Zwyciężył Lew z pokolenia Judy
Gdy klęczałam przy umierającej mamie, wszystkie zmysły na swój sposób przekonywały mnie, że Niebo łączy się z ziemią, a ziemia z Niebem. Jednak tego rodzaju połączenie dwóch światów było bliższe doświadczeniu nie tyle łączności, ile rozpiętego na krzyżu mego jestestwa.
Nie wiem, jak się to stało, ale w tym momencie, szukając pociechy w Słowie Bożym, zwróciłam wzrok na tekst z Apokalipsy św. Jana: Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy, Odrośl Dawida, tak że otworzy księgę i siedem jej pieczęci (Ap 5, 5). Treść słow. Wypowiedzianych przez jednego ze Starców nie docierała do mnie, ale przez ich ukrytą moc powoli wstępowało we mnie życie.
Od kiedy Chrystus „został nad ziemię wywyższony, przyciągnął wszystkich do siebie” (por. J 12, 32) i odtąd nikt i nic nie może tego odmienić. Tymczasem Jezusowe słowa Wykonało się! przed oddaniem ducha (J 19, 30) nie wybrzmiewają w sercach wielu jako okrzyk Zwycięzcy. Dlaczego? Często zadaję sobie to pytanie.
Baranek został wprawdzie zabity, ale wciąż stoi wyprostowany, czyli zmartwychwstały! Odkrywanie Baranka, jakby zabitego (Ap 5, 6), jak określa Jezusa Chrystusa autor Apokalipsy, nie jest zarezerwowane tylko na okres wielkanocny. Do takiej refleksji przynagla nas nie tylko kalendarz liturgiczny, wskazując na Ukrzyżowanego podczas święta Podwyższenia Krzyża Świętego. Od porannego wstawania, gonitwy, by zdążyć na czas, przez podejmowanie codziennych zadań, wyzwań i pasji, poprzez przekraczanie niechęci wobec trudów, zmartwień, niepokojów, po radość z owoców dobrej pracy czy niespodzianek Opatrzności – wszystko może stać się liturgią codzienności. W jej zmieniających się barwach pragnienie i obecność często przywoływanego Ducha Świętego rozjaśni nam prawdę zamkniętą w zawołaniu: Jezus Chrystus jest Panem! Jednak „Tego, który jest” rozpoznawać można każdego dnia, gdy osobiście i wspólnotowo zgina się przed Nim kolana (por. Flp 2, 9-11). Gotowość woli, by uznać, że Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię nie może być jednorazowa. Konieczna w tej postawie stałość wypływa z dynamiki charakteryzującej pasjonującą drogę wiary. Na niej okrzyk: Zwyciężył Lew z pokolenia Judy! Stopniowo napełnia nasze serca, wspólnotę Kościoła, a poprzez Kościół – przez wszystkie wieki – cały świat. Lew z pokolenia Judy oznacza Mesjasza. Został tak nazwany w odniesieniu do słow., które wypowiada patriarcha Jakub, błogosławiąc swego syna Judę (Rdz 49, 8-10). Tryumf zmartwychwstałego Pana całkowicie zmienia historię świata, nadając jej wieczną wartość. O przerażającej mocy tego zwycięstwa najlepiej wiedzą złe duchy. Czy może zatem przekazywanie prawdy wiary, że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem (1 Kor 15, 3-4) zamilknąć w Kościele naszych czasów? Nie dojdzie do tego, gdy do wspólnoty Kościoła kuszonej zniechęceniem czy uśpieniem za sprawą każdego wierzącego dociera okrzyk: Zmartwychwstał! Zwyciężył! To wołanie może być potężne jak odgłos trąby, gdy każdy chrześcijanin zacznie zadawać sobie pytania i dostrzegać, kim stał się dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Pytanie nie jest bagatelne, gdyż kusiciel i oskarżyciel człowieka krąży niby lew, by pożreć każdego, kto wypowiada i żyje nadzieją dobrej nowiny: Zwyciężył Lew z pokolenia Judy. Nie mylimy się, przyjmując przekonanie św. Jana: Tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara (1 J 5, 4).
Dlaczego więc krzyż stopniowo, jakby niezauważalnie usuwany jest z rożnych miejsc? Trzeba, by każdy osobiście dojrzewał do prawdy o tym, że zwyciężył Lew z pokolenia Judy. Kiedy przerastają nas trudne sytuacje życiowe, gdy zamysł Boży dotyczący naszego życia lub bliskich nam osób, albo wspólnoty Kościoła, wydają się przekraczać granice naszej możliwości, wtedy nie ma lepszego czasu, by upaść na kolana i wołać: Zwyciężył Lew z pokolenia Judy, tak że otworzy księgę i siedem jej pieczęci! A może warto uczynić ten werset swoim osobistym, częstym wyznaniem wiary.
Zaledwie Baranek wziął księgę z ręki Zasiadającego na tronie – czytamy w Apokalipsie – dał się słyszeć potężny chor śpiewających nową pieśń: Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity... (Ap 5, 9). Na koniec uwielbienia wszyscy upadli i oddali pokłon (Ap 5, 14).
Gest przyklęknięcia przed nagim ciałem Chrystusa Ukrzyżowanego jest dziś bardzo ważny. To takiego Chrystusa uznajemy za Pana. Zgodził się na to, aby wyszydzono Jego królestwo, aby klękano przed Nim z kpiną: Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: „Witaj, Królu Żydowski!”. Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając, oddawali Mu hołd (Mk 15, 16-19). Dlatego teraz mamy przywilej zginania przed Nim z powagą naszych kolan. Godzien jest chwały i oddania Ukrzyżowany, przed którym uchodzą nasi nieprzyjaciele – złe duchy. Okazuje się, że im mniej w przestrzeni publicznej jest znaku krzyża, tym bardziej wypełniają ją bożki, którym ludzie, choć obdarzeni rozumem, oddają pokłon…
Wszystko nie tylko w perspektywie historycznej, ale także w codziennym doświadczeniu potwierdza, że odrzucenie krzyża, przynosi w efekcie przegraną. Z kolei wiara w jego moc, którą wyraża treść formuły egzorcystycznej: Oto krzyż Pana. Uchodźcie przeciwnicy. Zwyciężył Lew z pokolenia Judy (wyrytej na obelisku na placu św. Piotra w Watykanie), obdarza nowym życiem.