus pozostał z nami po wszystkie dni. W trakcie Wniebowstąpienia bynajmniej nie odszedł: po prostu zniknął. Odejście powoduje nieobecność, zniknięcie zapoczątkowuje obecność ukrytą. Wskutek Wniebowstąpienia Chrystus stał się niewidzialny. Został w pełni uwielbiony w swoim człowieczeństwie, ma udział we wszechmocy Ojca i jest bardziej niż dotąd w kontakcie z każdym z nas. Uzyskał nieskończoną skuteczność, która pozwala Mu wypełnić wszystko Jego obecnością: On jest Tym, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko wypełnić (Ef 4, 10).
Chrystus pozostaje najbardziej aktywną osobistością w historii świata. Pokazuje to w fascynujący sposób św. Marek w swoim opisie Wniebowstąpienia: Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga (Mk 16, 19). Myślimy, że straciliśmy Go, zostawił nas, zasiada na tronie gdzieś wysoko, podczas gdy my męczymy się tu, na ziemi. Marek jednak kontynuuje: Apostołowie poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły (Mk 16, 20).
Cóż za radość! On jest tu, na ziemi, razem z nami i nigdy nas nie zostawi. Korzystne dla nas było, aby On odszedł stąd w widzialny sposób po to, abyśmy Go odnajdywali zawsze i wszędzie obecnym w sposób niewidzialny.
Czy wierzymy w obcowanie świętych? Czy wierzymy, że Chrystus chciał zjednoczyć niebo i ziemię w jedno Ciało, poza którym nie ma niczego dla dokonania pełni czasów, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi (Ef 1, 10)?
Możemy – i musimy – żyć z pragnieniem zobaczenia innego świata (świata, w którym będziemy się mogli kochać, udzielać się wzajemnie, cieszyć się Bogiem wszyscy razem)... lecz nie gdzie indziej, nie w innym świecie. Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata (J 28, 19 -20). Podczas gdy my idziemy do nieba, Jezus schodzi na ziemię. Zamieszkał wśród nas na zawsze. Charakterystycznym wyrazem obecności Boga w Ewangelii jest manet: „pozostaje”.
Gdzie jest Ojciec? W niebie? Nie: On jest z nami na stałe. Jeśli Mnie kto miłuje, Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego i będziemy w nim przebywać (J 14, 23). Gdzie jest Duch Święty? U was przebywa i w was będzie (J 14, 17).
Gdzie są nasi zmarli? W jedności z nami, pozostają powiązani z nami. Spędzają czas w niebie, by nam czynić dobrze na ziemi. Gdzież byśmy chcieli, aby byli, jeśli nie z Chrystusem? Cóż byśmy chcieli, aby robili, jeśli nie to, co czyni Chrystus? A więc przyjmując Chrystusa, ich przyjmujemy! I pracując na rzecz Chrystusa, współpracujemy z nimi!
Nie wyobrażajmy sobie nieba jako schronienia czy azylu, dobrze wyizolowanego superpawilonu wakacyjnego, gdzieś za mgławicami gwiazd, gdzie Bóg siedzi na tronie razem z byłymi chrześcijanami, wycofanymi ze spraw doczesnego świata. Bóg nie przewodniczy „gdzieś wysoko” jakiemuś zgromadzeniu kanonizowanych emerytów i nie możemy oczekiwać, że natychmiast po wydaniu naszego ostatniego tchnienia nie będziemy tam mieli nic innego do roboty, jak polerować nasze aureole. Pójdę ją tam kiedyś zobaczyć, ją, która była taka dobra, wyciągnie do mnie moją koronę, żebym także ja mógł pokrólować... Być może... lecz po uprzednio wykonanej pracy aż do końca, by przywrócić do owczarni ostatnią zagubioną owieczkę.
Umrzeć, to wejść w lepsze warunki do szerzenia Królestwa Bożego na ziemi. Umrzeć, to zostać uleczonym z jakiejś części mojego inwalidztwa, nieudolności, to stać się aktywnym, żywym, gotowym w pełni kontynuować tę samą pracę z tymi, którzy jeszcze są na ziemi. To właśnie jest obcowanie świętych, wszystkich zaangażowanych – z Jezusem na czele – do tego samego dzieła, codziennie aż do skończenia świata.
Odkupienie dokonuje się zawsze poprzez Wcielenie, poprzez wtargnięcie Boga w świat. Wcielenie jest trwałe: Chrystus zmartwychwstał w Ciele Mistycznym – stwierdził Durwell. Jego uwielbione Człowieczeństwo stało się Głową bardzo rozległego ciała. Jego Ciało zmartwychwstało oddzielnie, lecz na sposób uczestniczący, udzielający się, zdolne do poddania się, zdolne do wcielenia w siebie tych wszystkich, którzy się Go nie wyprą (Flp 3, 21). Kościół jest tą obecnością Chrystusa tu na ziemi, rozszerzającą się i udzielającą.
Niebo dla nas jest zapoczątkowaniem wiary w tę Obecność, w rozpoznanie jej i oswojenie się z nią, początkiem pracy nad jej rozszerzaniem. Wiara jest już początkiem wizji.
„Heureux les pauvres” w: C’est toi, cet homme. Rencontres avec le Christ, Tłumaczył: ks. Stanisław Pyszka SJ