Dlaczego ludzie patrzą w niebo?
Od niepamiętnych czasów ludzie patrzą w niebo i czynią to z wielu powodów. Dla wielu kultur niebo było i nadal jest przestrzenią ładu, porządku i piękna, którego nie sposób odkryć w potocznym, grzesznym życiu na Ziemi.
Szczególne doświadczenia typu duchowego związane są ze Słońcem, Księżycem, a także planetami i gwiazdami widocznymi na nocnym niebie. Wiele systemów filozoficznych objaśniało niebo i jego obiekty przy pomocy doraźnych konstrukcji, np. „niebieskich sfer”. Tłumaczono, że materia kosmiczna (kwintesencja: piąty element) różni się od tej ziemskiej (zbudowanej z elementów: ziemi, wody, powietrza i ognia) i nie zdawano sobie sprawy z tego, ile fantazji – a więc sprzecznych wzajemnie, niedających się ująć logicznie – „mitycznych wizji” wkłada się systematycznie i nieświadomie w konstrukcje „filozofii natury”.
Dzięki nowożytnej fizyce, szczególnie dzięki Galileuszowi i Newtonowi, zrozumieliśmy to, że Księga Natury napisana jest językiem matematycznym. Nie jest to oczywiste, a nawet wydaje się na początku niedorzeczne. Niektórzy ludzie nie chcą, by przyrodę ogołacać z jej tajemniczości, z romantyzmu, z nieokreślonej powierzchowności piękna, z przeniesionych na przyrodę ludzkich uczuć, z namiętności woli rzutowanych tak na mikro-kosmos swoich organizmów, jak i na makro-kosmos zawierający wszystkie stworzenia powołane do istnienia przez Stwórcę. Ludziom tym opisy matematyczne kojarzą się z restrykcją, redukcją, ograniczeniem wolności i fantazji, które na siłę chcieliby wkomponować w przyrodę, nawet tak małą jak własne ciało. Dzieje się tak dlatego, że ludzie ci nie odważyli się poznawać tak natury jak i matematyki prawdziwie, i kierują się uprzedzeniami wobec nich. Nie trzeba się temu dziwić, gdyż sami „przyrodnicy” i „matematycy” od niepamiętnych czasów wykorzystują swoje kompetencje do wojen, do panowania jedni nad drugimi, do uwikłania nauki i nawet czystej matematyki w nieracjonalną astrologię, magię i inne karkołomne próby szukania „kamienia filozoficznego”, który w rękach lub umyśle jakiegoś „magika”, mógłby zrobić wszystko, czego magik zapragnie.
Jednak to właśnie matematyczna fizyka pozwala nam nie tylko poznać przyrodę – tę „ziemską” i tę „kosmiczną” w sposób bardziej racjonalny, choć wciąż nie do końca wolny od naiwnych oczekiwań, gdyż naukowcy są tylko ludźmi, a ich wypowiedzi są tylko głębszymi modelami tego, co dla wszystkich stworzył Pan Bóg. W matematycznych teoriach „widać” więcej niż ludzką, kapryśną inteligencję, którą żyje świat – inteligencję „wieży Babel”, która tylko powierzchownie sprawia wrażenie „istotnej”, „nieomylnej”, „prawdziwej” i jednocześnie popada w konflikty poznawcze sama z sobą. Przykładem używania takiej samo-sprzecznej inteligencji jest dzisiejszy konflikt między naukową biologią dotyczącą człowieka, tożsamością osoby ludzkiej stworzonej jako mężczyzna albo kobieta a różnymi ideologiami dekonstrukcji społecznych. Kiedyś podobnym konfliktem był fizyczny „materializm naukowy”, wykorzystywany przez różne podobne ideologie do odrzucania świata duchowego, a więc i Boga-Stwórcy. Materializm fizyczny załamał się sam w sobie, gdy nowa nauka (m.in. mechanika kwantowa) ukazała jego bezpodstawność.
Potoczne doświadczenie „uczy” nas, że widzi się dalej wtedy, gdy po nocy nastaje dzień. Tymczasem dzięki nauce wiemy, że widzimy dalej, gdy zapada noc, bo wtedy niebo odsłania przed nami jego „tajemnicze” obiekty bardziej odległe niż te na Ziemi. Wiemy to dzięki matematyce, która potrafi w ludzkiej duszy ująć to, czego nie można ująć ani technicznie ani zmysłowo; tego nie potrafią zwierzęta. Już w starożytności potrafiono wyznaczyć promień Ziemi, którego nie zmierzono żadnym przyrządem bezpośrednio: około dwóch stuleci przed narodzeniem Chrystusa Eratostenes zauważył, że w południe przesilenia letniego długość cieni w Aleksandrii i w Syene nie jest taka sama (w Syene „nie było” cienia, bo promienie Słońca oświetlały dno studni); znając matematykę i odległość między miastami, oraz kąty tworzone przez promienie Słońca, Eratostenes obliczył obwód Ziemi, bez próby konkretnego mierzenia tego, co niewykonalne; było to możliwe dzięki rozumnemu założeniu, że Ziemia jest kulą – duchowa natura człowieka ukazała tu swą racjonalną wyjątkowość. Dzisiaj astronomowie wyznaczają „kosmiczne odległości”, posługując się rozumowo (duchowo) uzasadnionymi modelami matematycznymi, które są o wiele bardziej skomplikowane i współzależne między sobą.
Można się zapytać: ale czy to wszystko nie jest „w naszej głowie” podobnie jak fantazja, sen, poezja, romantyzm? Odpowiedź jest oczywista: tak, to jest w naszym umyśle, w naszej ludzkiej duszy, która jest rozumna, bo taką ją stworzył Pan Bóg. Istnieje jednak różnica między nierealną fantazją, snem a realistycznym, matematycznym modelem naukowym: można doświadczalnie sprawdzić „przepowiednie” fantazji oraz „przepowiednie” nauki – porównać je z tym, co się rzeczywiście wydarzy. Przepowiednie „fantastyczne” prawie się nie sprawdzają w rzeczywistości, natomiast przewidywanie naukowe prawie zawsze są sprawdzalne: tu rozum (dusza) ma zdolności „prorocze”. Dzieje się tak dlatego, że rzeczywistość zewnętrzna, która jest stworzona przez Pana Boga, jest „jakoś zgodna” z wysiłkiem matematycznym, rozumowym człowieka, ale nie z baśniami. Matematyka zawiera bowiem jedynie zdania prawdziwe, a myślenie ludzkie narażone jest nie tylko na iluzje, ale i na świadomy fałsz. Dla ludzi wierzących jest oczywiste, że pomiędzy stworzonym światem a stworzonym człowiekiem i jego umysłem nie ma konfliktu, bo wszystko to są stworzenia Boże; nikt jednak swym własnym rozumem nam nie odpowie, dlaczego tak jest; małpy tego doświadczenia wewnętrznego nie mają – nie patrzą w niebo i nie interesuje ich długość obwodu Ziemi; nie mają go również istoty złe, bo zamknęły się na Mądrość Miłości Stwórcy.
Ostatnimi czasy ludzkość dokonała gigantycznego kroku w kierunku poznawania Kosmosu. Na podstawie matematycznych modeli inżynierowie skonstruowali „Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba” (JWST: James Webb Space Telescope), który wysłano w przestrzeń kosmiczną w ściśle określony, stacjonarny punkt względem nas – i potwierdziło się to, co przepowiedziała matematyka przestrzeni kosmicznej, gdy Teleskop tam dotarł. Ale o wiele ważniejsze jest to, że Teleskop Webba nie widzi tego, co my widzimy oczami – tak został zaprojektowany. Dzięki matematycznej teorii Maxwella wiemy, że światło widzialne dla naszych oczu jest jedynie „wąskim pasmem” fal elektromagnetycznych o długości 380-750nm. Światło to ma tę cechę, że rozprasza się na drobnym pyle, przez co nieboskłon jest niebieski. „Oko” JWST jest zaś czułe na fale dłuższe – podczerwone – które nasze ciało odbiera jako… „ciepło” i którego nie widzimy oczami. Dzięki takiemu projektowi matematyczny Teleskop spełnia romantyczne wezwanie Adama Mickiewicza (Oda do młodości): Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga z jedną różnicą, której Wieszcz nie przewidział: młody „rewolucjonista” zachęcał: Łam, czego rozum nie złamie, a Kosmiczny Teleskop jednak godzi jedno z drugim - rozum i niewidzialne - i siłowa „rewolucja łamania” czegokolwiek nie jest tu żadnym rozwiązaniem.
Istotnie, to co widzi JWST jest fizycznym sygnałem z Kosmosu zakodowanym matematycznie, a więc możemy te niewidoczne dla oczu obrazy „uwidocznić” przez matematyczną transformację: sprawić, że niewidzialne stanie się widzialnym dla oczu, bez wojen i przewrotów społecznych. Dzięki temu naszym oczom odsłaniają się kosmiczne obiekty o nieoczekiwanym pięknie i szczegółowości, nieosiągalne obserwacyjnie na Ziemi. Ale nie tylko to „naoczne” piękno jest ważne. O wiele ważniejsza jest matematyczna treść tych obrazów, której nie widać oczami ciała, ale które widać „wewnętrznie” – matematycznym umysłem – „oczami” duszy umiejącej „czytać język prawd matematycznych”, którym mówi Przyroda stworzona przez mądrego, rozumnego Stwórcę. Pan Bóg stworzył człowieka na Swój obraz, a więc podarował z Miłości człowiekowi umysł podobny do Bożego, zdolny miłować i rozumieć nie tylko stworzenia (w tym siebie i innych – po części, bo osoba jest Bożą tajemnicą), ale też zdolny do pojmowania Tajemnicy Boga (całkiem „po części”).
Widmo podczerwonego „światła”, które jest rejestrowane przez JWST, pozwala mu „patrzeć” przez chmury kosmicznego pyłu bez zniekształceń właściwych światłu widzialnemu i „dostrzegać” rzeczy niewyobrażalne dla poetów i filozofów, np. „patrzeć” na molekuły w atmosferach odległych planet, gdyż molekuły te emitują widmo - „swoje światło” unikatowe (promieniowanie elektromagnetyczne), które „widzi” matematycznie JWST. Teleskop ten pozwala dostrzec najdalsze galaktyki, które powstały po Wielkim Wybuchu, a więc potrafi – w ramach dostępnej nam dziś matematycznej wiedzy – „zobaczyć historię” naszego Wszechświata i ulepszyć nasze rozumowe teorie. Historia ta nie jest dostępna żadnym humanistom-historykom.
Dla nas – ludzi wierzących w stwarzanie przez Pana Boga wszystkiego, co istnieje, i wierzących w podobieństwo do Ducha Bożego naszych rozumnych i wolnych dusz – to nasze ludzkie doświadczenie fizyki matematycznej świadczy nie tylko o realizmie wiary, ale jest jakby konkretem, dostrzeganiem i odkrywaniem tego, jak Pan Bóg stwarza nie tylko nas, ale i „komnatę spotkania” z nami, jaką jest Kosmos. A ponieważ nasze ciała są uduchowionym „popiołem z gwiazd”, również odsłania się przed nami tajemnica naszej wolności, rozumności, uczuciowości i cielesności, która nie jest przypadkowym chaosem, nie funkcjonuje wbrew Naturze, wbrew Kosmosowi, a która może być przeżywana w naszym człowieczeństwie w harmonii ze Stwórcą i z wszystkim, co istnieje. Dzięki Panu Jezusowi wierzymy w zmartwychwstanie także naszego ciała, wierzymy w Życie Wieczne w Niebie, w Pełni Harmonii Miłości Trójjedynego Boga, Stwórcy rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Czyż nie takie Niebo jest Nadzieją na to, co przygotowuje nam Logos – Wcielone w Niepokalanej Maryi, Ukrzyżowane, Zmartwychwstałe, Wniebowzięte Słowo Boże – u Boga Ojca w Niebie?