Miara miłości
Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Łk 6, 27-28
Dla człowieka wiary zadbać o siebie to nie znaczy tylko pięknie przyoblec swoje ciało, ale przede wszystkim duszę. Święty Paweł zachęca: Jako wybrańcy Boży, święci i umiłowani, obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem (Kol 3, 12-13). Sztuka zdobywania tych cnót zasadza się nie na tym, co człowiek może otrzymać, ale na tym, co może dać. A dawać trzeba miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą (Łk 6, 38), czyli hojnie. Taki utrzęsiony dar jest możliwy tylko w miłości darmowej i bezgranicznej, posuniętej aż do granic heroiczności, ogarniającej nawet nieprzyjaciół. Taka miłość jest możliwa tylko tam, gdzie przyjmujemy Jezusa i wtedy, kiedy uświadamiamy sobie, że to On nas pierwszy umiłował, oddając za nas życie, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5, 8).
Unikamy trudnych bliźnich, a to przecież oni najbardziej pomagają nam odkrywać prawdę o nas samych. Jeśli więc czyjaś postawa nas porusza, to świadczy, że dotyka jakiejś naszej słabości. Jest więc okazją, żeby to w sobie odkryć i naprawić. My jednak lgniemy raczej do ludzi, którzy nas chwalą, podziwiają, którzy są dla nas mili. Wtedy jednak tkwimy w iluzji, że jesteśmy dobrzy i nic nie musimy zmieniać. A przecież wcale tak nie musi być...
Żeby poznać siebie, warto chcieć przyglądać się swoim uczuciom, jakie rodzą się w kontakcie z ludźmi, zarówno tymi przyjaznymi, jak i wrogimi. Uczucia są bowiem naszą wewnętrzną reakcją na to, czego doświadczamy w zetknięciu ze światem zewnętrznym. Tak długo więc, jak wartościujemy ludzi według naszej subiektywnej oceny i szukamy tylko takich, którzy gwarantują nam dobre samopoczucie, tak długo trwamy w iluzji i nie kochamy, jak tego oczekuje od nas Jezus. On nas uczy i wzywa, żeby nie odpowiadać złem na zło, ale błogosławieństwem i modlitwą: Błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają (Łk 6, 28).
Kochać tak, jak chce Jezus, nie znaczy po równo, ale według potrzeb, czyli im ktoś jest trudniejszy, tym bardziej potrzebuje miłości. I to jest ewangeliczna, prawdziwa miara miłości.